Wcieleni do Wehrmachtu – rozmowa z prof. Ryszardem Kaczmarkiem
Kiedy masowo nadano Górnoślązakom i Pomorzanom obywatelstwo niemieckie, z dnia na dzień stali się poborowymi Prof. Ryszard Kaczmarek – kierownik Zakładu Historii Śląska Uniwersytetu Śląskiego, zastępca dyrektora Biblioteki Śląskiej ds. Instytutu Badań Regionalnych, badacz dziejów Górnego Śląska w XIX i XX w. Autor obszernej monografii „Polacy w Wehrmachcie”. Rozmawia Paweł Dybicz Pana zainteresowanie Polakami w Wehrmachcie zaczęło się w czasach, kiedy pewien kandydat przegrał wybory prezydenckie, bo zarzucono mu, że jego dziadek był w Wehrmachcie, czy wpłynęły na to jakieś inne historie, np. rodzinne?– Sprawa dziadka premiera nie grała żadnej roli, może w jakimś momencie trudno było do niej się nie odnieść w samej książce, ale od wielu już lat zajmuję się okupacją na Śląsku, więc krążyłem wokół tego tematu. Mam też zaszłości rodzinne, ponieważ jeden z wujów, ze strony ojca, był w Wehrmachcie. Ale to również nie odgrywało aż tak dużej roli. Polacy w Wehrmachcie to niezwykle obszerny temat, materiały zbierałem przez kilkanaście lat, nieregularnie, ale kiedy uzmysłowiłem sobie, że jest to jakaś straszna luka w historiografii, postanowiłem napisać monografię. Wtedy nie myślałem o żadnych procesach społecznych ani o bardzo współczesnym wydźwięku tego zagadnienia. Muszę też powiedzieć, że gdyby Wydawnictwo Literackie nie zmobilizowało mnie jeszcze bardziej, pewnie do dziś zbierałbym materiały do książki.Kiedy sięgnął pan już głębiej do archiwaliów, nie zaskoczyła pana skala zjawiska?– I to bardzo. Znałem liczby dotyczące volkslisty, ale nie spodziewałem się, że za nimi pójdą aż tak wielkie liczby poborowych. Teraz już wiem, że powinienem się tego spodziewać, ze zwykłego rachunku, bo przecież obowiązkowo wpisanych na volkslistę było prawie 90% zamieszkujących Śląsk czy Pomorze. Zresztą liczb poborowych nie znamy do końca, mówimy o szacunkach, bo wiarygodne dane znamy tylko do 1943 r., późniejszych już nie mamy.WCIELANI, WYKLUCZENI Kogo objęła akcja wcielania do Wehrmachtu, a kogo z niej wykluczono?– Wcieleń do Wehrmachtu dokonywano na podstawie jeszcze przedwojennego, niemieckiego ustawodawstwa. Jeżeli byłeś obywatelem jakiegoś państwa, podlegałeś jego ustawodawstwu. Częścią ówczesnego niemieckiego ustawodawstwa była ustawa o obowiązku powszechnej obrony z 1935 r. W momencie, kiedy masowo nadano Górnoślązakom i Pomorzanom obywatelstwo niemieckie, z dnia na dzień stali się poborowymi. Dlatego kolejne roczniki, które miały wchodzić do poboru i pewnie wchodziłyby do poboru polskiego, trafiały do armii niemieckiej. Niemcy w okresie braków kadrowych, mniej więcej od Stalingradu, sięgnęli po coraz większe rezerwy ludzkie. Stąd taka masowość.Z listy poboru oczywiście skreślano tych, których Niemcy postrzegali jako orędowników polskości na tamtych terenach i którzy nie zostali wpisani na volkslistę.Jak określiłby pan stosunek wcielanych Polaków do tej akcji? Był on z pewnością różnorodny.– Cokolwiek bym powiedział, będzie nieprecyzyjne, bo rzeczywiście można było zaobserwować paletę różnych postaw. Z jednej strony byli ci, którzy autentycznie kolaborowali i dla nich służba w wojsku niemieckim była konsekwentną częścią ich decyzji w czasie wojny. Na drugim biegunie są ci, którzy dezerterują, z pełną świadomością tego, że za to grozi zarówno im, jak i ich rodzinom kara śmierci. A pośrodku mamy postawy od zwyczajnego oportunizmu, przez zafascynowanie wojną wśród młodych ludzi, obawę przed narażaniem własnych rodzin, aż do chęci przeżycia, które wydawało się pewniejsze niż przy ukrywaniu się i czekaniu na odnalezienie przez gestapo. Problem polega na tym, że nie da się tego skwantyfikować.Z uwagi na brak archiwaliów oraz relacji i wspomnień?– Nikt tego nie robił ani nie robi. Jedyną może wiarygodną liczbą jest to, ile osób znalazło się w armii polskiej na Zachodzie. Wiemy, że 90 tys., ale czy duża część zdezerterowała w klasyczny sposób, jak sobie wyobrażamy?Czy też została wzięta do niewoli i w niej, krótko mówiąc, odwrócona.– Niektórzy już po raz drugi, bo we wrześniu służyli w armii polskiej.Gdzie trafiali wcielani do Wehrmachtu? Na jaki front, do jakich jednostek?– Tu trzeba by powiedzieć o rodzajach volkslisty. Do pierwszej i drugiej grupy w większości zaliczano etnicznych Niemców – przedwojenną mniejszość niemiecką w Polsce. Tą grupą się nie zajmujmy, mówmy o grupie w większości złożonej z etnicznych Polaków, którzy znali język polski, a niemiecki słabo albo w ogóle. W dokumentach niemieckich wykazywani są jako grupa trzecia, określana jako przeznaczeni do zniemczenia (Eindeutschung – osoby autochtoniczne, uważane przez Niemców za częściowo spolonizowane), specjalna grupa traktowana jako inny rodzaj żołnierzy. W zasadzie, choć zdarzały