Ważne to je, co je moje
Manifestujący przed ambasadą Rosji w Warszawie członkowie Młodego Frontu Białoruskiego podarli, podeptali i na koniec wrzucili do śmieciowego kosza rosyjską flagę. Uczynili to z pobudek szlachetnych, bo protestowali przeciwko połączeniu Białorusi z Rosją. Polska policja państwowa tym razem bacznie obserwowała zdarzenia, była na miejscy, nie tak jak wcześniej podczas manifestacji pod konsulatem rosyjskim w Poznaniu. Zdeptanie, podarcie i skoszowanie flagi zaprzyjaźnionego z nami państwa skonsultowała od razu z prokuraturą. I oto pojawiło się nowe rozstrzygnięcie, warte chyba upowszechnienia. Pan rzecznik prasowy komendanta głównego policji, Paweł Biedziak, wyjaśnił, że wedle prokuratury: „podarcie przyniesionej flagi nie jest przestępstwem”! Przestępstwem jest jedynie „zniszczenie flagi wystawionej przez przedstawicielstwo państwa lub polskie władze”. Zatem, jak należy rozumieć, nie chodzi tutaj o zdeptanie symbolu państwa, czy narodu, ale jedynie naruszenie cudzej własności. Zamach na świętą, kapitalistyczną własność. Gdyby iść tropem tej prokuratorskiej interpretacji, to okazałoby się, że pan Andrzej Lepper, lżący notorycznie, czyli stale depczący władzę państwową, pod sąd za owo lżenie pociągany, w kajdanki skuwany, listem gończym molestowany, ma znakomite teraz wyjście z sytuacji. Musi jedynie złożyć przed sądem stosowną deklarację. Lżyłem, lżę i lżyć będę obecną władzę, ale winy nie ponoszę, bo nie jest to obca mi władza „wystawiona przed przedstawicielstwo obcego państwa lub polskie władze”, lecz moja własna władza. Na ową moją władzę łożę corocznie podatki, ową moją władzę wybieram, uczestnicząc w konstytucyjnych, kadencyjnych wyborach. Skoro to je moje, to, jak każdy chłop, mogę z tym zrobić, co chcę. A chłop żywemu nie przepuści. Taka interpretacja spowoduje, że wszystkie paragrafy kodeksu karnego, pozwalające do tej pory ścigać prokuraturze i innym organom za przeróżne lżenie przeróżnych władz, przestaną mieć sens. I trzeba je jak najszybciej znieść. Władza państwowa nie powinna bowiem wtrącać się w kwestie prywatnej własności obywatelskiej. Oczywiście, prawo do własności władzy, czyli także prawo do nieskrępowanego lżenia, musi być potwierdzone jak każde prawo własności. Na gębę nic nie ma, i być nie powinno. Dlatego każdy lżący, nawet najwyższe konstytucyjne organy władzy, winien mieć przygotowany, na okoliczność konfrontacji z prokuraturą, aktualny PIT. Potwierdzający płacenie podatków, czyli utrzymywanie budżetowe władzy, czyli potwierdzenie posiadania jej własności. A ściślej, współwłasności. Oczywiście, taka interpretacja może tez spowodować, że płatnik podatków może poczuwać się do lżenia także emerytów, górników, pocztowców, wojska, policjantów, czy nawet prokuratury. Bo to też jego współwłasność. Dlatego PIT-owe prawo do współwłasności musi być sprzężone z potwierdzeniem udziału w wyborze władz, czyli obywatelskim przywileju głosowania. Możesz bratku władze lżyć, ale musisz mieć PIT i potwierdzenie głosowania, czyli udziału w wyborze władz. Od emerytów, żołnierzy i prokuratorów wara ci, bo chociaż podatki płacisz, to tych ludzi nie wybierasz. Dzięki temu możemy w Polsce połączyć powszechną chęć do lżenia władzy z niepopularnym obowiązkiem płacenia podatków i aktywnym życiem politycznym. Najpierw płać, wybieraj, a dopiero potem ulżyj sobie. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint