Czy rozwój technologii może wyeliminować ludzką pracę? Jeremy King, wiceprezes wykonawczy firmy Wal-Mart Stores Inc., oświadczył niedawno, że roboty są o 50% bardziej efektywne niż ludzie wykonujący to samo zadanie. Wypowiedź przedstawiciela kierownictwa amerykańskiego giganta bynajmniej nie wynika z teoretycznych przesłanek, lecz jest wyrazem całkiem realnej, już dokonującej się zmiany modelu obsługi sklepów wielkopowierzchniowych w USA. Mamy zatem kolejne poważne doniesienie medialne potwierdzające prognozy, że jeszcze za naszego życia doświadczymy zasadniczych, wręcz rewolucyjnych zmian na rynku pracy. Eksperci oceniają, że w ciągu najbliższych 25 lat zostanie zlikwidowana nawet połowa miejsc pracy, a czynności dotychczas wykonywane przez ludzi przejmą maszyny i urządzenia. Dotyczy to zwłaszcza pracy odtwórczej, o charakterze powtarzalnym. Oczywiście w miejsce tradycyjnych profesji tworzą się nowe, dotychczas nieznane, a w ślad za tym powstają nowe miejsca pracy i nowe możliwości zarobkowania, ale ta konstatacja nie podważa zasadniczej tezy o czekających nas wielkich zmianach ilościowych i jakościowych w dziedzinie zatrudnienia. Pojawia się zatem pytanie o kapitalnym znaczeniu dla nas i dla przyszłych pokoleń: czy poprzez rozwój technologii można wyeliminować ludzką pracę? Eliminacja pracy ludzkiej wydaje się nieuchronna w obliczu postępu technologicznego oraz rosnącej konkurencyjności na rynkach globalnych. Wiele zatem wskazuje, że w następnych dziesięcioleciach to przede wszystkim praca twórcza będzie nadal wykonywana przez człowieka. Na rynku pracy pozostaną osoby, których zdolności i kwalifikacji nie można ująć w ścisłych algorytmach czy łatwo opisać programami komputerowymi, a w konsekwencji zastąpić np. robotami. Warto podkreślić, że nie chodzi wyłącznie o osoby z wyższym wykształceniem. Mam na myśli wszystkich, których praca polega na własnej inwencji i kreacji, począwszy od hydraulika czy jubilera, a na pisarzu lub kardiochirurgu skończywszy. Pozostałe kategorie pracowników zostaną zapewne zastąpione przez pracę zautomatyzowaną. Supermarket bez obsługi Już dziś nie trzeba wielkiego wysiłku, aby wyobrazić sobie hipermarket, w którym towary na półkach są wystawiane, metkowane i dozorowane przez roboty, po czym klienci, dokonawszy wyboru, udają się do kas automatycznie skanujących kupowane produkty i pobierających opłaty bez udziału pracowników. W tym kontekście już wkrótce polska batalia o wolne niedziele w handlu może się stać parodią samej siebie. Chwalebna jest troska o poprawę warunków zatrudnienia, zwłaszcza jeśli jest szczera, ale cnotą ustawodawcy są nie tylko jego dobre chęci, lecz przede wszystkim zdolność przewidywania skutków własnych działań. Właściciele sklepów wielkopowierzchniowych, kalkulując koszty, mogą w nieodległej perspektywie pokusić się o ograniczenie udziału czynnika ludzkiego nie tylko w dni świąteczne, ale również w dzień powszedni. Zakaz pracy w niedziele nie musi bowiem dla potężnych sieci oznaczać zakazu handlu, jeśli sprzedaż towarów na masową skalę byłaby dokonywana bez udziału człowieka. Można wręcz zaryzykować uogólnioną tezę, że wdrożenie nowych zasad i form funkcjonowania jest już możliwe i technologicznie, i ekonomicznie w wielu obszarach naszego życia gospodarczego czy społecznego, nie wyłączając takich dziedzin jak administracja publiczna. Jest to zatem zła wiadomość nie tylko dla pracowników zatrudnionych w handlu, bankowości i przy taśmach produkcyjnych, lecz także dla większości osób wykonujących pracę biurową w sektorze publicznym i prywatnym. Czy zważywszy na wzrost populacji i jednoczesny rozwój technologii eliminującej potrzebę pracy ludzkiej w jej tradycyjnym znaczeniu, stoimy w obliczu wielkiego bezrobocia, czy „zaledwie” wielkiej zmiany na rynku pracy, w trakcie której wzrost bezrobocia będzie jedynie stanem przejściowym? Jak wobec tego radzić sobie z problemem rosnącego bezrobocia w społeczeństwach rozwiniętych technologicznie, skoro nawet nie znamy jego skali? Wydaje się, że nie jesteśmy jeszcze gotowi udzielić odpowiedzi na takie pytania, ani jako społeczeństwa, ani jako jednostki stojące w obliczu tak drastycznej zmiany. Doświadczenia XIX-wiecznej walki z rewolucją przemysłową wskazują, że skoro wtedy niszczenie maszyn nie okazało się skuteczne na lokalnym rynku angielskim, tym bardziej podobne metody nie poskutkują obecnie na rynku globalnym. Bezrobocie strukturalne albo renta obywatelska W razie spełnienia się czarnego scenariusza związanego z narastającym bezrobociem technologicznym, co na szczęście nie jest wcale przesądzone, trzeba będzie się uciec albo do utrzymywania „sztucznego” zatrudnienia, albo do wprowadzania powszechnej renty obywatelskiej, stanowiącej odmianę tzw. uniwersalnego dochodu podstawowego (ang. Universal Basic Income), a więc świadczeń pieniężnych otrzymywanych przez każdego z nas z tytułu