Wszyscy płyniemy statkiem, który już dawno obrał kurs na katastrofę Ruben Östlund – szwedzki reżyser, scenarzysta i montażysta filmowy Jakie trzy rzeczy zabrałbyś na bezludną wyspę? – Nadajnik GPS i kuchenkę gazową, żebym mógł zagotować wodę. Nie jest to specjalnie oryginalne, ale to przyszło mi od razu do głowy. A nie np. precle? – Nie. Myślę jednak, że bohaterowie „W trójkącie” woleliby mieć precle jako trzecią niezbędną do przeżycia rzecz. Aby zdobyć pożywienie w warunkach bezludnej wyspy człowiek zrobi wszystko. A ty jak poradziłbyś sobie w takiej ekstremalnej sytuacji? Chodzi mi o męski instynkt przetrwania. – Spróbowałbym polegać na moich umiejętnościach społecznych. Jako reżyser chyba jestem dość uzdolniony w tym zakresie. Starałbym się manewrować grupą za pomocą tej umiejętności, ponieważ nie wiem, jak rozpalić ognisko, jak złowić i przyrządzić rybę. Naprawdę! Nie jestem też żadnym ciachem, aby moją walutą w takiej survivalowej sytuacji była uroda, więc raczej seks za pożywienie, tak jak w filmie, nie wchodziłby w rachubę. Zaczęliśmy rozmowę od bezludnej wyspy, to na niej rozgrywa się ostatnia część twojego filmu „W trójkącie”. To tutaj dokonuje się całkowite odwrócenie społecznych hierarchii i demistyfikacja naszych wyobrażeń o sobie i innych. – Razem z bohaterami, młodą parą influencerów modowych, gwiazd mediów społecznościowych, pływamy luksusowym jachtem w otoczeniu milionerów i obsługującej ich załogi, delektując się przepychem, aż do momentu katastrofy, w wyniku której całe to towarzystwo ląduje na bezludnej wyspie. Chodziło mi o stworzenie sytuacji, w której nagle wszystko zostaje moim bohaterom odebrane, i przyjrzenie się, kim są naprawdę. Bez lajków, pieniędzy, mitów o własnej doskonałości, które stają się bezużyteczne, no i bez opłacanej służebności i uprzejmości tych, którzy na jachcie pracują. Ci drudzy, dzięki zaradności i samodzielności o wiele lepiej radzą sobie survivalowo, ale kiedy zyskują dzięki temu władzę nad dawnymi chlebodawcami, ujawniają skrywaną wcześniej bezwzględność. Podział na biednych dobrych i bogatych łajdaków nie jest więc tutaj oczywisty. Chciałem złamać konwencję, pokazać, że nie ma klasy uprzywilejowanej, że umowa społeczna, norma to coś bardzo kruchego. Stawiam moich bohaterów w sytuacjach niekomfortowych dla nich i niezręcznych dla widzów, po to by mogli się wczuć w ich położenie. Wykorzystujesz tu też osobiste doświadczenia – absurdy bycia mężczyzną w XXI w. W Cannes któryś z krytyków określił twoje ostatnie filmy, „Turystę”, „The Square” i „W trójkącie”, jako trylogię kryzysu męskości. – W każdym z tych filmów rola mężczyzny jest kwestionowana na podstawie oczekiwań stawianych przez społeczeństwo. Wiele sytuacji, z którymi mamy do czynienia w tym filmie, to coś, czego sam doświadczyłem. Na przykład płacenie rachunku w restauracji. Zdarzyło się to, kiedy poznaliśmy się z moją żoną Susan. Pomyślałem wtedy: „OK. To, bym zapłacił, jest związane z oczekiwaniem, kim jestem jako mężczyzna, a jednocześnie chcę jej zaimponować”. Zaraz potem przyszła inna refleksja: „Chcę, żebyśmy byli równi, ponieważ za bardzo ją lubię i to nie zadziała, jeśli mam być tatuśkiem w tym związku”. To właśnie takie momenty, w których mam problem z byciem mężczyzną. Zastanawiam się, co to znaczy być mężczyzną, jaka jest dzisiaj jego rola, z jakimi stereotypami nadal się mierzymy, co chciałbym zrobić, a co czuję, że powinienem zrobić. Ta scena w filmie, walka o to, kto zapłaci rachunek w restauracji – to był jeden z najboleśniejszych momentów dla mnie jako mężczyzny. Dlaczego? – Rozmowy o tym, kto płaci, są takie… nieseksowne! Kobiety błyskawicznie zauważają i wyłapują moment, kiedy wzrok mężczyzny zatrzymuje się na tacce z rachunkiem. Wręcz same prowokują, by spojrzał, i z uroczym uśmiechem zapewniają, że to bardzo miłe, że zechce uregulować rachunek. No i wtedy nie mam innej opcji niż zapłacić. Źle się czuję z tym, że nie mam wyboru, że taka sytuacja jest na mnie wymuszona. A jeśli bym zaprotestował, to kobieta czułaby się na sto procent urażona. Nie chodzi o to, że nie chcę zapłacić, ale nieznośna jest dla mnie taka presja, bo tak wypada. Co sądzisz o polityce płci w przemyśle filmowym, o sposobie, w jaki mężczyźni i kobiety rozmawiają o pieniądzach? – W związku z tym, że kobietom zawsze płaci się mniej niż mężczyznom, kobiety stają się bardziej zainteresowane tym, jak zarabiają, kiedy wchodzą do przemysłu filmowego. Wielu mężczyzn wchodzących do branży
Tagi:
#MeToo, Aldous Huxley, Bertolt Brecht, biznes, bogactwo, elity, Europejska Akademia Filmowa, feminizm, festiwal filmowy w Cannes, gospodarka, historia klasy robotniczej, historia lewicy, historia ludowa, historia społeczna, influencerzy, kapitalizm, Karol Marks, kino, kino artystyczne, kino europejskie, klasa próźniacza, klasy społeczne, komunizm, konserwatyzm, korporacje, kryzys męskości, kultura, kultura szwedzka, Lewica, Maria Callas, marksizm, Marylin Monroe, Michael Haneke, neoliberalizm, nierówności, Nowa Lewica, oligarchowie, Onassis, podziały klasowe, polityka tożsamości, pracownicy, prawa pracownicze, prawica, przedsiębiorcy, reżyserowie filmowi, Ronald Reagan, rosyjscy oligarchowie, Ruben Östlund, Skandynawia, socjaldemokracja, socjalizm, socjologia, społeczeństwo, stara lewica, sztuka, Szwecja, The Square, W trójkącie, walka klas, Winston Churchill, wojny kulturowe, Woody Harrelson, Zlatko Burić, Złote Palmy, związki zawodowe