Nikt nie ukrywa, że w naszym kraju nie jest łatwo żyć, sami uchodźcy to podkreślają Marta Zdzieborska – dziennikarka, autorka książki reporterskiej o uchodźcach w Polsce „Tamtego życia już nie ma” Bohaterami twojego reportażu są m.in. Zaha i jej mąż Magomed, uchodźcy z Czeczenii, Szirin, uchodźczyni z Iranu, Zarema z Inguszetii. Jak ich znalazłaś? – To była długa droga. Działałam od ogółu do szczegółu. Na początku chciałam poznać sam system pomocy uchodźcom w Polsce. Odwiedzałam różne ośrodki, np. w Grupie koło Grudziądza, w Białymstoku, w Dębaku-Podkowie Leśnej. Później starałam się dotrzeć do osób ze statusem uchodźcy. Im poświęciłam w książce najwięcej miejsca, należą do garstki szczęśliwców, którzy dostali w Polsce ochronę międzynarodową. Jak do nich docierałaś? – Przez organizacje pozarządowe. Wcześniej zresztą funkcjonowałam w tym systemie: kiedyś byłam na stażu w CEAR, organizacji pomocowej w Madrycie, która wspiera uchodźców, prowadziłam też portal Refugee.pl, dzięki któremu w ogóle zainteresowałam się sytuacją uchodźców w Polsce. Przez kilka lat pracowałam w Polskiej Akcji Humanitarnej, która prowadziła projekty pomocowe w ośrodkach dla uchodźców. Tak szukałam osób, które miały do opowiedzenia ciekawe historie. Która najbardziej cię poruszyła? – Historia B., uchodźczyni z Iraku, tłumaczki, która przez zaledwie półtora roku pracowała dla wojsk amerykańskich. Ta praca zaważyła na całym jej życiu. Ekstremiści zamordowali jej siostrę z zemsty za to, że B. współpracowała z Amerykanami. Ta trauma ciągnie się za nią. Po przyjeździe do Polski do problemów psychologicznych doszły trudności z adaptacją w nowym środowisku. W związku z tym, że ma ponad 50 lat, trudno jej było znaleźć pracę. Ostatecznie dostała w Warszawie mieszkanie socjalne w ramach budżetu miejskiego (stolica jako jedyne miasto w Polsce co roku przekazuje ze swoich zasobów pięć mieszkań osobom ze statusem uchodźcy lub ochroną uzupełniającą). Teraz ma swój kąt, jest w stanie się utrzymać, jednak przez ostatnie dwa lata tułała się po rodzinie i znajomych w Europie, pół roku spędziła w Warszawskim Ośrodku Interwencji Kryzysowej. Cały czas musi się spotykać z psychologiem. Trauma ciągnie się za nią. Jeszcze z nią się nie uporała. Bohaterowie mieli opory, by z tobą rozmawiać? – W większości przypadków zaufanie pojawiło się niemal od razu. Być może dlatego, że byłam związana z organizacjami pozarządowymi, temat uchodźców nie był mi obcy. W jednym przypadku potrzebowałam więcej czasu. Chodziło o Satsitę, Czeczenkę, która w Łomży pomagała uchodźcom jako mentorka. Ostatecznie stała się moim przewodnikiem w społeczności Czeczenów w Łomży. Pomogła mi dotrzeć do wielu osób. Co sprawiło, że uchodźcy przed tobą się otwierali? – Ci, którzy zgadzali się na wywiad, mieli bardzo dużą potrzebę opowiedzenia swojej historii, podzielenia się swoją traumą. Tak zwykle bywa, kiedy ludzie czują się niezrozumiani, osamotnieni, brakuje im kontaktu z bliskimi. Taka sytuacja może sprzyjać wyolbrzymianiu pewnych faktów, a umniejszaniu innych. W jaki sposób weryfikowałaś ich historie? – Byłam w kontakcie z pracownikami organizacji pozarządowych, którzy mieli do czynienia z tymi osobami i wiedzieli, jaki jest status ich spraw. W przypadku niektórych uchodźców miałam wgląd w dokumentację z Urzędu ds. Cudzoziemców. Duże znaczenie miało to, że większość bohaterów otrzymała status uchodźcy. To swego rodzaju miernik, biorąc pod uwagę, jak niewiele osób dostaje ochronę międzynarodową w Polsce. W maju 2015 r. ok. 72% Polaków popierało przyjmowanie uchodźców przez nasz kraj. W czerwcu 2018 r. 60% sprzeciwiało się przyjmowaniu uchodźców z krajów objętych konfliktami zbrojnymi. Dlaczego w ciągu trzech lat tyle się zmieniło? – Na pewno wpłynęły na to m.in. zamachy terrorystyczne w Paryżu czy Brukseli. Jednak temat uchodźców stał się przede wszystkim skrajnie polityczny. Z jednej strony, mamy osoby, które uważają, że powinniśmy przyjmować uchodźców bez względu na konsekwencje, bez limitów, nie bacząc na bezpieczeństwo. Z drugiej strony, są u nas ludzie, którzy uważają, że powinniśmy zamknąć Polskę przed zalewem uchodźców, szczególnie muzułmańskich. Często dochodzi też do żonglerki terminami uchodźca i migrant. Większość ludzi nie miała nigdy kontaktu z uchodźcami i wiedzę na ich temat czerpie z mediów. A te nagłaśniają głównie przypadki gwałtów czy innych przestępstw popełnianych przez cudzoziemców. W ten sposób rodzi się lęk. Przed 2015 r. niewiele wiedzieliśmy o jednych i drugich. – Wtedy ten temat rzadko pojawiał się w mediach.