W uścisku sułtana

W uścisku sułtana

Kolejna odsłona napięć na linii Turcja-Unia Europejska Korespondencja z Berlina Między Turcją a Europą Zachodnią trwa bezprecedensowy konflikt dyplomatyczny. 11 marca holenderski rząd nie zezwolił na wylądowanie w Rotterdamie samolotu z szefem tureckiej dyplomacji Mevlütem Çavuşoglu, a następnie nie dopuścił do tureckiego konsulatu minister pracy Fatmy Kai, którą później odeskortowano do Niemiec. Oboje mieli wystąpić na zorganizowanych przez tureckich imigrantów wiecach poparcia dla zmian konstytucji, w Unii powszechnie uważanych za antydemokratyczne. W odpowiedzi turecki minister spraw zagranicznych nie tylko zażądał od Holandii przeprosin, lecz także nazwał ten kraj stolicą faszyzmu, zamknął ambasadę holenderską w Ankarze i zagroził wprowadzeniem wobec Amsterdamu sankcji gospodarczych. W ostatnich dniach przed wyborami parlamentarnymi w Holandii temat ten ochoczo podchwycił lider populistycznej Partii Wolności Geert Wilders, który prowadził kampanię odwołującą się do nastrojów antyislamskich. Prezydent Recep Tayyip Erdogan również wykorzystał te wydarzenia w swojej kampanii referendalnej. Od kilku tygodni anty­europejska propaganda w Turcji żywi się atakami na kolejne państwa Unii. Obelgi pod adresem Berlina Stosunki niemiecko-tureckie zostały poddane pierwszej poważniejszej próbie w czerwcu zeszłego roku, kiedy Bundestag jednogłośnie uchwalił rezolucję uznającą masakrę Ormian w imperium osmańskim w 1915 r. za ludobójstwo. W reakcji na tę decyzję Turcja wezwała do kraju na konsultacje swojego ambasadora w Niemczech. Dwa tygodnie temu zrobiła to samo, kiedy władze kilku niemieckich miast, podobnie jak w Holandii, nie zezwoliły politykom AKP na wystąpienia przed tureckimi wyborcami. Odtąd Erdogan już nie tylko przypisuje Niemcom i Holendrom islamofobię, ale również oskarża tamtejsze elity o stosowanie nazistowskich, względnie faszystowskich metod. Emocji nie ostudziły nawet wysiłki dyplomatyczne Sigmara Gabriela. – Porównanie działań władz niemieckich do czasów nazizmu jest niesłychaną prowokacją, insynuacją zasługującą na potępienie. Nie zamierzamy odpowiadać na prowokację prowokacją – przekonywał szef niemieckiego MSZ po rozmowie ze swoim tureckim odpowiednikiem na początku marca. Çavuşoglu miał wcześniej wystąpić przed rodakami w Hamburgu, lecz i ten wiec został odwołany. W końcu turecki polityk przemówił na terenie konsulatu swojego kraju. Po rozmowie z Gabrielem odwiedził zaś targi turystyczne ITB w Berlinie, gdzie podtrzymał tezę o „nazistowskich zapędach” niemieckich władz, a dodatkowo odmówił im prawa do „pouczania” innych krajów, jakie są zasady demokracji. Tureckie władze próbują w ten sposób odwrócić uwagę od swoich działań. Po nieudanej próbie wojskowego zamachu stanu w lipcu 2016 r. Erdogan wyraźnie dąży do autokracji o zabarwieniu islamskim. Niektórzy mówią wprost o dyktaturze, i to nie tylko dlatego, że prezydent Turcji zamierza po 16 kwietnia przekształcić ustrój z gabinetowo-parlamentarnego na prezydencki, z przywróceniem m.in. kary śmierci. Niepokój budzi codzienność nad Bosforem – czystki i aresztowania tysięcy ludzi w wojsku, administracji, szkołach, urzędach i na uniwersytetach pod zarzutem sprzyjania ruchowi Fethullaha Gülena lub kurdyjskiej organizacji PKK, zamykanie lub zmuszanie redakcji do współpracy z władzami, aresztowanie 154 dziennikarzy. Free Deniz Przez pół roku niemiecki rząd reagował bardzo umiarkowanie na dryf Turcji w kierunku autokracji ze zrozumiałej skądinąd obawy, że zbyt ostra krytyka rządów Erdogana może grozić zerwaniem umowy o readmisji uchodźców. Niemieccy politycy co najwyżej stwierdzali, że Erdogan ma problem z demokracją. Obudziło ich dopiero aresztowanie w połowie lutego niemiecko-tureckiego korespondenta dziennika „Die Welt” Deniza Yücela, przy czym warto pamiętać, że w Turcji areszt śledczy może potrwać nawet pięć lat. Przez Niemcy przetoczyła się fala oburzenia, a niemieckie media wzywają świat do wyrażania solidarności z dziennikarzem. Hasło #freedeniz jest stale obecne na portalach społecznościowych. Redaktorzy wychodzą na ulicę, a z inicjatywy hamburskiego tygodnika „Die Zeit” przez metropolię nad Łabą przejechała kawalkada trąbiących samochodów. Nie ma dnia, by media, zwłaszcza „Die Welt”, oraz politycy opozycji nie żądali od rządu jasnego stanowiska. – Głównymi zarzutami wobec Deniza są podżeganie mas i propaganda na rzecz organizacji terrorystycznej. Bądźmy poważni, to jakaś komedia – uważa Ulf Poschardt, redaktor naczelny „Die Welt”. Pretekstem do zatrzymania Yücela mógł być jego niedawny wywiad z liderem PKK, Cemilem Bayikiem. Dyspozycyjne wobec prezydenta media twierdzą, że urodzony w mieście Flörsheim dziennikarz utrzymywał również bliskie kontakty z osobami z ruchu Gülena. Yücel jest zatem kojarzony z wrogami numer 1

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2017, 2017

Kategorie: Świat