Droga do zjednoczenia Korei jest jeszcze daleka Jeszcze przed kilkoma tygodniami USA wzmocniły swe siły lotnicze w Korei Południowej. Potężna flota bombowców ma unicestwić masy “komunistycznych” czołgów, jeśli nieobliczalny Phenian wyda rozkaz zaskakującego ataku na Seul. Dziś Waszyngton mówi nie o bombardowaniach, lecz o zniesieniu sankcji wobec Korei Północnej. Oto w ub. tygodniu w Phenianie odbyło się spotkanie na szczycie, uznane od razu za “historyczne”. Po raz pierwszy liderzy obu państw koreańskich, formalnie od 50 lat pozostających w stanie wojny, Kim Dae Dzung z Południa i Kim Dzong Il z Północy, stanęli twarzą w twarz. Świat zaskoczył zwłaszcza Kim Dzong Il, tajemniczy “Drogi Przywódca” reżimu w Phenianie, bardzo rzadko pokazujący się publicznie, uważany przez zachodnie media niemal za pustelnika. W oficjalnych biografiach Dzonga wyczytać można, że potrafi on jednym strzałem z pistoletu z odległości 50 metrów rozbić pięć butelek, skomponował 6 oper w ciągu zaledwie dwóch lat, a przy tym znalazł czas na napisanie epokowych dzieł w rodzaju: “Musimy stworzyć jeszcze mocniejszy monolityczny system ideologii w społeczeństwie i w partii”. Niespodziewanie Dzong pokazał jednak, że potrafi roztaczać czar, może jeszcze nie w stylu zachodniego przywódcy, ale przecież w sposób, który wywołał w Korei Południowej prawdziwy podziw (mieszkańcy Północy nie mają możliwości swobodnego wypowiadania swoich myśli). Młodzi ludzie z Południa, widząc w telewizji swego uśmiechniętego “arcywroga”, doszli do wniosku, że syn “Wielkiego Przywódcy”, Kim Ir Sena, jest “odlotowy” (cool), zaś gospodynie domowe z Seulu uznały go za “atrakcyjnego mężczyznę”. Ale i Koreańczycy z Północy nie wierzyli zapewne własnym uszom, gdy głośniki państwowego radia, zamiast piętnować “marionetkowy reżim w Seulu”, poinformowały: “Z wizytą przybył prezydent Kim Dae Dzung”. Kim Dzong Il niespodziewanie przyjechał na lotnisko, by powitać swego gościa i uśmiechał się niemalże serdecznie. Zdobył się nawet na żart na temat swej osoby: “Wiem, że zachodnie media uważają mnie za pustelnika. Nie jestem jednak tak wielki, by zasłużyć na ten tytuł. Ostatnio zresztą odbyłem w tajemnicy kilka podróży do takich krajów, jak Indonezja i Chiny. Jeżdżę tu i tam, lecz ludzie o tym nie wiedzą”. Na pożegnanie obaj prezydenci podali sobie ręce i objęli się w geście przyjaźni. “Drogi Przywódca” przyjął zaproszenie do złożenia wizyty w Seulu, który wciąż znajduje się w zasięgu jego tysięcy rakiet i dział. Koreańczycy zrozumieli, że być może w dziejach podzielonego kraju doszło do przełomu – w Korei, może bardziej niż gdziekolwiek na świecie, liczą się gesty. Rezultatem szczytu był czteropunktowy wspólny komunikat, wydany 15 czerwca. Obie strony zapowiedziały budowę zaufania i pojednanie poprzez współpracę i wymianę kulturalną, sportową, ekologiczną i medyczną, rozpoczęcie kooperacji gospodarczej, a przede wszystkim wszczęcie działań na rzecz zjednoczenia kraju. Prezydent Korei Płd. witany był w ojczyźnie jak triumfator. Po powrocie do Seulu oświadczył: “Wierzę, że zjednoczenie jest możliwe”. Jak pisze brytyjski tygodnik “Economist”, Kim Dzong Il zgodził się na spektakularne spotkanie tylko za cenę ogromnej pomocy ekonomicznej z Seulu. Nie można więc wykluczyć, że Korea Północna wykorzysta drogi i linie kolejowe, które zbudują jej Koreańczycy z Południa, tylko po to, by przysłać jeszcze więcej czołgów i żołnierzy nad granicę, i tak będącą przecież najbardziej zmilitaryzowanym i “wybuchowym” regionem świata. Być może jednak tak się nie stanie. Poprzednie układy zawierali urzędnicy niższego szczebla, ale tym razem sam szef stalinowskiego reżimu w Phenianie zaangażował swój autorytet. Czerwcowy szczyt jest w każdym razie najpoważniejszym sygnałem na rzecz pokoju i odprężenia na Półwyspie od czasu zakończenia wojny koreańskiej (1950-1953). Komentatorzy przypuszczają, że jeżeli “Drogi Przywódca” rzeczywiście przybędzie do Seulu (jako data rewizyty wymieniany jest wrzesień), może się to skończyć podpisaniem układu pokojowego. Niewątpliwie do zmiany kursu zmusiła Phenian katastrofalna sytuacja ekonomiczna. Nie przypadkiem jeszcze przed spotkaniem na szczycie Korea Południowa obiecała przekazać Północy 200 tysięcy ton nawozów sztucznych i 450 milionów dolarów w ramach pomocy gospodarczej. Korea Północna od 1995 roku przeżywała klęskę głodu, której skutki łagodzone są bardzo powoli. Przyczyniły się do niej zarówno nieurodzaje, jak i niewydolność gospodarki planowej w stalinowskim stylu. Zabrakło nawozów,
Tagi:
Marek Karolkiewicz