To tylko złamanie kręgosłupa

To tylko złamanie kręgosłupa

Terapie dla paraplegików? Protezy sterowane myślą? Czy to już naprawdę przyszłość? Proszę sobie wyobrazić rzeczywistość, w której utrata ręki nie wywołuje czarnej rozpaczy, tylko siarczyste przekleństwo na myśl o niespodziewanym wydatku. Ostatnie osiągnięcia naukowe każą się spodziewać, że znane dotychczas wyłącznie z literatury SF wynalazki zmaterializują się pod postacią prototypowych rozwiązań i gotowych produktów. Na łamach „Przeglądu” opisywaliśmy już zewnętrzne szkielety, pozwalające chodzić osobom, które jeszcze do niedawna medycyna musiała skazywać na wózek. Inną możliwością byłaby „reaktywacja” takiego człowieka bez uciekania się do pomocy stalowego stelażu, tyle że dotychczas nikomu się to nie udawało. Naukowcy postanowili jednak przetestować metodę, która wcześniej dawała niezłe rezultaty u zwierząt cierpiących na podobne schorzenia. Elektroda w plecach Do tych, dla których pojawiła się nadzieja, należy zaliczyć Roba Summersa ze Stanów Zjednoczonych. Utalentowany bejsbolista z uniwersytetu stanowego być może trafiłby kiedyś na stadion nowojorskich Jankesów, gdyby nie wypadek motocyklowy, któremu uległ w wieku 20 lat. Uszkodzenie rdzenia kręgowego na styku odcinka szyjnego z piersiowym spowodowało u Roba paraliż od pasa w dół. Nie mógł ruszać nogami, wypróżnić się, o życiu seksualnym nie wspominając. Choć uraz został opisany jako klasy „B” (czyli mniej poważny od najcięższej klasy „A”), dla sportowca to i tak brzmiało jak wyrok. Poddano go intensywnej rehabilitacji. Przez 26 miesięcy odbył 170 sesji. Łącznie 108 godzin nauki stawiania kroków i 54 godziny nauki stania. Bez najmniejszego efektu. Dlatego bez wahania zgodził się na propozycję zespołu pod kierownictwem Sary Huskers z Centrum Badań nad Rdzeniem Kręgowym przy uniwersytecie w Louisville. Ich pomysł wyglądał tak: łączność dolnych partii ciała z mózgiem została przerwana, ale przecież nie znaczy to, że układ nerwowy w tamtych okolicach wziął wolne. Nie potrafimy na razie skleić takiego uszkodzenia, a za każde poruszenie ciała odpowiada jakiś sygnał nerwowy. Potrzebujemy więc zewnętrznego nadajnika, który podłączony do rdzenia kręgowego będzie emitował sygnały odpowiedzialne za konkretne ruchy naśladujące te naturalne. Summersowi wszczepiono elektrodę i po wstępnym okresie kalibracji zaczęto stymulować jego rdzeń kręgowy, średnio po dwie godziny dziennie. Efekty były zdumiewające. Trzeciego dnia był w stanie podtrzymać ciężar swojego ciała – jeszcze nie całkiem, ale dla naukowców był to wystarczający sygnał, że są na właściwym tropie. Po siedmiu miesiącach Amerykanin mógł samodzielnie stać nawet przez 25 minut, dźwignąć się z pozycji siedzącej, trzymając się rękoma balkonika, a także przenosić ciężar ciała z przodu do tyłu. Może także ruszyć dużym palcem u stopy i zgiąć nogę, choć na razie tylko z włączoną stymulacją. Niejako przy okazji Summers odzyskał kontrolę nad pęcherzem, poprawiła się kondycja seksualna i powróciły mechanizmy termoregulacyjne. Polepszyło się jego samopoczucie, sygnalizował naukowcom większą chęć wyprawienia się gdzieś ze znajomymi. Przytył też o jedną piątą dzięki większemu apetytowi i przyrostowi masy mięśniowej – choć stracił trochę tłuszczu. Naukowcy donieśli o swoim sukcesie na łamach prestiżowego „The Lancet”. W artykule studzą jednak zapał i wskazują na ograniczenia swojego badania. Nie ma pewności, czy podobna technika stymulacyjna zakończy się sukcesem u pacjentów z innymi uszkodzeniami rdzenia. No i nie wiadomo, czy u innych rehabilitacja będzie przebiegała równie szybko. Obróć dłoń Co natomiast zrobić, kiedy to kończyna nie nadaje się do użytku – innymi słowy, kiedy problem nie leży w okablowaniu? Teraz dzięki austriackim naukowcom ludzie nie są skazani na bezsensownie zwisający kikut. Owocem prac uczonych z Otto Bock Healthcare jest proteza dłoni, którą steruje się za pomocą myśli. Konstrukcja umożliwia zaciskanie dłoni, obracanie jej i machanie. Ograniczenia techniczne nie pozwalają chwilowo na kontrolę zaciskania każdego palca z osobna, ale naukowcy są dobrej myśli – nowa metoda zdaje egzamin. Podejście nazywa się TMR (targeted muscle reinnervation – punktowe unerwienie mięśni). W trakcie operacji chirurdzy pobierają z ciała fragmenty nerwów i zaszczepiają je nieużywanym mięśniom w okolicy nieruchomej kończyny. Zwiększa się w ten sposób przewodnictwo sygnałów nerwowych, które może odbierać czujnik wszczepiony w skórę pacjenta. Czujnik odpowiada za odbiór i interpretację tych sygnałów. Reszta to już prosta mechanika. Jest tylko jeden

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 23/2011

Kategorie: Nauka