Wracamy do tematu Dla Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie oszczerstwo polityczne to tylko poglądy, za które się nie karze „Mojego dziadka w Radomyślu, murarza Jana Rybaka, znaleziono zamordowanego w Sanie 25 lipca 1945 r. – opowiada Ewa Gąsowska. – Ktoś, kto go utopił, przed śmiercią torturował, potem ukradł mu też buty i wszystkie dokumenty. Nie było żadnego dochodzenia, bo główny podejrzany, Alfons Chmielowiec, prysnął do Ameryki, a innych objęła amnestia. O tym, że dziadka jako konfidenta UB zlikwidowała AK, gdyż taki wyrok wydał jego syn, Eugeniusz Rybak członek NSZ, dowiedziałam się w ub. roku z książki Bolesława Chmielowca, brata Alfonsa, pt. „Wspomnienia straconych (?) dni”. W naszej rodzinie nigdy nie mówiło się o nieżyjącym już wuju Gienku, że ma na sumieniu śmierć swojego ojca”. Oto początek mego ubiegłorocznego artykułu „Walka o dobre imię” („Przegląd” nr 38). Wracam do tematu, bo ma on skandaliczny ciąg dalszy. Zlikwidowany nad Sanem Ewa Gąsowska postanowiła upomnieć się o dobre imię dziadka i wuja w sądzie. Pozwała Bolesława Chmielowca i wydawcę „Wspomnień…” – Wydawnictwo Diecezjalne w Sandomierzu. Domagała się wycofania ze sprzedaży tej książki oraz usunięcia w następnych edycjach akapitów zniesławiających obu Rybaków. Ponadto przeproszenia jej rodziny na łamach prasy, zasądzenia od pozwanych 25 tys. zł, które chciała przeznaczyć na rzecz parafii w Radomyślu i Stowarzyszenia Unia Demokratyczna Kobiet we Wrocławiu, gdzie mieszka. 84-letni dziś Bolesław Chmielowiec z Tarnobrzega, pseudonim okupacyjny „Komar”, podaje w swej książce, że 29 lipca 1945 r. w Radomyślu zjawił się ze swym oddziałem wysłannik komunistycznej wojskowej władzy, były dowódca GL-AL, por. Edward Gronczewski „Przepiórka”. „Pod pretekstem odebrania od nas krótkiej broni, której nawiasem mówiąc nie zdaliśmy, bandyci podjechali furmankami pod nasz dom i włamali się. (…). Wszystkim tym aktom wandalizmu (jak nam potem opowiadano) przyglądał się z niekłamaną satysfakcją stary Rybak „Jacek”, który notabene tę bandę naprowadzał. (…) Jego syn Eugeniusz, były AK-owiec, wiedział, że ojciec poza świadczeniem usług bandzie „Przepiórki” był agentem PUBP w Tarnobrzegu. Zwracał na to uwagę swoim byłym dowódcom AK, wręcz żądając: – Sprzątnijcie tego szpicla, bo niejednemu jeszcze krzywdę wyrządzi. Wkrótce potem „Jacek” wracając z wizyty w Urzędzie Bezpieczeństwa w Tarnobrzegu został nad Sanem zlikwidowany”. Na rozprawie w Sądzie Okręgowym w Tarnobrzegu Gąsowska zaskoczyła Chmielowca okazaniem parafialnego świadectwo zgonu jej dziadka. Wynika z niego, że Jana Rybaka zamordowano 25 lipca 1945 r. Pogrzeb odbył się 28 lipca. Zatem twierdzenie autora, że murarz zginął, bo AK wydało na niego wyrok za naprowadzenie na Radomyśl 29 lipca oddziału Gronczewskiego, jest fałszywe. Sąd odrzucił prawie całą listę świadków powódki, utajnił też proces, choć chciało go obserwować wielu mieszkańców Radomyśla. Ale determinacja mało im znanej wnuczki Rybaka (Gąsowska urodziła się po wyzwoleniu, jej rodzice w latach 50. wyjechali na Dolny Śląsk) sprawiła, że ludzie po raz pierwszy od 60 lat, nie ukrywając swych nazwisk, opowiedzieli reporterowi o tym, o czym dotąd tylko szeptali. W artykule przytoczyłam wiele takich opinii – wszyscy, zarówno ci o lewicowej, jak i prawicowej orientacji, uważali Jana i Eugeniusza Rybaków za przyzwoitych ludzi, którzy na pewno nie zachowali się tak, jak pisał autor „Wspomnień…”. Ujawniono mi też jeszcze jedną prawdę o ich miasteczku, dotąd wstydliwie skrywaną przed obcymi – w Radomyślu nie było w czasie okupacji żadnych patriotycznych zrywów. Kto zdobył gdzieś broń, przystawiał ją w imieniu podziemia… sąsiadowi do głowy. I rabował. Ci, którzy uciekli do lasu, strzelali, ale do siebie. Na śmierć wyprowadzali swoich osobistych wrogów – jeden drugiego. Potem kładli na ciele zabitego kartkę, że to niby wyrok w imieniu AK. Jest na to wiele dowodów – żyją jeszcze rodziny zamordowanych. Gdyby Chmielowiec po wydaniu swej książki przyjechał do rodzinnego Radomyśla, zapewne by mu to przypomnieli. Ale on, choć mieszka niedaleko, w Tarnobrzegu, nie odważył się na konfrontację. Sąd nie chce poznać prawdy Tymczasem proces w Tarnobrzegu dobiegł końca. Sąd oddalił finansowe roszczenia Gąsowskiej wobec wydawcy. Tylko brak jakichkolwiek dowodów potwierdzających oskarżenie Rybaka przez Chmielowca spowodował wydanie orzeczenia o wykreśleniu z książki kwestionowanych fragmentów. Jednakże w uzasadnieniu wyroku zaznaczono,
Tagi:
Helena Kowalik