Valdštejnská 8

Valdštejnská 8

Od roku Polska nie ma w Pradze ambasadora. Pisaliśmy już, kto nim może zostać, jaka miernota, może więc parę słów o tym, jak to wcześniej z obsadą placówki w Czechach bywało. Po aksamitnej rewolucji, przed wyborami do Parlamentu Federalnego Czechosłowacji, wiosną 1990 r. przy al. Szucha minister spraw zagranicznych, prof. Krzysztof Skubiszewski, też zastanawiał się nad kandydatami na nowego ambasadora. Pierwszym był absolwent UW Andrzej Jagodziński, dziennikarz, tłumacz literatury czeskiej i słowackiej, aktywny w Solidarności Polsko-Czechosłowackiej, organizator i tłumacz spotkań opozycji na Śnieżce. Znający wszystkich opozycjonistów po drugiej stronie, od Havla poczynając. Skubiszewski był za! Dopóki kandydata nie zobaczył na własne oczy… Postawnego, brodatego i z włosami do pasa, których nie chciał ściąć. Tego dla ministra było za dużo. I ambasadorem w latach 1990-1995 został też bohemista, profesor UJ Jacek Baluch (zmarł w 2019 r.), z bardzo podobnymi zaletami jak poprzedni rozpatrywany, ale wyglądający bardziej „konserwatywnie”. Jagodziński z kolei został korespondentem „Gazety Wyborczej” w Czechosłowacji, a w drugiej połowie lat 90. dyrektorem Instytutu Polskiego w Pradze. Jackowi Baluchowi udało się zgromadzić bardzo ciekawy zespół. Jednym z jego członków był Jan Tombiński. Przyszły ambasador RP w Lublanie, Paryżu i przy UE, potem ambasador UE w Kijowie i Watykanie. Przez cztery lata w Pradze awansował z II sekretarza na radcę ministra. Zazdrosny kolega twierdził, że awansuje, bo w liceum siedział w jednej ławce z Janem Rokitą, który w pierwszej połowie lat 90. był takim „Jankiem wszystko mogę Rokitą”. Panowie Rokita i Tombiński znali się z Krakowa, z działalności w NZS, a Rokita bywał w ambasadzie częstym gościem. Inną bardzo ciekawą osobą był kolejny bohemista, tłumacz, m.in. Hrabala, Jan Stachowski, który był prasowcem. Zmarł kilka miesięcy temu. Czeski Janka był taki, że kopary czeskim dziennikarzom opadały. Do budvaru, becherovki czy białego wina z południowych Moraw. Jacek Baluch miał telefony do domu i do pracy (komórek jeszcze nie było) do wszystkich. I prezydenta Havla, i ministra spraw zagranicznych Dienstbiera, i ministra kultury Tigrida. Havel był regularnym gościem w naszej ambasadzie na przyjęciach z okazji 3 Maja, ku zazdrości innych ambasadorów oraz irytacji protokołu dyplomatycznego MSZ Czech, który musiał im się tłumaczyć, dlaczego prezydent nie bywa na ich przyjęciach. A teraz dwa zdania o Czechach. Jesienią odbędą się tam wybory. Bardzo możliwe, że po nich premierem nie będzie już Andrej Babiš. To jeden z najbogatszych Czechów (choć Słowak), raczej niechętny Polsce. Z prozaicznej przyczyny – jego holdingowi Agrofert bardzo zagraża eksport żywności z Polski. Najbardziej prawdopodobnym zwycięzcą wyborów będzie Partia Piratów. To tacy zieloni wolnościowcy, z uwzględnieniem internetu, feminizmu, równouprawnienia i wszystkiego, czego nasza władza nie kocha. Przewodniczącym Piratów jest Ivan Bartoš. Ma dredy do połowy pleców. I świetnie się dogaduje z Andrzejem Jagodzińskim. Tyle że Andrzej nie chce być głównym lokatorem pałacu przy Valdštejnskiej 8, siedziby ambasady RP w Pradze. Również ze względu na podobne do Ivana poglądy. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2021, 2021

Kategorie: Aktualne, Kronika Dobrej Zmiany