Pisanie dat starożytnych jako liczb z minusem znakomicie ułatwiałoby liczenie lat Związanie początku naszej ery z datą narodzenia Chrystusa stawia od razu problem, w jakim stopniu data została poprawnie ustalona? O narodzeniu Chrystusa wspominają tylko dwie Ewangelie – oba te opisy (poza faktem narodzenia w Betlejem, co można zresztą podawać w wątpliwość) nie mają ze sobą nic wspólnego. Wedle św. Mateusza, Chrystus narodził się przed śmiercią Heroda Wielkiego, to jest przed marcem 4 przed n.Ch. Natomiast wedle św. Łukasza, urodzić się miał w czasie spisu, który miał być przeprowadzony w całym Imperium Romanum. Spisu takiego nigdy nie było, odbył się natomiast spis ludności w Palestynie (i Syrii) na przełomie 6 i 7 roku n.e. Data urodzin nie ma też żadnego potwierdzenia w pismach Ojców Kościoła. Skąd więc wziął się ten początek naszej ery? W pierwszej połowie VI wieku cesarze bizantyjscy przestali mianować konsulów, a przecież wedle ich imion nazywano poszczególne lata. Nie było wtedy zwyczaju określania lat przez podawanie roku panowania cesarza. Zresztą przy ówczesnych trudnościach komunikacyjnych w Europie Zachodniej pewnie często w ogóle nie wiedziano, kto i od kiedy panuje w dalekim Konstantynopolu. By więc ułatwić sytuację, włoski mnich Dionizy Mały (na zasadzie fałszywych i bezpodstawnych rozumowań, źle bowiem obliczył moment śmierci Heroda Wielkiego) wprowadził w połowie VI wieku początek naszej ery, przyjmowany obecnie. Początek ten ma więc tylko charakter (teologicznej) konwencji. Kiedy zacznie się następny wiek i następne tysiąclecie? Moment ten związany jest z dalszą – już nie teologiczną – konwencją. Obchodzimy go o północy obowiązującego u nas czasu strefowego (zimowego), w momencie, w którym Ziemia przechodzi przez pewien ustalony (przez astronomów) punkt na swej orbicie. Północy bliskiej temu momentowi, ale w niektórych latach wcale nawet nie najbliższej… Moglibyśmy obchodzić właśnie ten moment i byłby to moment wspólny dla całej kuli ziemskiej, ale wypadałby w różnych miejscach o różnej porze dnia lub nocy. A tak, przy obecnie przyjmowanej konwencji, w Australii jest już nowy rok, nowy wiek i nowe tysiąclecie, kiedy u nas wszystko jest jeszcze ”stare”. A kiedy u nas już było ”nowe”, to mieszkańcy Hawajów musieli czekać na nie jeszcze sporo godzin. Ta konwencja jest dla nas oczywista, ale w innych kulturach czy religiach już nie. Żydzi, buddyści czy muzułmanie obchodzą swoje ”Nowe Roki”, czy nowe stulecia zupełnie kiedy indziej i pewnie nie przejmą się naszą zmianą daty. Chyba nikt w Polsce (poza paru arabistami) parę lat temu nie zwrócił uwagi, że u muzułmanów właśnie skończył się wiek XIV, a zaczął XV. Ponieważ rok arabski różni się długością od słonecznego (i brak jest mechanizmów, które tę różnicę chociażby w przybliżeniu wyrównują), więc ”Nowy Rok” muzułmański wędruje w ciągu około 70 lat przez wszystkie pory roku. Ale po co szukać tego, co nas różni od – jak powiadali nasi przodkowie – ”sprośnego bisurmana”, kiedy także prawosławni (chrześcijanie!) obchodzą Nowy Rok kiedy indziej niż my? A nawet protestanci dopiero w XVIII wieku (mimo protestów różnych swoich fundamentalistów twierdzących, że jest to uleganie ”papistom”) przeszli na nasz kalendarz gregoriański… Przyjmijmy więc zachodniochrześcijańską konwencję liczenia lat. W takim razie, jakie lata zaliczamy do konkretnego wieku? Niemal powszechnie przyjmuje się, że wiek tworzy 100 lat, których numery zaczynają się od liczb o jedynkę mniejszych od numeru danego wieku. A więc na wiek 19. (XIX) złożyło się sto lat mających jako numery od 1800 do 1899. Włosi to nawet sobie nieco uprościli. U nich ”cinquecento” – to jest ”pięćset” (skrót od ”tysiąc pięćset”) – oznacza lata od 1500 do 1599, a więc nasz wiek XVI, a nie XV! Dla Szwedów, podobnie jak dla Włochów, jest teraz koniec ”dziewiętnastu setek”. Dobrze, ale co w takim razie zrobić z wiekiem pierwszym? Ponieważ na ogół nie przyjmuje się powszechnie istnienia roku 0, więc przy takiej zasadzie liczenia składałby się on jedynie z 99 lat. Jeśli przyjmie się jakiś początek liczenia lat, to określenie, jakie lata należą do jakiego wieku, nie jest już konwencją, a tylko – po prostu –
Tagi:
Krzysztof Tatarkiewicz