Twarz ze świątecznego snu

Uratowała życie jego matce. W zamian on na zawsze zabrał jej smutek Święty Mikołaj był zmęczony. Opatulił się czerwonym płaszczem. Już minął rok. Zdumiewające. No tak, w zeszłym, tu z przodu było trochę mniej plam. Czerwień materiału wydawała się wtedy jakaś soczystsza. I ludzie byli życzliwsi, a teraz przepychają się, jakby znowu wszystko było na kartki. Kobieta, która przydepnęła ogon jego płaszcza, zaczęła serdecznie przepraszać, ale na scenę weszli klauni, więc Mikołaj machnął ręką i pomaszerował, by też wystąpić. Monika nie żałowała, że tu przyjechała. Przecież stosy reklamówek, które wyjmowała ze skrzynki, zapewniały, że w nowo otwartej galerii (już nikt nie mówił dom towarowy) będą najpiękniejsze i niedrogie prezenty. A Krzysztof musiał dostać coś szczególnego. Ich pierwsza, wspólna Wigilia. Krzysztof dostrzegł, że syn jest w klasie maturalnej i niekoniecznie należy wierzyć byłej żonie, że bez tatusia przepłacze święta. Szczególnie, że w pierwszy dzień świąt wyjeżdża na narty i prezent wręczony w okolicach sylwestra bardzo go ucieszy. – Widzisz, jakie to proste – spytała, gdy Krzysztof wczoraj zadzwonił. – Pozwolisz, że nie będę się tłumaczył z przeszłości – głos zabrzmiał twardo. Potem rozmawiali już tylko o wspólnych świętach. Rozejrzała się. Podobał się jej tłum i wielka choinka, i za chudy Mikołaj, który nie gniewał się, że nie zauważyła ciągnącego się po ziemi płaszcza. Wszystko będzie inaczej. Wreszcie w Wigilię nie włączy kolęd i nie wypije wina tylko w towarzystwie telewizyjnej prezenterki, która też ma pecha, bo na nią wypadł dyżur. Pierwsze, spokojne święta Klauni kiwali się zawzięcie. Tłum przelewał się wokół fontanny. Poniósł Monikę w stronę podwyższenia. – O, mamy kandydatkę do naszego konkursu – zawołał Mikołaj. – Dlaczego nie? – pomyślała – Jeśli teraz wszystko ma być inaczej, powinnam się cieszyć. Krzysztofowi na pewno spodoba się, jak opowiem, że zamiast kupować mu prezent, bawiłam się w zgaduj-zgadulę. – Pytanie numer jeden, pytanie numer dwa, pytanie numer trzy – huczał Mikołaj, a Monika odpowiadała bezbłędnie. Wszystko było dziecinnie proste, żeby nie zniechęcać klientów. – Pytanie numer pięć, decydujące – Mikołaj uśmiechnął się po raz któryś. Niektórzy z kupujących zatrzymali się. No, no, nagrodą jest sylwestrowa wycieczka do Paryża. Pewnie ta kobieta odpowie. Wygląda na prymuskę, cała w wypiekach i zmobilizowana. Mąż to ją będzie na rękach nosił. Piąte pytanie też było banalne. Krzysztof się ucieszy. Ale zaraz, co to za zamieszanie tam, w okolicy kawiarni? Ze sceny Monika widziała jakąś kobietę, która osunęła się między stolikami. Czy ktoś się nad nią pochylał? Zasłaniał ją tłum. – A więc czekamy na odpowiedź – zakrzyknął Mikołaj. – Proszę pani, co się stało? W jego karierze – Mikołaja – nie zdarzyło się jeszcze, żeby ktoś tak po prostu uciekł ze sceny, gdy mógł wziąć główną wygraną. Zgubiła kierunek, ale potem szybko przebiła się przez tłum. Mężczyzna z trudem próbował przenieść kobietę gdzieś za kontuar. – Proszę ją zostawić – powiedziała i dodała – Jestem kardiologiem. – Pan dzwoni po pogotowie. Nawet na niego nie spojrzała. Pochyliła się nad nieprzytomną. Zmęczone ręce starej kobiety. Siwe kosmyki, które w pewnym wieku układają się tak samo. Nie, nie wolno jej teraz myśleć o matce. Nie uratowała jej, więc niech chociaż pomoże obcej. Siedziała na dyżurze, a matka umarła w samotności. Stop. Dość myślenia. – Co ty tu robisz? – kolega ze szpitala przyjechał z ekipą reanimacyjną. – Brałam udział w konkursie – odpowiedziała spokojnie. – Dobra robota – powiedział lekarz już w karetce. – Gdyby nie ty, byłaby bez szans. – A teraz? – po raz pierwszy spojrzała na mężczyznę. Wepchnięty w róg karetki wyglądał jak ktoś, kto nie wie, co się z nim dzieje. – A teraz? – powtórzył. – Teraz ma szansę – powiedział lekarz z ociąganiem. W szpitalu była już niepotrzebna, ale kolega poprosił, żeby została z nim przy badaniach. Rzeczywiście, przypomniała sobie, jest dopiero rok po dyplomie. Będzie mu raźniej, kiedy potwierdzę diagnozę. – Co ty tu robisz? – pytali na kardiologii, ale ona nie opowiadała już o konkursie. Spojrzała na zegarek. Północ. Zamknęli sklep, a ona nie kupiła prezentu.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2000, 50/2000

Kategorie: Przegląd poleca