Nowy prezydent nie jest dyktatorem, choć w jego działaniu widać autokratyzm Recep Tayyip Erdog˘an, pełniący od 2003 r. funkcję premiera, przewodniczący konserwatywnej, prawie dziewięciomilionowej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP to najliczniejsza partia europejska), uzyskując w pierwszych w historii Turcji powszechnych wyborach głowy państwa prawie 52% głosów, został prezydentem kraju na pięć lat (z możliwością reelekcji). Zwyciężył już w pierwszej turze, pokonując wspólnego kandydata dwóch głównych formacji opozycyjnych: utworzonej jeszcze przez Atatürka socjaldemokratycznej Republikańskiej Partii Ludowej (CHP) i nacjonalistycznej Partii Ruchu Narodowego (MHP), prof. Ekmeleddina I.hsanog˘lu (38,5%), oraz lidera nowo powstałej Ludowej Partii Demokratycznej (HDP) Selahattina Demirtas¸a, popieranego zwłaszcza przez społeczność kurdyjską (9,7%). Frekwencja wyniosła 74%. Silny mandat Erdog˘an (jego nazwisko w języku tureckim oznacza mężnego sokoła) będzie od 28 sierpnia 12. prezydentem od powstania republiki w 1923 r. Dotychczas wśród jego poprzedników mieliśmy sześciu generałów, czterech byłych premierów i przewodniczącego Trybunału Konstytucyjnego. Dziesiątka z nich została wybrana przez 550-osobowy parlament, przywódca wojskowego puczu z 1980 r. Kenan Evren stał się zaś głową państwa w rezultacie referendum w sprawie nowej konstytucji przeprowadzonego w roku 1982. Erdog˘an ma więc najsilniejszy mandat od czasów ojca nowoczesnej Turcji, gen. Mustafy Kemala Atatürka, będącego prezydentem do śmierci w 1938 r. Ten 60-letni polityk, wywodzący się z ubogiej rodziny w stambulskiej dzielnicy Kaslmpas¸a, z którym miałem okazję kilkakrotnie rozmawiać, ukończył średnią szkołę religijną, a następnie Uniwersytet Marmara. Amator piłki nożnej, zapalony kibic Fenerbahçe, od początku poświęcił się polityce i już w wieku 40 lat był merem Stambułu. Po wielu perturbacjach politycznych (m.in. skazano go na cztery miesiące więzienia za recytację wiersza z silnymi akcentami islamskimi, co sąd uznał za naruszenie zasady świeckiego państwa) założył w 2002 r., wraz z dotychczasowym prezydentem Abdullahem Gülem, AKP. Partia Sprawiedliwości i Rozwoju pod wodzą Erdog˘ana odniosła osiem kolejnych sukcesów wyborczych: trzy parlamentarne, trzy samorządowe i dwa w referendach konstytucyjnych, w tym w 2007 r., w którym zdecydowano o bezpośrednich wyborach prezydenckich. Stało się to głównie dzięki wyraźnemu rozwojowi gospodarczemu Turcji. W ciągu owych lat dochód per capita wzrósł trzykrotnie, z 3,5 tys. dol. w 2002 r. do 10,8 tys. dol. w 2013 r., inflacja spadła z 30% do 9%, a rezerwy walutowe wzrosły pięciokrotnie – do 136 mld dol. w ubiegłym roku. Ogromnie rozwinęły się budownictwo i infrastruktura (np. Turkish Airlines od czterech lat są uznawane za najlepszą linię lotniczą w Europie). Generalnie Turcja stała się mocarstwem regionalnym, nie tylko ze względu na drugą co do wielkości (półmilionową) armię w NATO, prowadzącym w dużej mierze samodzielną politykę zagraniczną, umiejętnie wykorzystującym np. kulturowo-cywilizacyjne związki z takimi państwami jak Kazachstan, Azerbejdżan czy Uzbekistan. Zaawansowany jest proces pokojowego rozwiązania bolesnego problemu kurdyjskiego. Po stronie narodu W przemówieniu telewizyjnym po ogłoszeniu wstępnych wyników, które oglądałem w stolicy tureckiego Kurdystanu, historycznym milionowym Diyarbaklr (właśnie tam obserwowałem z ramienia Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy te wybory), Erdog˘an zapowiedział kontynuowanie reform i procesów pojednania narodowego. Kolejny raz zaakcentował, że nie będzie bezstronny: „Mamy dwie strony: państwo i naród. Ja zawsze będę po stronie narodu”. Ze względu na wewnętrzne regulacje w szeregach AKP, polegające na tym, że nie można piastować danych stanowisk (np. posła, burmistrza itd.) dłużej niż przez trzy kadencje, wiadomo było, że „teflonowy premier” – jak go niekiedy nazywano – nie będzie mógł dalej pełnić funkcji szefa rządu. Dlatego od pewnego czasu władze podejmowały próby zmiany konstytucji, szczególnie by system parlamentarny przekształcić w prezydencki. Prace specjalnej 12-osobowej komisji skończyły się niepowodzeniem, AKP zaś nie dysponuje niezbędną większością dwóch trzecich głosów w Wielkim Zgromadzeniu Narodowym Turcji, aby tego dokonać. Ta kwestia dominowała w kampanii wyborczej, przy czym I.hsanog˘lu (do niedawna sekretarz generalny Organizacji Współpracy Islamskiej) m.in. w rozmowie z nami zdecydowanie opowiedział się za utrzymaniem status quo. Z kolei dla Demirtas¸a główną sprawą jest przeciwdziałanie dyskryminacji na jakimkolwiek tle, zwłaszcza etnicznym, religijnym i ze względu na płeć (jako jedyny odnosił się do praw środowiska LGBT). Nie ulega jednak wątpliwości, że Erdog˘an jako prezydent będzie kontynuował
Tagi:
Tadeusz Iwiński