Lider PO uznał najwidoczniej, że skoro mieliśmy już prezydenta elektryka, to może uda się na ten fotel wprowadzić i kominiarza. W ten sposób do telewizyjnego filmu reklamującego kandydata Donalda Tuska trafiło czarno-białe zdjęcie przedstawiające postać w jasnym kombinezonie i kapturze na jakiejś wieży czy kominie. Sens był taki, że pretendent do prezydentury żadnej pracy się nie boi, także ciężkiej i bardzo ryzykownej, jak roboty na dużych wysokościach. Jakie było zaskoczenie sztabu wyborczego Tuska, gdy do mediów trafiło oświadczenie, że na zdjęciu jest nie kandydat PO na prezydenta, lecz brat Wiesława Kamińskiego, byłego działacza Platformy w Gdańsku, który miał poważny konflikt z Tuskiem i został usunięty z partii. Następnego dnia zorganizowano w Gdańsku konferencję prasową, na którą przyszedł sam Donald kominiarz z członkami brygady remontowej ze spółdzielni „Świetlik”, którzy zaświadczyli, że Tusk naprawdę pracował na wysokości i był nawet brygadzistą. Kamiński jednak nie odpuścił: – Tusk nigdy nie pracował na takich wysokościach, gdyż jego walory psychofizyczne nie pozwalały na to – powiedział. Co gorsza, cios w plecy zadał liderowi PO Maciej Płażyński, były marszałek Sejmu, współzałożyciel tej partii, a w latach 80. prezes spółdzielni „Świetlik”. On także potwierdził zarzut, że postać na zdjęciu to nie Tusk. Posypały się w gazetach i Internecie różne wspominki i komentarze na temat kandydata PO, który ponoć bardzo lubi ubarwiać swój życiorys niezwykłymi czynami. Sobie bowiem przypisał powstanie Platformy, zapominając o udziale Olechowskiego i Płażyńskiego, „przyznał się” do wyłączności autorstwa ustawy o wyborach samorządowych, a teraz postanowił jeszcze stać się Pierwszym Kominiarzem III RP. Można więc zapytać: czy tak postępuje „człowiek z zasadami”? Odpowiedź – już wkrótce. bt Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint