Ucieczka do Brukseli

Ucieczka do Brukseli

Zbigniew Ziobro kandyduje do Parlamentu Europejskiego, bo chce się schronić przed polskim wymiarem sprawiedliwości Kto wołał, że prokuratura powinna z całą energią ścigać osoby podejrzane? Albo że kto niewinny, ten nie ma czego się obawiać? I że wszyscy są równi wobec prawa? Tak mówił Zbigniew Ziobro, gdy był ministrem sprawiedliwości. Teraz, gdy kilka prokuratur prowadzi postępowania, w których występuje, głośno woła, że to polityczny atak i że prokuratura jest wykorzystywana przeciwko niemu. Czy dlatego chce uciec do Parlamentu Europejskiego? Schować się w Brukseli i Strasburgu? Za euroimmunitetem? Bo, na pierwszy rzut oka, to wszystko wygląda dla Ziobry mało ciekawie. Były minister musi jeździć na przesłuchania (w różnym charakterze) do Rzeszowa, do Płocka, do Łodzi. Jest jeszcze Warszawa. A już niedługo pojawi się najprawdopodobniej Zielona Góra. To nie koniec – dwie sejmowe komisje śledcze mozolnie odkrywają kolejne skandaliczne fakty. I bardzo prawdopodobne, że raporty z ich prac zaowocują kolejnymi wnioskami do prokuratury. „To mogą być też wnioski o pociągnięcie do odpowiedzialności konstytucyjnej. Przed Trybunał Stanu”, mówi prof. Jan Widacki, który kilka miesięcy był członkiem tzw. komisji ds. nacisków. Aczkolwiek Widacki jest sceptyczny: „Nie widzę ani woli, ani umiejętności, by sprawy związane ze Zbigniewem Ziobrą szybko zostały zakończone i trafiły do sądu. Prokuratura stosuje tu swoją starą taktykę – odwlekać, przeczekać. Aż kurz opadnie”. Jak więc jest? Czy prokuratorzy atakują Ziobrę, czy też raczej go oszczędzają? W jakich sprawach były minister mógł naruszyć prawo? Czy ucieczka do Parlamentu Europejskiego mu pomoże? Płock – razy dwa O tym, że Zbigniew Ziobro naruszył prawo, są przekonani prokuratorzy z Prokuratury Okręgowej w Płocku. To oni, na razie jako jedyni, postawili byłemu ministrowi zarzut. To było w styczniu br. A sprawa dotyczyła ujawnienia tajemnicy służbowej i działania na szkodę interesu publicznego. Rzecz działa się na przełomie lat 2005 i 2006. Wtedy to Zbigniew Ziobro, jako minister sprawiedliwości i prokurator generalny, polecił prowadzącemu śledztwo w sprawie mafii paliwowej prokuratorowi Wojciechowi Miłoszewskiemu ujawnić Jarosławowi Kaczyńskiemu protokoły przesłuchań jednego ze świadków. Kaczyński nie był wówczas osobą uprawnioną, by takich rzeczy się dowiadywać. W tym czasie premierem był Kazimierz Marcinkiewicz, a Kaczyński był szefem partii PiS. Ziobro w tej sprawie składał zeznania w prokuraturze, był tam też po to, by usłyszeć zarzuty. To było w styczniu 2009 r., a warto przypomnieć, że w tej właśnie sprawie latem 2008 r. PiS urządziło w Sejmie wielką awanturę, byleby tylko nie dopuścić do pozbawienia Ziobry immunitetu. Ostatecznie Ziobro został zmuszony, by zrzec się immunitetu. Ale sprawa w międzyczasie trochę się skomplikowała, gdyż prokuratura płocka również wnioskowała o pozbawienie immunitetu prokuratora Miłoszewskiego. Tymczasem, po prawnych bataliach, sąd dyscyplinarny dla prokuratorów uchylił ten wniosek, nie dopatrując się, by w danej sprawie Miłoszewski przekroczył prawo. Czy oznacza to, że i Ziobro zostanie uniewinniony? Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Płocku, Iwona Śmigielska-Kowalska, nie chce niczego przesądzać. „Inna może być odpowiedzialność zwierzchnika, a inna podwładnego – mówi. – Na razie nasi prokuratorzy czekają na uzasadnienie orzeczenia. Jak je uzyskamy, przeanalizują je i podejmą decyzję merytoryczną w tej sprawie”. To niejedyna sprawa, która toczy się w płockiej prokuraturze, w której wyjaśnienia składać musiał Zbigniew Ziobro. Ta druga dotyczy nielegalnych nacisków na prokuratorów, których miano dopuszczać się w Ministerstwie Sprawiedliwości za czasów Ziobry. Sprawa ma dłuższą historię. Wszystko zaczęło się jeszcze w roku 2007, za czasów rządów PiS, kiedy Stowarzyszenie Prokuratorów RP w liście do prokuratorów zaapelowało, żeby nie ulegali naciskom politycznym. Czynności sprawdzające w tej sprawie podjęła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Przesłuchała ona m.in. ówczesnego prezesa Stowarzyszenia Prokuratorów, płk. Krzysztofa Parulskiego, który wymienił przypadki nacisków na prokuratorów oraz zastraszania i karania. Mimo tych zeznań prokuratura wojskowa odmówiła wszczęcia śledztwa. I sprawa pewnie by umarła śmiercią naturalną, gdyby nie… dr Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich, który uznał, że odmowa wszczęcia śledztwa była zbyt pochopna. Na skutek jego interwencji Prokuratura Apelacyjna w Warszawie skierowała sprawę do Płocka, gdzie w marcu 2008 r. wszczęto postępowanie sprawdzające. Przesłuchano m.in. Marka Staszaka, Janusza Kaczmarka, Andrzeja Kaucza, Małgorzatę Wilkosz-Śliwę, Janusza Niekrawca… Sprawa jest o tyle ciekawa, że pokazuje cały mechanizm,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2009, 2009

Kategorie: Kraj