Kalifornia miała być zwiastunem lepszego jutra Ameryki. Tymczasem sypie się od środka Z jednej strony robotaxi, autonomiczne samochody prowadzone przez algorytm, z drugiej – epidemia bezdomności w samym centrum San Francisco (na zdjęciu). Pozycja jednego z liderów zielonej transformacji energetycznej w Stanach Zjednoczonych, a równocześnie permanentny kryzys wodny i zawłaszczanie zasobów przez wielkie holdingi spożywcze czy korporacyjnych farmerów. Opowieść o politycznej ziemi obiecanej, gdzie każdy może wyjść z cienia i dojść do pozycji władzy, zderzająca się z kompletnie zabetonowaną sceną partyjną, na której rządzą autentyczne dynastie z wiekowymi patriarchami i matriarchiniami na czele. Płonące lasy i cofająca się linia brzegowa, ale też schronienie dla migrantów i raj technologicznych kawalerzystów, którzy wierzą, że przestawią rozwój cywilizacji na inne tory. Przyczółek Partii Demokratycznej i miejsce, w którym partia ta jest bodaj najbardziej krytykowana w całych USA. Proszę państwa, oto Kalifornia – stan, w którym żyje 40 mln osób, a każda uważa go za twór pospołu Boga i Szatana. Tu właściwie wszystko jest kwestią percepcji, co w niedawnym reportażu na łamach magazynu „Vanity Fair” zauważyła Nancy Pelosi, była przewodnicząca Izby Reprezentantów i jedna z najważniejszych postaci w najnowszej historii stanu. Ona reprezentuje opcję rządzącą, więc siłą rzeczy koncentruje się na aspektach bardziej niebiańskich niż piekielnych. Joemu Haganowi z „Vanity Fair” powiedziała nawet, że Kalifornia to w ogóle raj na ziemi nie tylko teraz, ale od samego początku jej istnienia jako integralna część Stanów Zjednoczonych, a więc od 1850 r. Tu spełniały się marzenia kolejnych pokoleń, tu przesuwano horyzont ludzkich możliwości. Gorączka złota, budowa kolei, otwarcie na Pacyfik, potem Hollywood, czyli fabryka snów, a teraz Dolina Krzemowa, czyli laboratorium przyszłości. Narracyjną stawkę podbija gubernator Gavin Newsom, też demokrata, który niedawno nazwał Kalifornię „prawdziwym stanem wolności”, co ma być oczywiście prztyczkiem w nos dla Rona DeSantisa, nowej gwiazdy Partii Republikańskiej i teoretycznego rywala Trumpa w walce o nominację prezydencką. DeSantis, ułan wojen kulturowych w Ameryce, o Florydzie mówi właśnie jako o stanie wolności. A że i on, i Newsom mają mniej lub bardziej jawne ambicje dostać się do Białego Domu, ta dyskusja jest po prostu zapowiedzią walki o przyszłość całego kraju. Jeśli więc na poważnie brać słowa Pelosi o tym, że Kalifornia jest papierkiem lakmusowym dla reszty USA w kwestii zarówno polityk publicznych, jak i problemów społecznych, za oceanem nadejdą zaraz lata niesłychanie burzliwe. Bo na „Dzikim Brzegu Wolności”, jak nazwała pacyficzne wybrzeże w książce o San Francisco Magdalena Działoszyńska-Kossow, wcale niebiańsko nie jest. Wręcz przeciwnie, w wielu miejscach jest po prostu bardzo niebezpiecznie. Winny fentanyl Przestępczość to pierwszy temat, do którego politycy podchodzą, jakby patrzyli na świat przez kompletnie różne filtry. Z danych wynika, że właściwie wszystkich rodzajów wykroczeń przybywa, i to dramatycznie szybko. Pacific Research Institute (PRI), jeden z wiodących ośrodków badawczych Zachodniego Wybrzeża, swój raport na temat przestępczości w Kalifornii w latach 2011-2021 zatytułował nawet „Raj utracony”. W ciągu przebadanej dekady odsetek zabójstw wzrósł o prawie jedną trzecią (31,6%), napadów z bronią w ręku – podobnie (34,6%), nie mówiąc już o przerażającej statystyce dotyczącej przedawkowań. W 2021 r. z powodu nadmiernej konsumpcji narkotyków, ale też leków przeciwbólowych z rodziny opioidów, zmarło ponad siedem razy więcej osób niż 10 lat wcześniej. Za większość zgonów odpowiedzialny jest fentanyl lub cokolwiek, co jako fentanyl jest sprzedawane. To w tej chwili najgroźniejszy zabójca w całych Stanach, a Kalifornia ma tego pecha, że leży przy granicy z Meksykiem. Wiele tabletek udających ten specyfik, w czystej postaci 100 razy silniejszy od morfiny, trafia na północ właśnie z meksykańskich laboratoriów. Co więcej, często przez granicę przejeżdża całkowicie legalnie, jako pełnowartościowy produkt medyczny. Według danych stanowych w 2021 r. (ostatnim, za który istnieją pełne statystyki) śmierć z powodu przedawkowania poniosło 7175 osób, z czego aż 5961 – a więc 83% – przedawkowało fentanyl. Newsom oczywiście próbuje z epidemią opioidów walczyć i robi to w sposób typowo kalifornijski. Jego stan przoduje w realizacji tzw. programów redukcji szkód narkotykowych (zamiast zmuszać osoby uzależnione do trzeźwości, podaje im się regularnie substancje będące substytutami narkotyków). W całym stanie