Czy w SLD są ludzie, którzy szkodzą wizerunkowi tej partii? Cóż za przewrotne pytanie. Odpowiedź przecież znają wszyscy. Media, które o te osoby ciągle pytają. Politycy z innych partii lewicowych, którzy nie chcą mieć z nimi nic wspólnego. Wyborcy, którzy jeszcze niedawno dawali SLD tylko 3% poparcia. Konkretne nazwiska padają także w rozmowach z działaczami SLD, którzy bardzo chętnie mówią o ludziach odpowiedzialnych za obecną katastrofę, ale milkną, gdy trzeba coś powiedzieć o współodpowiedzialności, własnym kunktatorstwie lub niedostatku kompetencji. Mówią, że X i Y powinni odejść, wycofać się z kandydowania do parlamentu w najbliższych wyborach, ale dlaczego ja też? Przecież mam tak duże zasługi, tak wielką popularność, jestem partii ciągle potrzebny, wręcz niezbędny. Tak mówią byli liderzy: premierzy, marszałkowie, ministrowie, wojewodowie… Tak mówią także pożal się Boże liderzy wojewódzcy i powiatowi, nawet tam, gdzie zamiast sukcesów jest kupa nieszczęścia i brak poparcia dla SLD. Któż więc jeszcze w Polsce nie wie, że król jest nagi? Że trzeba nie tyle rewolucji kadrowej, ile gruntownej wymiany pierwszego szeregu. Od Rozbrat po powiaty. W tylnych rzędach SLD i wokół niego jest ciągle wystarczająco dużo ciekawych, mądrych i uczciwych ludzi, którzy mogą przejąć odpowiedzialność za partię. Skoro wszyscy wiedzą, jak jest, to dlaczego nie można przeciąć tego węzła? Przed Olejniczakiem i Napieralskim najtrudniejszy moment od czasu, kiedy zaczęli kierować partią. Jeśli zgodzą się, by na listach do parlamentu byli architekci katastrofy, to SLD może zmienić swój szyld na napis: „Titanic”. Tylko dlaczego z powodu uporu i osobistych ambicji kilkudziesięciu ludzi klęski mają doznać tysiące ambitnych i ideowych działaczy? Dlaczego kilka milionów wyborców, czekających na mądrą partię lewicową, znowu ma przeżyć rozczarowanie? Nie ma żadnego sensownego powodu, by dla egoizmu grupy ludzi zatrzymywać proces zmian w SLD. W polityce musi wreszcie zacząć obowiązywać zasada, że ile władzy, tyle odpowiedzialności. Mieliście, bo chcieliście mieć, pełną władzę. Nie możecie więc teraz uchylać się od odpowiedzialności. Gdy w ubiegłym tygodniu napisałem, że kierownicy drużyny, która poniosła tyle klęsk, muszą się cofnąć w swoich ambicjach i planach wyborczych, dostałem kilkadziesiąt listów, znacznie dobitniej ode mnie żądających zmian. Odejścia Oleksego, Millera, Zaborowskiego… Takie są realne nastroje. Ustąpcie więc. Zejdźcie z linii ostrzału. Macie w życiorysach także piękne karty. Możecie jeszcze zrobić wiele sensownych rzeczy. Nie pozwólcie, by w przedwyborczym amoku kampania przeciwko SLD miała wasze twarze. SLD może w wyborach liczyć na piętnastoprocentowe, a nawet wyższe poparcie. Chyba warto się do tego dołożyć. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Jerzy Domański