Od Lutra nauczyliśmy się, że każdy ma własny rozum i powinien nim się kierować Kiedy przybijał swoje tezy przeciw odpustom – jeśli rzeczywiście miało to miejsce – 31 października 1517 r., a więc dokładnie 500 lat temu, na drzwiach kościoła zamkowego w Wittenberdze, Luter nie wiedział, że wiatr historii zaczął już hulać z olbrzymią siłą po Europie. Nie chciał publicznego sporu o odpusty. To przyjaciele i znajomi, wbrew jego intencji, a nie było wtedy prawa autorskiego, kopiowali i przepisywali jego tezy, tak że po kilku tygodniach znały je całe Niemcy. Od tego momentu sprawy potoczyły się błyskawicznie. Sprowokowany do zajęcia stanowiska Luter wystąpił zdecydowanie. Bronił swoich poglądów i wyjaśniał je przed władzami kościelnymi. Wezwany na spotkanie z kard. Kajetanem do Augsburga w 1518 r. odmówił odwołania swoich nauk. W 1520 r. w Wittenberdze spalił publicznie przy akompaniamencie radosnych okrzyków skierowaną przeciw niemu bullę papieską. W 1521 r. został ekskomunikowany. Skazany przez sejm Rzeszy w Wormacji ukrywał się, chroniony przez swojego stronnika, elektora saskiego Fryderyka Mądrego. W 1522 r. wrócił bezpiecznie do Wittenbergi, na uniwersytet, gdzie nauczał jako wykładowca Pisma Świętego. Stamtąd działał aktywnie na rzecz budzącej się reformacji. Ruch protestancki szybko nabierał rozmachu, dzieląc Niemcy, a potem i całą Europę, na część katolicką i protestancką. Reakcją Watykanu była kontrreformacja – ofensywa zapoczątkowana na soborze trydenckim (1545-1563). Rzym bronił się przed zagrożeniem w sposób tradycyjny, zwierając szeregi, precyzując własną doktrynę, potępiając i wyklinając. Adwersarzy nazywał odstępcami i heretykami. Z dogmatu czynił coraz bardziej narzędzie walki, młot na heretyków, a nie religijną prawdę oświecającą duszę wierzącego. Złamany monopol Było już jednak za późno. Nowe prądy religijne popłynęły przez Europę na Wyspy Brytyjskie, z czasem do Ameryki i zamorskich kolonii. Katolicka kontrofensywa potrafiła co najwyżej ochronić dotychczasowy stan posiadania. Złamany został monopol ideologiczny Rzymu, osłabły wpływy polityczne katolicyzmu w całym ówczesnym świecie. Od tego czasu nic już nie było takie samo w Europie. Podział ten stworzył nową kulturę europejską, wolną od dominacji jednej konfesji. Rodził się prawdziwie nowy świat. W umożliwieniu zrozumienia ewolucji religii w Europie protestantyzm ma znaczenie fundamentalne. Rozpoczął długą historię ćwiczeń z pluralizmu. Wiele wieków minęło, zanim zrozumiano, że jeśli nie można czegoś zmienić, trzeba się nauczyć z tym żyć. Do wszystkich stron sporu, także katolików, stopniowo docierało przekonanie, że ideologicznego monopolu papiestwa nie da się przywrócić. A chrześcijaństwo podzielone to także różnorodność – i może nie ma w tym nic złego? Kropla drążyła skałę. Spory wzniecone wtedy są żywe do dziś. Zwolennicy akceptacji pluralizmu konfesji będą systematycznie atakowani przez integrystów, podkreślających różnice – pielęgnujących różnice, żyjących z różnic. Jednakowoż, szczęśliwie, wszystkie strony konfliktu niejako bezwiednie pogodziły się z liberalną doktryną wolności wyznawania własnej wiary. Wewnętrzna przemiana O co jednak chodziło samemu Lutrowi 500 lat temu? Bo przecież nie tylko o odpusty. Zorganizowany przez niemieckiego kardynała Albrechta Brandenburskiego handel tzw. odpustami św. Piotra, aby sfinansować budowę bazyliki w Watykanie, był dla Lutra rzeczą nieznośną, ale miał on w głowie sprawy znacznie istotniejsze. Już wcześniej głęboko i systematycznie przemyśliwał swoją wiarę. Wspominał po latach przełom wewnętrzny, jakiego doznał za młodu w celi w wieży klasztoru w Wittenberdze. Nagle, podczas lektury „Listu do Rzymian”, jakby na nowo zrozumiał treści teologiczne, które nosił w sobie od dawna. Pojął, że poprzez wiarę już jest zbawiony. Osiągnął absolutną pewność własnego zbawienia, tego, że jest w łasce uświęcającej. Owo „przeżycie z wieży”, choć historycy spierają się o jego dokładną datę, stanowi klucz do zrozumienia procesu przemiany wewnętrznej Lutra z posłusznego augustiańskiego mnicha w upartego buntownika, który stanął przeciwko najmożniejszym tego świata. I zwyciężył! Przemiana przyniosła mu olbrzymią ulgę, pisał, że poczuł się wtedy „jak nowo narodzony”. Był pewien, że jest zbawiony, oczyszczony, a nie potępiony, że został uwolniony od zła, które gnębiło jego duszę. To właśnie Lutrowa pewność bycia w łasce uświęcającej najbardziej poirytowała kard. Kajetana. Zażądał od niego, by odwołał ten uzurpatorski pogląd. Człowiek nie może mieć takiej pewności, nie jest Bogiem i nie ma wglądu w boskie