Ucieczka z czystego nieba
Niewinność oznacza zdradę. Przynajmniej w polityce – Musisz ją znaleźć – senator powtórzył to po raz 15. Nie, Grzegorz przestał już liczyć, może senator mówił to po raz 20. Był asystentem Artura Paździeckiego od początku kadencji i nigdy nie widział go w takim stanie. Żadne głosowanie ani przesilenie w partii nie zrobiło na nim takiego wrażenia jak zniknięcie córki. Grzegorz ze zdumieniem obserwował człowieka, którego w parlamencie z powodu kamiennej twarzy nazywano Maską. Dziś senator był purpurowy, nerwowo szarpał kołnierzyk koszuli. Teraz nalewał sobie kolejną porcję koniaku. – Za miesiąc wybory, musisz ją znaleźć – dobitnie wyrecytował senator. Wiadomość, że córka senatora uciekła do sekty “Czyste Niebo”, była wstrząsająca. Grzegorz już widział te tytuły: “Anna Paździecka w “Czystym Niebie””, “Co senator wie o córce?” albo “Guru lepszy od ojca”. – Najważniejsze, żeby nikt się nie dowiedział – Artur Paździecki wstał. – Nikt to znaczy dziennikarze. Bo wtedy obaj będziemy skończeni. I przestań wystawać tutaj, zrób coś. Grzegorz nie znał zbyt dobrze córki senatora. Trzy razy był u niego w domu. Wychyliła się ze swojego pokoju – zamyślona, blada topielica. Ze dwa razy odwiedziła ojca w parlamencie. Rozmawiał z nią, kiedy w restauracji sejmowej czekali na senatora. Oczywiście, była wegetarianką i kelnera oglądała jak zabójcę nowo narodzonych królików. Oczywiście, sprzyjała jakimś anarchistom i partię ojca określała jako zlepek cyników. Oczywiście, miała jakiegoś równie stukniętego jak ona chłopaka, który wydzwaniał na komórkę. Nie, nie przypadli sobie do gustu. – To smutne być podnóżkiem mojego ojca – powiedziała mu na do widzenia. Była bardzo dziecinna i dlatego Grzegorz był zdumiony wiadomością, że poszła do sekty. – No to co to jest? Czym wy się zajmujecie? Nie macie spisu działających w Polsce sekt? – Grzegorz nie powiedział, że chodzi mu o “Czyste Niebo”. – Pan senator przygotowuje jakieś wystąpienie? – urzędniczka senackiej kancelarii zaczerwieniła się. – I słusznie. Dzieciaki mamią. Moja sąsiadka ma syna… Wziął kartki i wyszedł. – Dzwonili do mnie z “Życia Codziennego”, czy wydaję wojnę sektom – głos senatora był zniekształcony. – To te urzędniczki z biura senackiego mają takie długie języki – Grzegorz wydukał do komórki. – Masz czas do poniedziałku – powiedział senator. – Potem będzie już po nas. Modlitwa do drzew Brok kojarzył mu się z piwem i opowieściami matki, która tu przyjeżdżała na pierwsze randki z jego ojcem. Podobno były tu też wspaniałe grzyby, ale w styczniu nie miało to znaczenia. Grzegorz wysiadł z autobusu i zastanawiał się, kogo mógłby zapytać o sektę, nie wzbudzając sensacji. Kelnerka w restauracji “Promienna” ziewała, kiedy przyjmowała zamówienie, ale kawę przyniosła mocną. Znudzona chętnie opowiedziała, że najlepiej zatrzymać się w zajeździe pod lasem. Stamtąd jest blisko nad rzekę. A po drugiej stronie miasta jest mniej bezpiecznie, tam tacy dziwni chodzą – ostrzegała. Po dziesięciu minutach wiedział, że miejscowi boją się “Czystego Nieba”, ale policja nic na nich nie ma. I że ostatnio dołączyła do nich jakaś młoda kobieta. Podobno ci z “Czystego Nieba” palą ogniska, modlą się do drzew, ale są spokojni. Żyją z wielkiego pola i hodowli. Dzieci do szkoły nie posyłają. – I w ogóle w komunie żyją – szeptała kelnerka. – No wie pan, o czym myślę – zachichotała. Też się uśmiechnął. Dał spory napiwek. Anna Paździecka pamiętała, że ojciec walczy o kolejną kadencję. Dlatego przedstawiła się fałszywym nazwiskiem i imieniem. Ciągle nie reagowała na swoje nowe imię – Grażyna. “Czyste Niebo” się jej nie podobało. Zaplanowała sobie, że zostanie tu jeszcze z tydzień i odejdzie. Szczególnie, że Jan, o którym miała mówić “przywódca”, przyglądał się jej coraz bardziej łapczywie. “Czyste Niebo” reklamowała koleżanka, ale na miejscu nie znalazła nic, co by ją zachwyciło. Kury, kaczki, wielki dom, szare kobiety i ponurzy mężczyźni. Jakieś modlitwy do chmur. Nie, nie tak wyobrażała sobie wolność. No i ten przywódca ze spojrzeniem z sex shopu. Dziś po raz pierwszy pozwolono jej pójść do miasta. Miała kupić lekarstwa i zaraz wracać. Kobieta przywódcy miała bóle. Nikt nie wiedział, co jej jest i nikt się tym nie przejmował. Grzegorz zauważył ją, gdy wychodziła