Polacy powinni wiedzieć, jakie grunty i nieruchomości mają duchowni Oszacowanie majątku Kościoła katolickiego w Polsce wydaje się zajęciem dla Heraklesa czyszczącego stajnię Augiasza. Ktoś, kto chciałby znaleźć całościowe dane na temat owego majątku, miałby nie lada kłopot. Gdyby bowiem zajrzał na strony Sekretariatu Episkopatu Polski, mógłby dojść do wniosku, że Kościół poza budowlami sakralnymi nie dysponuje wieloma gruntami ani nieruchomościami. Skąd nieokreśloność tego majątku? Z jego niepoliczalności czy raczej z braku chęci ujawniania tego, czym dysponuje się od wieków. Skąd Kościół wziął majątek? Odpowiedź na to pytanie nie może być pełna, o czym mówi prof. Janusz Tazbir na sąsiednich stronach, problem bowiem nie został starannie zbadany przez naukowców. A co dziś wchodzi w skład owego majątku? Tu odpowiedź wcale nie jest łatwiejsza, z dwóch podstawowych powodów. Po pierwsze, Kościół nie kwapi się do ujawniania majątku i dochodów, a po drugie, nie są w stanie go określić instytucje państwowe, mimo że dysponują całą armią urzędników. Niech będzie wyklęty Z historycznego punktu widzenia pierwszych nadań na rzecz biskupów dokonywali królowie i książęta oraz możnowładcy, z tym że generalnie do czasów Kazimierza Sprawiedliwego majątek hierarchów Kościoła był nadal majątkiem ofiarodawcy. Kazimierz Sprawiedliwy, który prowadził walkę o władzę z Mieszkiem Starym, szukał poparcia wśród kleru. Ten wykorzystał monarszą słabość i doprowadził do korzystnych dla siebie zapisów. Dlatego zjazd w Łęczycy z 1180 r. był pierwszym aktem zrzeczenia się przez panującego części uprawnień na rzecz określonej grupy społecznej. W tym wypadku biskupów, którym przyznano ulgi majątkowe. Zniesiono również ius spolii – prawo monarchy do przejęcia majątku będącego własnością zmarłych biskupów i opatów. Od tej pory, jak głosi stosowny zapis, „ktokolwiek zmarłego biskupa zagarnie dobra lub każe zagarnąć, czyli by księciem był czy jakąkolwiek znakomitą osobą lub urzędnikiem, bez wszelkiej różnicy, niech będzie wyklęty”. Akt łęczycki zapoczątkował formalne uniezależnianie się Kościoła od władzy świeckiej i przyczynił się do szybkiego wzrostu majętności duchownych, który trwał przez wieki, a w ostatnich dziesięcioleciach nabrał dodatkowego przyspieszenia na skutek regulacji prawnych zapoczątkowanych ustawą o stosunku państwa do Kościoła katolickiego z maja 1989 r. Wprowadzała ona zasadę, że to, co w 1989 r. było we władaniu Kościoła katolickiego, staje się jego własnością. Były to m.in. prawosławne cerkwie przejęte zaraz po wojnie, zanim upomnieli się o nie prawosławni, ich prawowici właściciele (przejęcie majątku Kościołów protestanckich to osobny problem). Po podpisaniu konkordatu, ratyfikowanego w 1998 r., majątek Kościoła jeszcze się zwiększył. Ten rozkwit mienia kościelnego odbywał się w znacznej mierze poza kontrolą instytucji państwowych, które nie mają rozeznania w jego wielkości. To smutne i zastanawiające, że więcej wiemy o majątku Kościoła w latach międzywojennych niż o obecnym. W dodatku wydaje się, że żadna władza, od lewa do prawa, nie była i nie jest zainteresowana dokładnym wyszczególnieniem i oszacowaniem kościelnego stanu posiadania. Wszelkie próby jego obliczenia wychodzą głównie od… dziennikarzy. We wrześniu 2010 r. „Polityka” spróbowała oszacować majątek Kościoła. Według jej wyliczeń posiada on w Polsce: 17.533 kościoły i kaplice, ok. 160 tys. ha gruntów, 1240 przedszkoli oraz szkół podstawowych, 417 szkół średnich, 69 szkół wyższych i uniwersytetów, 33 szpitale, 244 ambulatoria, 267 domów opieki, 538 sierocińców, 120 oficyn wydawniczych, 300 gazet i czasopism, 50 rozgłośni radiowych i diecezjalnych oraz jedną telewizję. Nadania i ulgi Od tego czasu z pewnością ten majątek się powiększył. I to znacznie. Nie tylko dzięki decyzjom członków Komisji Majątkowej, z których część stanęła przed prokuratorem i sądem. Powiększył się choćby z racji zysków z różnego rodzaju spółek Kościoła, a jest ich niemało – sama diecezja warszawska kard. Nycza ma ich pięć, z czego Roma Office Center czy Centrum Jasna to żyły złota. Nie wolno też zapominać, że liczne władze samorządowe obdarowywały i nadal obdarowują duchownych niemałymi nadaniami, ogromnymi ulgami czy zniżkami przy zakupie nieruchomości. Osobnym źródłem pomnażania majątku Kościoła jest jego finansowanie z kasy publicznej. I znów pomocni w obliczeniach okazali się dziennikarze, którzy oszacowali tę kwotę na co najmniej 1,9 mld zł rocznie. Całkiem pokaźna suma. Zdaniem wielu znawców mocno jednak zaniżona. Przedstawiona przez min. Boniego propozycja zastąpienia
Tagi:
Paweł Dybicz