Dlaczego nie podpisał lojalki? Co robią nowi hunwejbini? Jak traktuje nas Europa? Czy LiD ma przyszłość? prof. Bronisław Geremek Panie profesorze, przyglądamy się pańskim spodniom… – Przepraszam? Szukamy śladów, że uprawiał pan dyplomację na kolanach. Pan i całe MSZ. Tak twierdzą rządzący dziś politycy. Ale kant ma pan jak spod igły… – Te ataki odnoszą się do służby dyplomatycznej, która służyła interesom państwa w sposób skuteczny. Armia Czerwona opuściła polską ziemię, Polska weszła do NATO i do Unii Europejskiej, wytworzyła sobie miejsce we wspólnocie międzynarodowej, podtrzymując kapitał moralny „Solidarności”, a także kapitał pokojowego przejścia ustrojowego, które zmieniło dzieje Europy. Temu służyła ta służba dyplomatyczna i to, że przypisuje mi się związek z nią, to dla mnie tylko powód do dumy. A zadawał pan sobie pytanie, dlaczego polityka zagraniczna III RP, MSZ i pracujący tam dyplomaci są przez PiS tak mocno atakowani? – To nie jest problem tylko polskiej służby zagranicznej, to jest problem stanu państwa polskiego po ostatnich wyborach. Tym, co najbardziej mnie niepokoi, jest zmiana klimatu politycznego i zmiana tendencji rozwoju ustrojowego. Jest to problem, którym zapewne zajmą się przyszli politycy i analitycy. Ja chciałbym się ograniczyć tylko do jednej, obywatelskiej interpretacji – z najwyższym niepokojem dostrzegam próbę określenia modelu państwa polskiego na zasadach państwa stanu wyjątkowego. Aż tak? – Używam terminologii, która sięga do znanego filozofa prawa, Karla Schmidta, a co w szkicu sprzed wielu lat Franciszek Ryszka analizował w odniesieniu do Niemiec. Nigdy nie sądziłem, że ten typ polityki może pokazać się w Polsce. Dlatego że jest zaprzeczeniem filozofii politycznej, która towarzyszyła „Solidarności”, która towarzyszyła Okrągłemu Stołowi i która towarzyszyła całemu procesowi transformacji. Z czego to się bierze? Czy to efekt wyznawanej przez rządzących filozofii politycznej? Czy też kompleksów, chęci zrewanżowania się? – Proszę mi pozwolić, że wystąpię w moich dwóch rolach. Po pierwsze, pod kapeluszem historyka. Jako historyk zwykle szukałem interpretacji, sposobu zrozumienia tego, co dzieje się w procesach historycznych, nie odwołując się do psychologii jednostek, tylko próbując zrozumieć wielkie tendencje rozwojowe. I w tej roli mogę powiedzieć, że nasze oceny stanu państwa są czasem nadmiernie udramatyzowane. Okazała się skuteczną polityka, która prowadziła do zakorzenienia Polski w pewnych standardach politycznych, w wielkich sojuszach. Jesteśmy w NATO i jesteśmy w Unii Europejskiej. To sprawia, że nawet polityka, która nie rozumie tendencji rozwojowych kraju, nie tak wiele złego może zrobić w kwestiach podstawowych. Pierwszy przykład – PiS zdobyło sobie poparcie opinii publicznej wielką kampanią na rzecz przywrócenia kary śmierci. Ta kampania dotarła do obywateli. A potem – święta, święta i po świętach. Gdy tylko minęły wybory, przywódcy tej partii oświadczyli: chcielibyśmy przywrócić karę śmierci, ale nie możemy, bo standardy europejskie są inne. Odetchnął pan wtedy z ulgą. – Nie tylko wtedy. Ale miałem ogromną satysfakcję. Bo świadczyło to o tym, że Polska jest już na właściwych torach. I nikt tego nie może zmienić. Rzeczpospolita frustratów A tłumacząc to, co się dzieje, w kapeluszu polityka… – Jako polityk zawsze przywiązywałem dużą wagę do psychologicznych aspektów, zarówno funkcjonowania ludzi w polityce, jak i odbioru polityki przez społeczeństwo. Tu postrzegam, że sukces polityczny obecnej koalicji doprowadził do władzy frustratów. Ludzi sfrustrowanych tym, że nie znajdowali dla siebie roli pierwszoplanowej w procesach przemian, ludzi, którym żądza władzy zastępowała poczucie służby publicznej. Ale nie chciałbym, ażeby rozumieć to tylko tak, że aktualna sytuacja jest jedynie efektem frustracji psychologicznych obecnie sprawujących władzę… A co jeszcze? – Oni eksploatowali i wykorzystali frustracje społeczne. Gdyby ich nie było, działaliby w próżni, bez poparcia. – I to jest główny problem – że poprzednie ekipy, które dokonały przemian, dopuściły do frustracji. I nawet jeżeli miały świadomość, że one się pojawiły, to nie umiały, nie zrobiły tego, co trzeba, ażeby je zablokować, odpowiedzieć na nie. W polityce układ rozmowy z obywatelami nie może być tylko socjotechnicznym zabiegiem. Nie można sprawować rządów w imię ludu bez ludu. Bo lud powie: dziękuję. – I tak było. Dokonało się połączenie poczucia frustracji dużych grup ludzi, bezrobotnych i rozgoryczonych, z nieumiejętnością elit – mówię to, myśląc także o sobie samym. Nie można ludziom sfrustrowanym, mającym poczucie, że nie korzystają z dobrodziejstw zmiany, mówić: spójrzcie na stan gospodarki,