Właścicielka, która przejęła mieszkanie Jolanty Brzeskiej, wycenia je na milion złotych Mieszkanie, w którym Jolanta Brzeska, zamordowana działaczka ruchu lokatorskiego, przeżyła ponad 60 lat, zostało właśnie wystawione na sprzedaż. Nowa właścicielka oczekuje za nie 1 mln zł. „Unikalna okazja, mieszkanie w przedwojennej kamienicy w stylu art déco z 1932”, zachęca w ogłoszeniu agencja nieruchomości. Prawdziwy kąsek Mowa o budynku przy ul. Nabielaka 9 na Sielcach w Warszawie. Wbrew temu, co można przeczytać w ogłoszeniu, kamienica nie jest przedwojenna. W 1950 r. wybudowała ją firma należąca do ojca Jolanty Brzeskiej. Przy budowie pomagali ludzie, którzy później stali się sąsiadami Brzeskich. Przed wojną przy Nabielaka stała kamienica wybudowana w 1932 r., ale podczas powstania warszawskiego została doszczętnie zniszczona. Mieszkanie Brzeskiej to faktycznie nie lada kąsek. Trzy pokoje na 80 m kw. Do tego, jak na kamienicę przystało, lokal ma 3 m wysokości. Cenę do 12 tys. za metr podbija też lokalizacja – zaledwie 100 m od Łazienek. Widać, że nowym właścicielom opłacało się kupić roszczenie do kamienicy. Jolanta Brzeska w mieszkaniu przy Nabielaka spędziła całe życie. Regularnie płaciła czynsz miastu. Do 2006 r., kiedy kamienicę przejął Marek Mossakowski. „Zamieszkaj w towarzystwie ludzi ze świata kultury i nauki”, można przeczytać w ogłoszeniu zamieszczonym przez agencję nieruchomości. Nie ma w nim mowy o tym, że dotychczasowi mieszkańcy zostali z kamienicy skutecznie wykurzeni. W jaki sposób? Właściciel wprowadził karne opłaty w wysokości 2 tys. zł za rzekome nielegalne korzystanie z mieszkań. Zastraszyć nie dała się tylko rodzina Brzeskich, która zaczęła się procesować z Mossakowskim. W międzyczasie banda zbirów próbowała się wedrzeć do mieszkania pani Jolanty i jej rodziny, wycinając drzwi szlifierką. Kiedy wezwano policję, wyszło na jaw, że bez wiedzy Brzeskich w ich mieszkaniu zameldował się właściciel. Kazimierz Brzeski, mąż Jolanty, źle zniósł nocne najście. Dwa miesiące po ataku bandytów ze szlifierką pogotowie zabrało go do szpitala. Po tygodniu już nie żył. Jolanta Brzeska nie ustawała jednak w walce o swoje mieszkanie. Działała w Komitecie Obrony Lokatorów. 1 marca 2011 r. kobieta została najprawdopodobniej uprowadzona z domu. Tydzień później w Lesie Kabackim odnaleziono jej szczątki. Została spalona żywcem. Jej zabójców nie ujęto, a śledczy początkowo przyjęli żenującą hipotezę o samobójstwie. Niech córka zapłaci Po zabójstwie Jolanty Brzeskiej klucze do jej mieszkania przetrzymywała policja, która prowadziła w nim czynności dochodzeniowe. Dopiero po pewnym czasie Magda Brzeska dostała zgodę na wejście do środka w celu zabrania pozostałych po rodzicach rzeczy. – W mieszkaniu matki znajdowały się stare meble sporych rozmiarów. Ich wywiezienie prywatnym samochodem zajęło trochę czasu. Nie miałam pieniędzy na wynajęcie firmy transportowej. W czerwcu 2012 r. włożyłam klucze do koperty i wysłałam do właścicielki – mówi. Nie był to jednak koniec sporu o mieszkanie przy ul. Nabielaka. Półtora roku po śmierci Jolanty Brzeskiej Barbara Z., matka Marka Mossakowskiego, na którą ten przepisał kamienicę, zażądała od Magdy Brzeskiej zapłaty za „bezumowne korzystanie z lokalu”. Sprawa trafiła do sądu. Barbara Z. domagała się ponad 50 tys. zł. W pierwszej instancji sąd nie dał się przekonać córce działaczki lokatorskiej, która argumentowała, że przy Nabielaka nie mieszka już od 2002 r. – Oprócz zeznań świadków dostarczyłam także zaświadczenia z przedszkola i szkoły w Legionowie, gdzie chodzi moje dziecko. A także od lekarzy, którzy przychodzili z domowymi wizytami zarówno do mnie, jak i do syna – wyjaśniała. Dla sądu jednak kluczowy okazał się fakt, że Magda Brzeska ciągle była zameldowana na Sielcach. Brzeska odwołała się od wyroku. Ostatecznie wygrała w drugiej instancji, a wyrok się uprawomocnił. Podobnie zakończyła się druga sprawa, którą Brzeskiej wytoczyła Barbara Z. Tym razem właścicielka domagała się 14 tys. zł. Magda Brzeska z nowymi właścicielami kamienicy przy ul. Nabielaka nie ma już żadnego kontaktu. Po morderstwie matki stara się żyć normalnie. – Życie toczy się dalej, ale cały czas męczy mnie to, że nie udało się wyjaśnić, co tak naprawdę wydarzyło się w marcu 2011 r. – przyznaje. O reprywatyzacji kamienicy mówi: – Nie rozumiem, jak można było oddać komuś coś, czego przecież nie było. Kamienica