Urobek artystyczny

Urobek artystyczny

Pranie, a właściwie płukanie kombinezonu jaskiniowego w warunkach domowych z uwagi na wymóg oszczędzania wody nie przebiega tak, jak bym sobie tego życzył. Bo chciałbym tej czynności oddawać się długo i nieśpiesznie. Optymalnym rozwiązaniem jest pranie w potoku, ale takie luksusy pamiętam tylko z kultowego obozowiska PZA na Polanie Rogoźniczańskiej, opodal którego płynie Kirowa Woda. Po zejściu do bazy, a najczęściej dopiero nazajutrz, gdy się odespało kilkunastogodzinny wysiłek podziemny, można było wziąć ubłocony uniform, zanurzyć go w lodowatym strumieniu i czekać, aż woda go obmyje. Zwykle w terenie krasowym, zwłaszcza wysokogórskim, o wodę bieżącą niełatwo, wyprawowicze, zamiast myć kombinezony, po prostu je suszą, żeby nie wrócić pod ziemię w mokrym. Jednodniowe wypady podziemne, z których składa się lwia część mojej speleobiografii, kończą się jednak zawsze pod prysznicem – zimnym i silnym strumieniem spłukuję z dakronu brud, którym się oblepił. Najczęściej to brunatna glina z namuliska, czasem terra rossa, która spływa krwistą barwą, zdarza się także ciemnoszara barwa z płytszych jaskiń wypełnionych humusem, bywa też tak, że błoto jest czarne, kiedy do jaskini z powierzchni przedostaną się jakieś ropopochodne substancje albo np. otwór mieści się w starym tunelu kolejowym i ściany próżni pokrywa wieloletnia warstwa sadzy od parowozów. Drobne kamienie, żwir i piasek staram się wyłapywać, żeby nie zatkać odpływu. Mycie kombinezonu, mojej drugiej skóry do życia podziemnego, jest jedną z tych przyjemności, które graniczą z fetyszyzmem – mogę tylko domniemać jako człowiek, który nigdy nie był kierowcą, że nieekologiczne celebrowanie i przeciąganie mycia samochodu w warunkach przydomowych za pomocą szlauchu daje podobnie hipnotyczną rozkosz zmotoryzowanym. Znam jednak człowieka, który do jaskiniowego namuliska, a także rozmaitych „fusów” ziemi, które przywlekamy choćby między wibramami podeszew z długich wędrówek poza utartymi ścieżkami, ma stosunek jak najbardziej twórczy. Mikołaj Szpaczyński jest jednym z najciekawszych polskich twórców pokolenia milenialsów, a relacja człowieka z ziemią, jej wnętrzem, by nie rzec: wnętrznościami, stanowi zasadniczą część jego dorobku. W latach 2014-2015 powstała „Stopa terenowa”, naturalnej wielkości odlew stopy artysty wykonany z piasku, pyłu i innych okruchów ziemi, które wpadły mu do butów podczas wędrówek po jurajskich bezdrożach. W 2016 r. odtworzył i zarejestrował w „Jaskini w Diablej Górze” niebezpieczną przygodę z dzieciństwa, kiedy to w tajemnicy przed rodzicami zanurzył się w głąb ciasnej próżni i miał kłopoty z pokonaniem drogi powrotnej. Począwszy od 2019 r., Szpaczyński realizuje „Ciąg dalszy”, najbardziej niezwykły projekt artystyczny w historii polskiej speleologii. Opodal miejsca zamieszkania, w nieczynnym kamieniołomie w Jaworznie, odnalazł fragment krasu kopalnego, czyli otwór powstałej przed milionami lat jaskini, którą woda przez tysiąclecia kształtowała, a potem całkowicie zamuliła, nanosząc do środka gliniasty materiał. Zaczęła się celowo żmudna eksploracja obiektu – odkrywca zaczął wydłubywać glinę z korytarzy nie saperką czy łopatą, lecz za pomocą dłuta rzeźbiarskiego, dzięki czemu, jak sam komentuje, stał się „asystentem natury, który odsłania stworzoną przez nią rzeźbę”. W ciągu dwóch lat, w pozycji leżącej, odsłonił meandrującą próżnię na długości 24 m, nadal czyszcząc kolejne zaułki z nadzieją na tytułowy ciąg dalszy i zarazem lękiem, że któregoś dnia w sensie ścisłym dojdzie do ściany, zamykającej definitywnie drogę. Materialną, choć efemeryczną częścią projektu są rzeźby z cyklu „Odcinki” – pozornie abstrakcyjne kształty, będące jednak dokładnym odwzorowaniem przekroju poprzecznego kolejnych części odsłanianego korytarza. Rzeźby powstają z wydobytego urobku, czyli wybranego namuliska gliniastego, a w przestrzeni wystawienniczej szybko wysychają, pękają i ulegają degradacji. Szpaczyński zaczynał jako obiecujący malarz realista, ale dopiero zwrot ku jedynym w swoim rodzaju działaniom terenowym uczynił z jego sztuki zjawisko bezprecedensowe i fascynujące. Kiedy w środowisku grotołazów pojawiły się przecieki o nowej jaskini, ktoś wtarabanił się do środka z narzędziami górniczymi, celem przyśpieszenia prac wydobywczych. Artysta grzecznie, lecz stanowczo wyperswadował kopaczom ten pomysł, a potem cierpliwie zasypał tę część próżni, którą pod jego nieobecność odsłonięto. Szczególna, bez mała intymna relacja autora z obiektem nie dopuszcza interwencji zewnętrznych. Jaskinia Szpaczyńskiego to być może jedyny obiekt na świecie, który nie jest udostępniony do eksploracji nie ze względu na prace naukowe, archeo- lub paleontologiczne (namulisko groty jest pod tym względem

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2023, 2023

Kategorie: Felietony, Wojciech Kuczok