Warszawiacy tracą miasto

Warszawiacy tracą miasto

Rodzina Krasińskich żąda Królikarni, którą po wojnie odbudowano ze składek społecznych Wszystko wskazuje na to, że Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego, filia Muzeum Narodowego, będzie musiało się wynieść z budynków Królikarni na warszawskim Mokotowie. Zamknięty dla warszawiaków zostanie także popularny ośmiohektarowy park otaczający kompleks obiektów pałacowych. Powód? Rodzina Krasińskich, przedwojenni właściciele Królikarni, chce wrócić do rodowych dóbr. Arystokraci, którzy w ramach reprywatyzacji odzyskali nieruchomość, zwrócili się do sądu z wnioskiem o eksmisję muzeum, które służyło mieszkańcom przez niemal 50 lat. Krasińscy wracają na włości Krasińscy utracili Królikarnię po wojnie, kiedy na mocy dekretu Bieruta znacjonalizowano prywatne grunty w Warszawie. Ówczesne władze twierdziły, że to krok niezbędny do odbudowy zrujnowanego miasta. Sam pałac został odbudowany ze składek społecznych. W połowie lat 60. wprowadziło się do niego Muzeum Narodowe, które utworzyło tam swoją filię: Muzeum Rzeźby z kolekcją dzieł Xawerego Dunikowskiego. Arystokraci nigdy jednak nie pogodzili się ze stratą rodowego majątku. Wraz z transformacją ustrojową rozpoczęli zabiegi mające na celu odzyskanie Królikarni. Dostali wówczas ostateczną odmowę. Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, Krasińscy nie dali za wygraną i od 2008 r. ponownie rozpoczęli starania o anulowanie decyzji odbierającej majątek. Pomocne okazało się Ministerstwo Infrastruktury, które orzekło, że przejęcie Królikarni przez państwo było niezgodne z prawem. Przedstawiciele muzeum postanowili bronić się przed groźbą wyprowadzki, ale po serii procesów sądowych stwierdzono, że do konfiskaty majątku Krasińskich nie powinno dojść. Teraz, po uzyskaniu korzystnej decyzji, Krasińscy mogą sobie pozwolić na snucie planów. Interes muzeum ani mieszkańców Warszawy nie został w nich uwzględniony. Arystokraci chcą bowiem, aby Królikarnia stała się na powrót ich rodową rezydencją. – Mechanizm jest taki, że z momentem ostatecznego unieważnienia decyzji z lat 50. – a tak jest w naszym przypadku – budynki z automatu wracają do dawnego właściciela, nawet jeśli nie dostał jeszcze gruntu – wyjaśnia Ryszard Grzesiuła reprezentujący spadkobierców. Rekompensata w naturze to absurd – Oddawanie po kilkudziesięciu latach byłym właścicielom bądź ich spadkobiercom warszawskich nieruchomości w naturze jest całkowicie niezrozumiałe. Tym bardziej że po II wojnie światowej były one podnoszone z ruin wysiłkiem całego społeczeństwa – komentuje dr Błażej Poboży, politolog z Zakładu Najnowszej Historii Politycznej Instytutu Nauk Politycznych UW oraz redaktor lokalnego portalu Politykawarszawska.pl. – Również sama idea cofania historii jest bardzo kontrowersyjna – dodaje. – Jak mówi jeden z moich uniwersyteckich kolegów, nawet II RP nie zwracała powstańcom styczniowym majątków zarekwirowanych przez rosyjskiego zaborcę. Rafał Chwedoruk, także z Instytutu Nauk Politycznych UW, zwraca uwagę, że takie pojmowanie sprawiedliwości dziejowej może doprowadzić do absurdu. – Zaraz dojdzie do tego, że potomkowie 95% Polaków niewolniczo odrabiających pańszczyznę zgłoszą się do spadkobierców szlachty po odszkodowania. Dekret Bieruta, którego zapisy są teraz powszechnie podważane, od samego początku wzbudzał kontrowersje. Zwłaszcza sposób odbierania gruntów i niewypłacanie odszkodowań powodowały wątpliwości. Większość historyków oraz urbanistów jest jednak przekonana, że bez tego dokumentu odbudowa stolicy nie byłaby możliwa. – Dziś pochopnie określamy wiele powojennych posunięć i decyzji jako działania komunistyczne, a zatem złe. Tymczasem elity ówczesnej władzy przyjęły sposób myślenia o odbudowie Warszawy, który w tamtym okresie był najnowocześniejszy i wydawał się najlepszy. Skorzystały z opinii najlepszych specjalistów niezależnie od ich poglądów – twierdzi dr Jarosław Trybuś, zastępca dyrektora Muzeum Historycznego m.st. Warszawy. Bierne Ministerstwo, ostrożny ratusz Rodzina Krasińskich do Królikarni chce się wprowadzić jak najszybciej, dlatego w sądzie złożyła wniosek o eksmisję muzeum. Ryszard Grzesiuła tłumaczy, że nie doszłoby do tego, gdyby muzealnicy spakowali się i wyprowadzili dobrowolnie. Chcąc ostatecznie uzyskać potwierdzenie praw do działki na Mokotowie, arystokraci zwrócili się do warszawskiego ratusza o zaświadczenie, że Królikarnia jest teraz własnością rodziny. Z tym krokiem duże nadzieje wiąże mec. Marcin Nosiński, który reprezentuje Muzeum Narodowe. Przekonuje, że wadliwe są dokumenty, które w latach 40., po wejściu w życie dekretu Bieruta, złożyli przedstawiciele rodziny, starając się o przywrócenie praw ich klientów do rezydencji. – Tylko prezydent Warszawy może rozstrzygnąć, czy wniosek adwokatów

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 26/2014

Kategorie: Kraj