Dobrze, że referendum się nie powiodło, bo w sumie najlepsze miasto w Polsce zostałoby ukarane za to, że jest najlepsze Prof. Eugeniusz Sobczak – pracuje na Wydziale Administracji i Nauk Społecznych Politechniki Warszawskiej. Zainteresowania naukowo-badawcze koncentruje na rozwoju na poziomie lokalnym i regionalnym. Jego badania dotyczą gmin, powiatów jako zbioru gmin, podregionów i regionów (województw). Oryginalna autorska metodyka badawcza jest tak skonstruowana, że wyjaśnia poziom rozwoju w trzech podstawowych obszarach: gospodarczym, społecznym i ochronie środowiska naturalnego. 4 listopada po raz 10. ogłoszone zostaną wyniki zainicjowanych w Politechnice Warszawskiej badań nad rozwojem polskich gmin. Przybiera to obecnie formę uroczystości z udziałem sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej oraz Fundacji Godła Promocyjnego „Teraz Polska”. Co było powodem podjęcia takich badań? – Chcieliśmy wiedzieć, jak rozwijają się gminy, bo przecież to one są najbardziej wiarygodnym sprawdzianem polityki gospodarczej kraju i skuteczności samorządów. A ponieważ dla gmin nie wylicza się produktu krajowego brutto, trzeba było znaleźć kryteria oceny czynników decydujących o rozwoju zarówno ilościowym, jak i jakościowym. Badaliśmy więc m.in. wydatki na projekty rozwojowe, majątkowe, inwestycje w dziedzinie transportu i łączności, a także wydatki w obszarze infrastruktury społecznej. Interesują nas takie wskaźniki jak liczba osób pracujących i bezrobotnych na 1000 mieszkańców, udział dochodów własnych gminy, nawet odsetek radnych z wyższym wykształceniem. Czy w taki sposób można w ogóle porównywać gminy ogromne, np. miasta na prawach powiatu, z niewielkimi, czysto rolniczymi, wiejskimi lub podmiejskimi? – Zestawienie tych wskaźników pozwala wyłonić lepsze i gorsze samorządy, te dbające o rozwój i te, które tracą mieszkańców, powodują ich migrację do lepszych gmin – tworzących korzystniejsze warunki życia i rozwoju osobistego. Ale do wyraźniejszego porównania i aby nie wkładać wszystkich do jednego zbioru, stworzyliśmy na podstawie wyników badań cztery rankingi: dla gmin większych, czyli miast na prawach powiatu, dla pozostałych miast, dla gmin miejsko-wiejskich i wiejskich. Ale spoglądając na punktację przypisaną wskaźnikom, można porównywać nawet 50-tysięczne Krosno z prawie dwumilionową Warszawą. Nie było w tym także celu propagandowo-politycznego? – W żadnym wypadku. U podstawy badań legła potrzeba posiadania wiedzy na temat realnego rozwoju wszystkich jednostek samorządu terytorialnego. Oczywiście rankingi 10 najlepszych w poszczególnych grupach są formą promocji dynamicznego rozwoju tych gmin i mogą być wykorzystywane przez polityków, ale na pewno nie tworzyliśmy tych zestawień na potrzeby lokalnych sporów czy choćby referendum warszawskiego. Zresztą politycy zachęcający do zmiany na stanowisku prezydenta stolicy nie mieli do naszych najnowszych badań dostępu, a różne wskaźniki rozwojowe wykorzystywali niemerytorycznie, więc wychodziło im, że w Warszawie wszystko jest źle i zamiast rozwoju mamy regres. Stolica na czele Które kryteria badawcze przesądzają o pozycji danego miasta w rankingu? – Wydatki majątkowe i inwestycyjne oraz na transport i łączność, a więc ponoszone na cele długoterminowe. Drugi ważny parametr to liczba osób pracujących na 1000 mieszkańców. Np. w Warszawie w 2011 r. było 480 pracujących na 1000 mieszkańców, co od razu daje 480 punktów. Podobny wkład punktowy dają wydatki na projekty rozwojowe. Trzecia grupa parametrów to liczba podmiotów gospodarczych na 1000 mieszkańców. Warszawa ma 200 podmiotów, czyli 200 punktów. Pozostałe kryteria, np. migracje bądź odsetek radnych z wyższym wykształceniem, dają najwyżej po kilkadziesiąt punktów. Łącznie stolica uzbierała w 2011 r. ponad 1,5 tys. punktów i w ubiegłym roku znalazła się na pierwszym miejscu w rankingu. To chyba było do przewidzenia, bo przecież tutaj zawsze trafiały największe środki budżetowe, a następnie fundusze unijne. – Badania prowadzimy od 10 lat i stolica nie zawsze była na pierwszym miejscu. Kilka razy wyprzedzał ją Sopot. W tym mieście, bardzo dbającym o rozwój i umocnienie wysokiej pozycji w turystyce, przeznaczono np. na renowację mola i inne elementy służące turystom ogromne środki. Rozwój był bardzo kosztochłonny. Sopot jest nadal w pierwszej dziesiątce miast, ale Warszawa dwa lub trzy razy znajdowała się na drugim miejscu. Trzeba jednak powiedzieć, że rozwija się bardziej systematycznie, a w innych gminach odbywa się to czasami skokowo, np. w zależności od napływu środków z funduszy strukturalnych. W 2011 r. na drugim miejscu był Poznań, na trzecim Przemyśl, a Sopot na czwartym. Czy różnica pomiędzy liderem
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz