Analfabeci uczuć
Polacy nie potrafią wyrażać tego, co czują W jednej z „Rozmów w toku” Ewy Drzyzgi wystąpił chłopak, który dostał wyrok za brutalne pobicie własnego ojca. Wystąpił także znienawidzony przez niego ojciec, który wyznał, że cały dorobek życia poświęcił dla syna. Jednak na pytanie prowadzącej: „Czy kiedykolwiek powiedział pan synowi, że go kocha?”, spojrzał zdumiony. „Przecież to wiadomo”. Okazało się, że nigdy ze sobą nie rozmawiali. Mijamy się z najbliższymi: spotykamy w sypialni na szybki seks lub w kuchni na szybką kolację. Udając, że trzymamy rękę na pulsie, pośpiesznie wymieniamy informacje i biegniemy dalej. Nie wiemy, co nęka partnera, co u dzieci. Zamiast rozmowy dla uspokojenia sumienia wystarczy nam znajomość faktów – jaki stopień z klasówki, jak poszło zebranie, co słychać u przyjaciółki. Nakarmieni danymi czujemy się uspokojeni. Tymczasem więzi międzyludzkich nie można traktować tak samo jak wieczornych wiadomości. To, co robimy sobie i innym, zamienia nas w emocjonalnych analfabetów. Spychając „na później” emocje, uczucia i głębokie rozmowy, oduczamy się normalnych ludzkich kontaktów, zastępując je zdawkowymi mailami i SMS-ami. Na co dzień często brak nam motywacji do autentycznego, głębszego życia. Kultura wyrażania emocji jest bardzo wymagająca. Zwykle zatrzymujemy się na poziomie zewnętrznym, zmysłowym. – Brakuje nam nieraz woli i świadomości docierania do głębszych pokładów ludzkiego życia – uważa o. Józef Augustyn, jezuita, autor książki „Świat naszych uczuć”. – To sprawia, że lekceważymy zarówno własne, jak i cudze życie wewnętrzne, a wraz z nim nasze i cudze emocje. Egoizm, zdaniem o. Augustyna, to konsekwencja powierzchownego życia. A wraz z powierzchownym życiem przychodzi też powierzchowne traktowanie uczuć. Gadał dziad do obrazu Pan X zmęczony po pracy zasiada do stołu i mówi: „Miałem ciężki dzień…”. Żona na to: „Rura nam przecieka w łazience”. Niezrażony małżonek ciągnie swój wątek: „Mam dosyć czasem tej roboty…”. Pani X: „Obiecałeś już w zeszłym tygodniu, że coś z tym zrobisz! No, ale ty w ogóle mnie nie słuchasz”. Prof. Zbigniew Nęcki, kierownik katedry psychologii stosunków międzyludzkich Uniwersytetu Jagiellońskiego, ma nawet specjalne określenie na rozmowy małżeńskie: monologi w diadzie. Partnerzy mówią o swoich sprawach, nie zwracając uwagi na to, co mówi druga osoba, w rezultacie zamiast dialogu powstają dwa monologi. Nie ma w naszej kulturze miejsca dla słuchacza, a więc na prawdziwą rozmowę. Brak umiejętności wyrażania emocji jest wyrazem pewnej kultury. Jesteśmy złaknieni zainteresowania swoją osobą, ale nie umiemy odwzajemnić uwagi. Chwilowy rozkwit głębokich rozmów przypadł w Polsce na czasy wojny i PRL. Jednak współczesne Polaków rozmowy istnieją głównie w audycjach dla nocnych Marków lub jako talk-show, bo w życiu codziennym, po pierwsze, szkoda nam czasu, a po drugie, nie potrafimy już rozmawiać o ważnych sprawach. Wolimy cudze wzruszenia, bo własnych często nie umiemy doświadczyć. Z badań IPSOS Demoskop wynika, że co piąta osoba oglądająca talk-show Ewy Drzyzgi płacze ze wzruszenia. Dr Joanna Heidtman, psycholog występująca w tym programie, wyjaśnia: – Ludzie patrzą na ten program jak na przedstawienie, bo fascynuje ich postać prowadzącej. Ona potrafi rozmawiać, słuchać i zadawać pytania, a ten talent jest czymś wyjątkowym dla widzów. Ewa Drzyzga w jednym z czatów internetowych ujęła to tak: „Gdybym nie była wrażliwa na problemy gości, którzy występują w „Rozmowach…”, to ten program nie miałby w ogóle sensu”. Słowa, które ranią, i słowa, które leczą Ludziom brakuje wiedzy o tym, jak ze sobą rozmawiać o rzeczach istotnych. Internet, fetyszyzowany jako supermedium komunikacji, jest tego najlepszym przykładem – słabsi i mniej wygadani zostają wyśmiani i „wyczyszczeni” z list dyskusyjnych. Także widoczny we wszystkich serialach imperatyw rozmawiania, który powoli wchodzi w naszą rzeczywistość, wcale nie oznacza ani umiejętności wyrażania własnych emocji, ani poszanowania cudzych. – Tylko minimalny procent społeczeństwa dostrzega potrzebę uczenia się komunikacji i bierze udział w treningach inteligencji emocjonalnej, neurolingwistycznego programowania czy negocjacji – uważa dr Joanna Heidtman. – Jeszcze mniej osób nabyte na biznesowych szkoleniach umiejętności przekłada na życie pozazawodowe. Dr Mirosława Huflejt-Łukasik z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego i Polskiego Instytutu Neurolingwistycznego Programowania mówi, że nie wszyscy mogą nauczyć się komunikowania: – W swojej