Walka z wiatrakami

Walka z wiatrakami

Na początku ukraińskiej wojny Donald Trump, będąc w bojowym i krotochwilnym nastroju, mówił: „Powinniśmy wykorzystać nasze samoloty, umieścić na nich chińską flagę i tak bombardować Rosję, żeby się zesrała. Będzie, że Chiny to zrobiły, więc oni będą walczyć ze sobą, a my będziemy siedzieć i patrzeć”. I pomyśleć: ten geniusz strategiczny i polityczny był prezydentem Stanów Zjednoczonych. Teraz mówi, że dostarczanie czołgów Ukrainie jest błędem. „Najpierw przyjadą czołgi, potem bomby atomowe – napisał były prezydent. – Zakończcie tę szaloną wojnę teraz. Tak łatwo to zrobić! Ja bym ją zakończył”. Bez wątpienia jakoś by się dogadał z Putinem, sporo ich łączy. Mamy do czynienia z wyjątkowym i niemoralnym idiotą, który był prezydentem Stanów Zjednoczonych i znowu może nim być. Trump był idolem PiS, jak przegrał wybory, w PiS zapanowała żałoba. Drugi przyjaciel PiS, Viktor Orbán, porównał właśnie Ukrainę do Afganistanu i nazwał ją ziemią niczyją. Dziennikarze Polska Press w całym kraju dostali wytyczne, z których wynika, że powinni ograniczyć się, a najlepiej całkowicie powstrzymać od pisania o Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Polskę Press, jak wiadomo, wykupił Orlen, czyli PiS. Właśnie po to, by sterować prowincjonalną prasą. Już od lat na stacjach benzynowych Orlenu jest egzekwowany nakaz, by pisowskie gazety były na wierzchu, a liberalne pod spodem. Proszę to sprawdzić. Walka PiS z Owsiakiem i z Orkiestrą to walka samobójcza. Nie tylko dlatego, że Orkiestra ma taką skalę i powszechne uznanie, ale też dlatego, że ta akcja jest do szpiku kości moralna i obrosła piękną tradycją. Wiadomość, że zmarł Aleksander Krawczuk, historyk starożytności i pisarz, obdarzony niebywałą wiedzą i pamięcią. Miał sto lat. Robiłem z nim wywiad, nie do wiary, bodaj w roku 1975. A ostatni raz rozmawiałem przez telefon nie tak dawno. Już słyszałem od jego żony, że ma zaniki pamięci, można by napisać, że taka wielka wiedza odeszła na zawsze. Nieprawda, zostały po nim znakomite książki. Kilka lat po stanie wojennym został ministrem kultury, nie potrafiłem na niego za to się gniewać. A byłem wtedy w tych sprawach bardzo zasadniczy. Teraz mi się trochę zmieniło widzenie tamtych lat. Jako esteta nie mam entuzjastycznego stosunku do farm wiatrowych i wiatraków, psują krajobraz. Ale ta estetyczna wada wiatraków, a nawet fakt, że ludziom przy domach będzie trochę szumieć – to wszystko jest niwelowane przez pożytki. Walczymy o przetrwanie świata. I to czasami będzie boleć. Wiatraki sprawdziły się w kilkunastu krajach, w Niemczech już produkują większość energii elektrycznej. A poza tym Polska zobowiązała się wobec Unii, że będzie je budować, to jeden z kamieni milowych. Kilka lat temu uchwalono w Polsce ustawę, że wiatrak musi stać w odległości co najmniej 2 km od zabudowań. Bo tego żądała polska wieś, więc wyborcy PiS. Okazało się, że te 2 km to wystarczająca odległość, by zniszczyć biznes wiatrakowy. I przestaliśmy stawiać wiatraki. Teraz, po latach, PiS pod naciskiem Unii i ekspertów, chociaż ekspertów PiS za bardzo nie słucha, uchwaliło, że ta odległość może wynosić 500 m. Zdawało się, że problem jest rozwiązany. Ale czołowy intelektualista PiS Marek Suski na byle jakiej karteczce ręcznie pisze poprawkę i wrzuca ją w ostatniej chwili pod obrady komisji. I zostaje przegłosowana. Poprawka mówi, że odległość musi wynosić co najmniej 700 m. Niby niewielka zmiana, ale eksperci twierdzą, że to katastrofa, że za daleko, a energetyki nie da się planować na chłopski rozum. I o ten chłopski rozum właśnie chodzi. Polska wieś nie chce wiatraków, bo szumią i szkodzą na mózg, kury przestają znosić jajka, a krowy dawać mleko. PiS policzyło, że straci sporo głosów z powodu tych wiatraków. Stąd te 700 m jako kompromis. Ale tu przecież chodzi o przetrwanie świata. A na dodatek o pieniądze od Unii. Problem w tym, że zmiany klimatyczne to dla wiejskiego elektoratu PiS mroczny, tajny spisek. Ciekawa refleksja w świetnej książce Kacpra Pobłockiego „Chamstwo” o chłopach, o polskim ludzie w dawnych czasach, które rzutują na dzień dzisiejszy: „Dziś definiujemy siebie poprzez autentyczność. Staramy się tak dopasować naszą obecność w przestrzeni publicznej, aby wyrażała wewnętrzne, prywatne »ja«. W świecie przed przekroczeniem progu współczesności nikt w ten sposób nie myślał. Nikt nie chciał być »sobą«. Wszyscy byli zamaskowani”. Nadal teraz nosimy maski, ale zarazem prawie wszyscy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2023, 2023

Kategorie: Felietony, Tomasz Jastrun