Żyjemy w epoce ujawniania. Również dlatego świat wydaje się gorszy niż ten dawny, gdzie wiele okropieństw było w ukryciu. Modna jest naga prawda, hodowanie złudzeń wydaje się podejrzane. Jeszcze nie tak dawno oszukiwano ludzi beznadziejnie chorych, że wyzdrowieją. Teraz mówi się prawdę, chociaż tak skurczyła nam się wiara w życie wieczne. Podobnie jest z publicznym ujawnianiem chorób. O, właśnie słyszę, jak sędziwy prezydent Carter ujawnia, że ma raka mózgu. I mówi o tym w stylu amerykańskim, więc optymistycznie i z uśmiechem. A ja przy okazji chcę się wytłumaczyć, dlaczego nie ukrywam swoich problemów z depresją, a nawet je upubliczniam. Po pierwsze, takich niedyspozycji nie da się ukryć, przynajmniej wśród znajomych. A jako że czasami bywam osobą publiczną, więc upubliczniam. Po drugie, czyniąc ze swojego dramatu opowieść, nadajemy własnemu cierpieniu jakiś sens. Choroba nie jako słabość, ale wyzwanie. Jest też inny ważny powód. Opisując swoje doświadczenia, dzieląc się nimi z innymi, pomaga się tym, którzy mają podobny problem. Nieleczona depresja zwykle kończy się samobójstwem, leczona zresztą czasami też. Mając doświadczenia, jak ostateczne bywa w depresji cierpienie, nie dziwię się, że młody, zdolny artysta w trakcie filmowego festiwalu nagle unicestwia się w hotelowym pokoju, zdawać się może, bez powodu. W tej chorobie nieistnienie wydaje się czasami niezwykłym luksusem wobec istnienia. A wydarzenia zewnętrzne nie mają decydującego wpływu na wewnętrzne. Widzę, jak dzikie wino zaczyna oplatać świerk przed moim oknem. Tak moja rodzina opleciona wokół mnie, a ja nie mam wokół czego się opleść. W ogrodzie pierwsze liście wina zaczynają już płonąć czerwienią. Nie lubię jesieni, też dlatego, że dzień tak szybko topnieje. Kilka dni temu dostałem od pani minister kultury list z urodzinowymi życzeniami. Jest zaskakująco długi. To ja mam aż tyle zasług? Zaczyna się od słów: „Jest Pan znakomitym poetą, prozaikiem, eseistą, reporterem i krytykiem” itd. Ach, to taka przesada, że czuję się oszustem. Jednak dziwne, że o tym liście zapomniałem i uważnie przeczytałem go dopiero po kilku dniach. Przeczytała go za to od razu ciocia, która powiedziała: „Powinna ci po tym liście minąć depresja”. Nie rozumiałem, o co jej chodzi. Ale ja często cioci nie rozumiem. Teraz za to rozumiem, że jak umrę, będzie nekrolog od ministra kultury, pod warunkiem że władzy nie przejmie PiS, a pewnie przejmie, więc nie mogę umrzeć szybko. Coraz uważniej i serdeczniej czytam, co ks. Andrzej Luter pisze na swojej stronie na Facebooku. Cytuję: „To ks. Józef Tischner napisał kiedyś, że »najgorszy byłby katolicyzm, w którym panowałyby teologia lęku i duszpasterstwo męki«. Optymistycznie zauważał jednak, że katolicyzm defensywy, który ma zawsze jeden skutek (mnożenie liczby wrogów), ulega powolnemu załamaniu. Co skądinąd stanowi kolejne wyzwanie duszpasterskie, bo przecież za tym wszystkim stoi konkretny człowiek. Tischner był prorokiem, ale jak wiadomo i prorocy się mylili. Po latach widać wyraźnie, że był zbyt optymistyczny – teologia lęku i duszpasterstwo męki mają się coraz lepiej i wcale nie są w defensywie, wręcz przeciwnie. Mam jednak pewność, że ta polska, i nie tylko polska, ofensywa musi zakończyć się krachem. Że zwycięży w świecie ofensywa Franciszka. Chrześcijaństwo (katolicyzm) musi być otwarte, to znaczy skierowane poza siebie, musi ciągle patrzeć na Jezusa. Inaczej sczeźnie”. Mocno, a zarazem delikatnie i dotykając czegoś, co jest niezwykle ważne. Każdy mądry duchowny w Polsce jest na wagę złota. Reżyser Konrad Szołajski nakręcił niezwykły film dokumentalny „Walka z szatanem”. Pokazał mi go jeszcze przed premierą. To film o księżach egzorcystach i ich „pacjentach”, Udało się nakręcić sceny „wypędzania”. Film nie szuka sensacji, nie obarcza winą, pokazuje nagą prawdę. Żyjemy za progiem XXI w., a w Polsce kwitnie wiara, że w człowieka czasami wstępuje szatan i można go wyganiać, kropiąc wodą święconą. Od znajomych lekarzy psychiatrów wiem, że coraz częściej ich pacjenci czy rodzice chorych mają takie doświadczenia i konsultują się w tej sprawie z lekarzami. A czy nie można by za jednym zamachem wypędzić szatana z Polski, skoro z Pałacu Prezydenckiego się udało? Zniknie lewica i wyparują liberałowie. Zostanie po nas wszystkich kupa złomu. Widzimy na filmie, jak ksiądz potrząsa pudełkiem, są w nim gwoździe, które wyszły z ludzi po egzorcyzmach. Jaki
Tagi:
Tomasz Jastrun