11 tysięcy matek w szkolnych ławkach. Czy minister Giertych chce im pomóc, czy je kontrolować? Magda Błachuta chodzi do pierwszej klasy liceum. Jest bardzo szczuplutka, nikt by nie pomyślał, że miesiąc temu urodziła Wiktorię. Właśnie wraz z mamą i siostrą wykąpały ją. Ola, siostra Magdy, jest w ostatniej klasie gimnazjum, to trzecia mama małej. Smaruje ją oliwką, karmi butelką, usypia, kołysząc na rękach. – Mam chłopaka, ale pewne rzeczy są jeszcze przed nami – wyznaje – dostałam dzięki Magdzie lekcję życia. Jestem bardziej świadoma, wiem, że gdy nadejdzie czas, będę o wszystko pytać i korzystać z zabezpieczeń. Magda i jej mama Ewa są wobec siebie bardzo szczere. Ale nie zawsze tak było. – Gdy nie dostałam okresu, pomyślałam, że jestem w ciąży. Kupiłam test, wyszedł pozytywnie. Pokazałam go chłopakowi. W pierwszej chwili chciałam usunąć, bardzo się bałam, co powiedzą rodzice, wstydziłam się. Ale chłopak wybił mi to z głowy. W tym początkowym okresie pomógł mi psychicznie, rozmawiał ze mną, był opiekuńczy. Potem zwierzyłam się przyjaciółce, która też była w ciąży, a jest trochę młodsza. Zabrała mnie do ginekologa, do którego sama chodziła. Pierwszy raz byłam na badaniu, bardzo się bałam. Mama tyle razy mi mówiła, żebym uważała, dlatego bałam się jej reakcji, tym bardziej że wiele moich koleżanek przeszło w domu piekło. Ta moja przyjaciółka nie ma lekko. Mieszka z rodzicami, ale oni nie akceptują jej dziecka, nie pomagają w niczym, nawet wózka jej nie kupili, dopiero dostała od znajomych. Jest bardzo dzielna. Ja mam dużo łatwiej, rodzina mi pomaga. – Podejrzewałam, że Magda jest w ciąży, ale nic nie mogłam z niej wyciągnąć. Jest taka chuda, że w ogóle nie było widać brzuszka. Dowiedziałam się pocztą pantoflową – Magda powiedziała kuzynce, ta mojej siostrze, a ona mnie. Nie czułam złości do córki, tylko bardzo się o nią martwiłam. Jestem opiekunką medyczną, zajmuję się starszymi ludźmi i wiem, jakie tragedie i problemy przeżywają. Nigdy nie zostawiłabym swojego dziecka bez pomocy, było mi przykro, że mi nie zaufała, że się nas bała. Ewa Błachuta bardzo się ucieszyła, że córka przynajmniej regularnie chodziła do lekarza. Chociaż ma pretensje, że nie przyjrzał się dokładniej jej wynikom, bo gdy Magda wylądowała miesiąc przed porodem w szpitalu z powodu skurczów, okazało się, że ma silną anemię i musiała mieć przetaczane cztery litry krwi. Dlatego zatrzymano ją w szpitalu na święta. – To były trudne chwile, córka czuła się bardzo osamotniona, ledwo wracałam od niej do domu, dzwoniła, żebym przyszła z powrotem. Wszyscy ją odwiedzali, zauważyłam, że jeszcze bardziej zbliżyły się z Olą, ale Magda najbardziej potrzebowała mojej obecności. Czuła się wtedy bezpieczna. – To było dla mnie straszne przeżycie, czułam się taka słaba psychicznie, mimo że wszyscy byli dla mnie życzliwi. Trochę bałam się lekarzy i położnych, miałam wrażenie, że mnie potępiają, że tak wpadłam. Najgorsze chwile przeżywałam po porodzie, jak wróciłam do domu i uzmysłowiłam sobie, że już nie jestem sama, że koniec z beztroską, dotychczasowym życiem, wolnym czasem. Czuję się bardziej dojrzała, ale czasem konieczność odpowiedzialności przytłacza mnie. Chciałabym spotykać się, chodzić na imprezy, a mam poczucie, że nie powinnam tego robić. Nie umiem tego uczucia nazwać, to takie rozdarcie? A jak jestem w szkole, ciągle myślę, co z Wiktorią, piszę SMS-y, jak ona się czuje – mówi Magda. Chłopak Magdy interesuje się i nią, i dzieckiem. Ale sam ma trudną sytuację, wychowuje się w domu z licznym rodzeństwem i tylko z mamą. Nie ukończył szkoły, nie ma pracy. – Nie wiem, czy mamy szansę na wspólne życie. Jak nie będzie odpowiedzialny, nie będzie pracował, to nie mogę się z nim wiązać. Przedtem nie myślałam tymi kategoriami. Nauczyciele potraktowali ją bardzo ciepło, zresztą nie jest pierwszą młodą mamą w tej szkole. Dostała nawet paczkę z rzeczami dla Wiktorii. Magda uważa, że przepis ograniczający jej prawa do córki jest nieporozumieniem. – Wszystko za mnie i Wiktorię musi podpisywać mama. Jutro mamy mieć ustanowioną opiekę, była tu kuratorka obejrzeć mieszkanie, warunki, pytała, czy jesteśmy rodziną patologiczną. To było trochę poniżające. W ogóle nie wiem, jakie mam prawa jako matka i kobieta, wygląda na to, że prawa ma tylko moja mama. Chodzę już do szkoły,