To raczej walka z wiatrakami. Prokuraturze brakuje umiejętności, chęci, konsekwencji Oby nie skończyło się na tym, że jedyną osobą, która poniesie konsekwencje w sprawie Amber Gold, zostanie pani prokurator referent z Prokuratury Rejonowej w Gdańsku-Wrzeszczu (ostatnio na urlopie), która zajmowała się działalnością firmy od grudnia 2009 r. do czerwca 2012 r. Zajmowała się, mówiąc szczerze, niezbyt energicznie.Gdy pod koniec 2009 r. Komisja Nadzoru Finansowego zawiadomiła prokuraturę, iż zachodzi podejrzenie, że Amber Gold prowadzi działalność bankową bez zezwolenia, prokurator zajęła się sprawą, ale zaraz uznała, że nie ma powodu, by podjąć śledztwo. W 2010 r. sąd uchylił odmowę wszczęcia śledztwa, prokurator wzięła się do roboty, ale postępowanie umorzyła, nie stwierdzając znamion popełnienia przestępstwa. KNF złożyła zażalenie na tę decyzję, umorzenie zostało uchylone. Prokurator tym razem musiała coś zrobić, więc w lutym 2011 r. postanowiła zasięgnąć opinii biegłego. Niby można to było zrobić ponad rok wcześniej, ale lepiej późno niż wcale. Inna sprawa, że i biegły za bardzo się nie śpieszył. Szef KNF Andrzej Jakubiak zarzuca prokuraturze, że opinia miała być gotowa po czterech miesiącach, nie ma jej do dziś, a naszym strażnikom praworządności jakoś to nie przeszkadza. – W skomplikowanych sprawach finansowych zdarzają się opóźnienia. Biegły parokrotnie zwracał się do prokuratury o uzupełnienie dokumentacji, co mogło wydłużyć termin sporządzenia opinii – tłumaczy koleżankę po fachu prokurator Wojciech Szelągowski z gdańskiej prokuratury okręgowej.Wreszcie jednak pani prokurator została odsunięta od sprawy. Rozpoczęto postępowanie służbowe, które z kolei może doprowadzić do wszczęcia przeciw niej postępowania dyscyplinarnego. Śpiesz się powoli Dziś łatwo rzucać gromy na niefortunnych śledczych. Spójrzmy jednak na problem z prokuratorskiego punktu widzenia. Oprócz Amber Gold prokurator ta z pewnością zajmowała się jednocześnie wieloma innymi sprawami. Zapewne znacznie prostszymi, szybszymi i rokującymi dużo większe szanse na szybkie sporządzenie aktu oskarżenia. Wolała więc na nich się koncentrować, zostawiając na boku zawiłe kwestie finansowe, czy Amber Gold był nielegalnym parabankiem czy może legalnym domem składowym. Jako prokurator tylko rejonowa prawdopodobnie nie miała wystarczającej wiedzy, by je roztrząsać. Pewnie znała też dotychczasową praktykę orzeczniczą, świadczącą o tym, że w Polsce występowanie przeciw organizatorom parabanków jest syzyfową pracą – bo chyba jeszcze żaden nasz sąd nie zdołał nikogo skazać za to prawomocnym wyrokiem. Nawet sprawa Lecha Grobelnego, zamordowanego pięć lat temu szefa Bezpiecznej Kasy Oszczędności, została ostatecznie umorzona w 2002 r. Po co więc się spinać i borykać z oporną materią dowodową? Zwłaszcza że i maksymalna sankcja, jaką (czysto teoretycznie) można wywalczyć, jest niezbyt imponująca – do trzech lat pozbawienia wolności i 5 mln zł grzywny.Warto dodać, że także w sprawie parabanku Finroyal prokuratura, tym razem warszawska, wyznawała zasadę „śpiesz się powoli”. Doniesienia o działalności Finroyal zostały zgłoszone prawie trzy lata temu, czyli wcześniej niż w przypadku Amber Gold. Prokuratura rychło uznała jednak, że trzeba zwrócić się o pomoc prawną do Wielkiej Brytanii. Jakoś mało skutecznie się zwrócono, gdyż minął rok, minęły dwa lata, a z Wysp nie napływały żadne dokumenty – co zresztą naszym prokuratorom w żaden sposób nie przeszkadzało. Przeciwnie, dzięki temu mogli zdecydować o zawieszeniu postępowania. Winni są, trzeba znaleźć paragrafy Sprawy Amber Gold i Finroyal, jak żółw ociężale, ruszały jednak z miejsca. Szefowi Finroyal postawiono zarzut nielegalnego gromadzenia środków finansowych bez zezwolenia. W czerwcu pojawiły się podejrzenia, że w przypadku Amber Gold, oprócz działalności bankowej bez koncesji, w grę mogą też wchodzić pranie brudnych pieniędzy i wyłudzenia. W lipcu sprawę przejęła prokuratura okręgowa. Ponieważ zaś nad losem coraz liczniejszego grona pokrzywdzonych klientów Amber Gold pochylił się sam premier Donald Tusk, w gdańskiej prokuraturze okręgowej postanowiono wyraźnie przyśpieszyć.Powołano cały zespół prokuratorów do tropienia nielegalnych działań Bursztynowego Złota. Już prawie 400 osób, którym nie wypłacono pieniędzy, złożyło zawiadomienia o popełnieniu przestępstw.Jednoczesne przeszukania siedziby firmy i mieszkań jej szefów, przeprowadzone na zlecenie prokuratury w ostatni czwartek przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, przyniosły efekt dość optymistyczny z punktu widzenia klientów. Znalezienie 57 kg złota i kilograma platyny nie najgorzej
Tagi:
Andrzej Leszyk