Narodowcy czują się w Polsce pewnie. Zbyt pewnie „Czy wiesz, co ONR znaczy? Obraz Nędzy i Rozpaczy” – fraszka Edwarda Szymańskiego z 1937 r. nigdy nie przestała być aktualna, choć szczególnie dzisiaj warto ją sobie powtarzać. Hasła „białej Europy” na Marszu Niepodległości, rasistowskie wypowiedzi kierownictwa Młodzieży Wszechpolskiej czy niedawna akcja z wieszaniem na szubienicach zdjęć europosłów z PO w Katowicach pokazują, że narodowcy czują się w Polsce pewnie. Zbyt pewnie. Narodowa Demokracja, Obóz Wielkiej Polski, Młodzież Wszechpolska, Obóz Narodowo-Radykalny – to tylko niektóre organizacje narodowe obecne w życiu politycznym naszego kraju od końca XIX w. Wszystkim im towarzyszy legenda walki o niepodległość i odbudowę państwa polskiego, utożsamiana często z drogą życiową Romana Dmowskiego. W rzeczywistości jednak narodowcy od początku reprezentowali poglądy skrajne, żywiąc się najgorszymi instynktami polskiego społeczeństwa. Historia ruchu narodowego jest zatem historią niebezpiecznej choroby, która raz po raz wchodzi w fazę progresji. Dmowski jest powszechnie uważany za jednego z ojców założycieli II RP. Zapomina się przy tym o jego antyżydowskich fobiach, którym dawał wyraz od początku działalności publicznej. Już w 1902 r. przywódca Narodowej Demokracji wzywał do powołania „aparatu niejako zawodowego antysemityzmu”. Jak przypomina historyk Szymon Rudnicki, nawet podczas konferencji wersalskiej, kiedy decydował się kształt odradzającego się państwa polskiego, „przywódcy endeccy, głównie Dmowski, coraz bardziej ulegali zmistyfikowanej do granic absurdu tezie o olbrzymich międzynarodowych wpływach nacjonalistycznego ruchu żydowskiego”. Wojciech Wasiutyński, sam zagorzały narodowiec, wspominał, że „od powrotu do Polski w 1920 r. sprawa wpływu żydowskiego na naród polski zajmuje w myśleniu Dmowskiego coraz więcej miejsca, doprowadzając do tego, co nazwano »judeocentryzmem«”. Obóz Wielkiej Polski Mimo różnic, które często prowadziły skrajną prawicę do podziałów i walk wewnętrznych, cały ruch spajała wiara w prymat narodu nad wszystkim innym. Modne ostatnio teorie o lewackich korzeniach faszyzmu i nazizmu pomijają to, co jeszcze w latach 30. XX w. otwarcie – obecnie zaś pokątnie – głosili polscy narodowcy, a mianowicie, że „rewolucja narodowa, burząca rządy demokracji, w miarę swego szerzenia się w Europie niesie Polsce ratunek. Zwyciężyła ona dotychczas tylko w dwóch krajach, we Włoszech i Niemczech, ale wszystko przemawia za tym, że jej zwycięstwo w całej Europie jest nieuchronne”, jak we wrześniu 1933 r. pisał Roman Dmowski (jego tekst został opublikowany w „Gazecie Warszawskiej” i w „Kurierze Poznańskim”). „Nie byłoby faszyzmu bez nacjonalizmu – trafnie zauważa Rudnicki – jest to jedna z jego zasadniczych cech. Nacjonalizm torował drogę faszyzmowi swoimi teoriami wrogości między narodami i rasami, kształtowaniem odpowiedniej mentalności i przygotowaniem kadry działaczy. Wskazywał, z kim należy walczyć we własnym kraju i z kim poza jego granicami”. Kiedy w grudniu 1926 r. Roman Dmowski powoływał do życia Obóz Wielkiej Polski, za wzór stawiał sobie właśnie Mussoliniego. Głównym celem nowej organizacji było bowiem „odrodzenie moralne nacjonalizmu polskiego” i umocnienie „narodu polskiego jako gospodarza państwa”. W praktyce oznaczało to radykalne ograniczenie demokracji, pozbawienie mniejszości narodowych swobód oraz usankcjonowanie roli katolicyzmu w życiu społeczno-politycznym. Chociaż narodowcy na czele z Dmowskim traktowali Kościół instrumentalnie, znaczna część duchownych, zwłaszcza prowincjonalnych proboszczów, aktywnie wspierała ugrupowania nacjonalistyczne. W skierowanym do młodej inteligencji czasopiśmie wydawanym przez Zgromadzenie Księży Marianów ostrzegano: „Żydzi, masoni i cała lewica wszystko postawi na kartę, by zyskać przewagę. Katolicy nie mogą na to pozwolić, bo inaczej na kościołach naszych, na miejsce strąconego krzyża, ukaże się trójkąt żydowski, a na ołtarzach zapłonie siedmioramienny świecznik. Dzieci wasze, matki-Polki, będą uczyły się po żydowsku i może im wpoją przekonanie, że religia to opium dla narodu. (…) Nie wolno nam się rozbić, bo nasze rozbicie to triumf wroga”. Młodzież Wszechpolska O ile Obóz Wielkiej Polski był projektem pokolenia Dmowskiego, o tyle Młodzież Wszechpolska to ludzie dorastający już w II RP. Organizację tę powołano w 1922 r., jako kontynuację utworzonego cztery lata wcześniej Narodowego Zjednoczenia Młodzieży Akademickiej. W programie MW określała siebie jako obrońcę narodu, wiary i Kościoła katolickiego w Polsce. Postulowała gospodarczą i polityczną izolację Żydów i podporządkowanie