Trzy lata temu zakłady Warmia wyceniono na 16 mln zł, rok temu oferent dawał 9,5 mln, teraz sprzedano je za 6,8 mln Manowce prywatyzacji Plan prywatyzacji za ubiegły rok wynosił 10 mld zł, a w tym roku Ministerstwo Skarbu Państwa chce przekazać do budżetu 5 mld ze sprzedaży resztek firm państwowych. Czy doktrynalne trzymanie się tego kursu jest jedyną receptą na uzdrowienie polskiej gospodarki? Już wybitni ekonomiści minionego wieku, przede wszystkim John M. Keynes oraz John K. Galbraith, twórcy teorii państwa dobrobytu, podkreślali, że racjonalnie funkcjonująca gospodarka powinna się opierać na trzech równoprawnych sektorach: prywatnym, spółdzielczym i państwowym. W naszym kraju zwolennikami pluralizmu ekonomicznego byli niedawno zmarły prof. Tadeusz Kowalik (były ekspert „Solidarności”) oraz prof. Grzegorz Kołodko. Akcentowali, że podobnie jak pluralizm polityczny potrzebny jest pluralizm ekonomiczny, który gwarantuje współzawodnictwo sektorowe i staje się jedną z dźwigni napędowych rozwoju gospodarczego. Przytoczyli oni przykłady funkcjonowania przedsiębiorstw państwowych opartych na menedżerskim systemie kierowania, które także w warunkach gospodarki rynkowej świetnie sobie radzą, a nieraz przewyższają efektywnością podmioty prywatne. Podkreślali też, że doktryna neoliberalna wywołała i nadal wywołuje ostre kryzysy gospodarczo-finansowe o zasięgu globalnym. Najwyższy więc czas, by postsolidarnościowe ekipy rządowe otrząsnęły się z neoliberalnego zaczadzenia. Przed południem w poniedziałek, 7 stycznia, atmosfera w przedsiębiorstwie przypominała gorączkę na tonącym „Titanicu”. Co prawda, w zakładach w Kętrzynie i Mrągowie szwaczki szyły kolejne kurtki, płaszcze i męskie garnitury, ale niepokój wzrastał z każdą minutą. Klimat zagrożenia potęgowały lokalne i ogólnopolskie media. Tytuły mówiły same za siebie: „Warmia sprzedana, pracownicy drżą o swój los”, „Patologiczna prywatyzacja”, „Warmia sprzedana w błyskawicznym tempie”. Potwierdzały to ostatnie wydarzenia. 11 października 2012 r. Ministerstwo Skarbu Państwa ogłosiło przetarg na sprzedaż firmy, w Wigilię na stronie internetowej MSP ukazała się informacja, że 20 grudnia została wybrana oferta Waleriana Pichnowskiego z Poznania, który kupił Warmię za 6,8 mln zł. Cenę uznano za szokująco niską, a pobieżny przegląd w internecie wykazał, że kupujący ma złą opinię. Związkowcy powiadomili o tym ministra Mikołaja Budzanowskiego, wicepremiera Janusza Piechocińskiego, premiera Donalda Tuska i nawet Lecha Wałęsę, ale zanim zdążyli podnieść larum w mediach, 3 stycznia 2013 r. podpisano z inwestorem umowę na sprzedaż 85% akcji Warmii. – To był dla nas szok – mówi Barbara Szczepuch-Krasowska, szefowa branżowego związku zawodowego w zakładzie mrągowskim. – Wszystko działo się tak szybko, i to w okresie świątecznym, gdy trudno było o kontakt i interwencję. Nieudane próby Jednym z nielicznych, z którymi udało się skontaktować związkowcom, był poseł SLD Tadeusz Iwiński. W ostatni dzień kończącego się roku wystosował do premiera Donalda Tuska interpelację „w sprawie procesów prywatyzacji noszących znamiona patologii”. Takim przykładem dzikiej prywatyzacji miała być sprzedaż Warmii osobie prywatnej, która doprowadziła do plajty cztery podobne firmy kupione wcześniej w Szczecinie i Rawiczu. Poseł donosił również, że Walerian Pichnowski nie uregulował zadłużenia wobec skarbu państwa na 11 mln zł, co więcej – nagminnie łamał prawo, a w spółce Rawi doszło nawet do pobicia przewodniczącego Komisji Zakładowej „Solidarności”, co zakończyło się procesem sądowym. Jak więc można prosperującą firmę z przeszło 50-letnią tradycją oddać w tak niepewne ręce? Zadając to retoryczne pytanie, prof. Iwiński stwierdził, że takiego inwestora powinno się w ogóle wykluczyć z procesu prywatyzacji. Zwłaszcza że pojawił się inny, wiarygodny oferent. W lokalnych mediach prof. Iwiński dodawał, że niecałe 7 mln zł, które dostało Ministerstwo Skarbu Państwa za Warmię, warte są same grunty, na których stoją oba zakłady. Osobistą odpowiedzialnością za tę „skandaliczną prywatyzację” poseł obciążył ministra skarbu państwa Mikołaja Budzanowskiego. Ubrania dla Bossa Zakłady Przemysłu Odzieżowego Warmia znane są nie tylko na rynku polskim, ale i w innych krajach. Zamówienia zagranicznych odbiorców stanowią ok. 70% ich produkcji. Od lat współpracują z takimi markami jak Hugo Boss czy Bugatti. Największą sławę kętrzyński zakład zyskał kurtkami puchowymi, które szył dla naszych olimpijczyków. Na igrzyskach zimowych w Sarajewie, Calgary, Albertville, Lillehammer i Nagano nosili je polscy mistrzowie,