Korupcja, dalekie podróże, viagra i seks na koszt firmy Ile korupcyjnych pieniędzy zmieści się w volkswagenie? Ile Brazylijek zmieści się w volkswagenie golfie? Ilu menedżerów Volkswagena zmieści się w jednej więziennej celi? – takim dowcipem uraczył swoich czytelników magazyn „Stern”. Prasa niemiecka niemal codziennie informuje o nowych szczegółach korupcyjnych i seksualnych afer w firmie Volkswagen, największym samochodowym koncernie Europy. Zatroskane żony członków rady pracowniczej dzwonią do działu rewizyjnego przedsiębiorstwa, prowadzącego dochodzenie, pytając: „Czy mój mąż także brał udział w tych wycieczkach na dziwki?”. Śledztwo rozpoczęła także prokuratura w Brunszwiku, której zdaniem tylko w ciągu ostatnich dwóch lat dyrektor ds. personalnych Volkswagena, Klaus-Joachim Gebauer, wydał na podstawie nielegalnych „zastępczych pokwitowań” 780 tys. euro. Gebauer został zwolniony z pracy, stanowiska utracili także przewodniczący rady pracowniczej, Klaus Volkert, członek zarządu firmy Skoda będącej filią VW, Helmut Schuster, oraz członek zarządu ds. personalnych VW, Peter Hartz. Odejście tego ostatniego nie poprawi szans socjaldemokratów w rozpisanych na wrzesień przedterminowych wyborach do Bundestagu. Hartz był bowiem wpływowym doradcą kanclerza Schrödera oraz współtwórcą reformy systemu świadczeń społecznych i zasiłków dla bezrobotnych, nazwanej Hartz IV, którą realizuje rząd federalny. Obecnie politycy wszystkich partii z wyjątkiem SPD domagają się, aby system reform nazwać inaczej. Nazwisko Hartz kojarzy się przecież z korupcją i wyprawami po płatny seks. Afera jest niezwykle skomplikowana. Biegli rewidenci międzynarodowej firmy audytorskiej KPMG, badający księgowość Volkswagena, z powodu masy dokumentów papierowych i elektronicznych zakończą pracę dopiero w październiku. Ale dziennikarze rzucili się tropem skandalu. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że wydarzenia rozegrały się w sposób następujący: w 1996 r. Gebauer zaczął wysyłać dyrektorów oraz członków rady pracowniczej VW na luksusowe wycieczki do Sao Paulo, Londynu, Paryża, Lizbony czy Pragi. Wycieczkowicze relaksowali się w ekskluzywnych hotelach, takich jak praski Four Seasons czy paryski George V. Nie brakowało im niczego, gdyż Gebauer, nazwany przez dziennik „Bild” „seksualnym menedżerem VW”, sprowadzał dla nich luksusowe prostytutki. 21-letnia czeska call-girl Ivana opowiedziała reporterom, jak to dyrektor Volkswagena występujący jako „Klaus” zamawiał sobie z agencji jednocześnie pięć lub sześć dziewcząt. Oglądał panny dokładnie, wybierał jedną, pozostałe zaś odprawiał. Taka procedura nie podobała się dziewczętom, pobierającym za swe usługi 150 euro na godzinę, ale nie protestowały, gdyż wiadomo było, że „panowie z Volkswagena” płacą znakomicie. „Klaus” troszczył się także o kolegów z firmy. Jeżeli klient nie był zadowolony z dziewczyny, „seksualny menedżer” odsyłał ją i zamawiał następną. Czeska gazeta „Super Spy” twierdzi, że żonaty Helmuth Schuster nawiązał romans z aktorką Kateriną Brozovą, atrakcyjną blondynką, szukającą towarzystwa wyłącznie bajecznie bogatych mężczyzn. Kiedy wybuchł skandal i Schuster musiał się pożegnać z firmą, przyjaciółka także pokazała mu drzwi. W Lizbonie Gebauer znalazł ponoć w nocnym klubie Elefante Bianco brazylijską tancerkę brzucha o romantycznym imieniu Joselia, którą przedstawił Peterowi Hartzowi. Ten był zachwycony. Sprowadzał sobie tę uroczą dziewczynę do Paryża i Sao Paulo. Okazał się hojny, lecz tajemniczy. Nigdy nie pozwalał się fotografować. Najwidoczniej niektórzy podtatusiali dygnitarze VW nie zawsze mieli tyle wigoru, aby zażywać zmysłowych rozkoszy. Ale i na to znalazła się rada. Żona Helmutha Schustera, Ilona, powiedziała w wywiadzie dla magazynu „Bunte”: „Podczas podróży służbowych rozdawano nawet viagrę i inne afrodyzjaki, aby wprawić panów w odpowiedni nastrój”. Małżonki funkcjonariuszy VW mogły nabrać podejrzeń, że ich mężowie wyjeżdżają tak często i ochoczo. Postanowiono jednak zadowolić także panie, które musiały zostać w domu. Członkowie rady pracowniczej VW, zanim weszli na pokład samolotu w Rio de Janeiro, na lotnisku nabyli jeszcze kosztowną biżuterię w renomowanym sklepie jubilerskim H. Stern. Obdarowane takimi prezentami żony nie posiadały się z radości. Prawdopodobnie za to słodkie życie płacił Volkswagen. Rachunki za hotele, bilety lotnicze czy biesiady w eleganckich restauracjach Gebauer odsyłał do firmy, która zwracała mu pieniądze. Za usługi, za które nie mógł otrzymać rachunków, sporządzał „kwity zastępcze”, na których pisał
Tagi:
Marek Karolkiewicz