Większym problemem niż węgiel jest brak alternatywy dla niego i tworzonych przez kopalnie miejsc pracy Rankiem 18 listopada, w czasie szczytu klimatycznego w Warszawie, przeszło 40 aktywistów organizacji Greenpeace wspięło się na dach Ministerstwa Gospodarki, aby rozwinąć wielki biało-czerwony transparent z angielskim napisem: „Who rules Poland? Coal industry or the people?” („Kto rządzi Polską? Przemysł węglowy czy obywatele?”). Zdjęcia z protestu ekologów poszły w świat wraz z przekazem, że Polska truje. Czarne złoto – Bardzo mnie zabolało przeciwstawienie górnictwa i narodu. Czy górnicy nie są polskimi obywatelami? – zżyma się Wacław Czerkawski, współprzewodniczący Zespołu ds. Bezpieczeństwa Socjalnego Górników Komisji Trójstronnej. Ojciec Czerkawskiego był górnikiem w kopalni Czerwone Zagłębie w Sosnowcu, gdzie swoje pierwsze kroki stawiał także Wacław. W wojsku, w ramach akcji werbunkowej wśród żołnierzy służby zasadniczej, pojechał na wycieczkę do kopalni Jowisz w Wojkowicach. Po przejściu do cywila zatrudnił się w niej jako cieśla. Obie kopalnie – Czerwone Zagłębie i Jowisz – zlikwidowano. – Jestem uczulony na antagonizowanie górników i reszty społeczeństwa – mówi Czerkawski, działacz Związku Zawodowego Górników w Polsce, od lat jeden z liderów śląskich związkowców. – Do dziś, choć od upadku PRL minęło niemal ćwierć wieku, wypominają nam sklepy górnicze, ale nikt nie pamięta, że aby robić w nich zakupy, trzeba było pracować w soboty i niedziele. Teraz też przeciwstawia się górników społeczeństwu: jesteśmy hamulcowymi reform, korzystamy z niezasłużonych przywilejów, obciąża się nas winą za emisję dwutlenku węgla. Gdy Czerkawski zjechał po raz pierwszy na dół, węgiel nazywano czarnym złotem. To było najważniejsze źródło dewiz. Im więcej węgla, tym więcej dolarów. – Czułem się eksploatowany – wspomina Czerkawski. – Robiło się na okrągło: w soboty, niedziele, święta. Ciągle były jakieś czyny, zobowiązania produkcyjne. Wydobywaliśmy, ile się dało i jak się dało. To była rabunkowa gospodarka, taka jest prawda. Karta Jaruzelskiego Władza zachęcała górników do pracy. Dwa tygodnie po wprowadzeniu stanu wojennego premier Wojciech Jaruzelski podpisał Rozporządzenie w sprawie szczególnych przywilejów dla pracowników górnictwa – Karta górnika, które do dziś jest obowiązującym aktem prawnym. Dzięki niemu górnikom przysługują m.in. nagroda z okazji Barbórki, nagroda roczna, nagrody jubileuszowe za staż pracy, premie i dodatki regulaminowe, wczasy pod gruszą, piórnikowe (wypłata na zakup pomocy szkolnych dla dziecka), deputat węglowy. Gdy w 2005 r. rząd Marka Belki chciał zlikwidować prawo górników do odchodzenia na emeryturę po 25 latach pracy, do Warszawy przyjechało kilka tysięcy górników uzbrojonych w petardy, kilofy, trzonki, nakrętki i kamienie. 26 lipca przed Sejmem doszło do regularnej bitwy z policją, która odpowiedziała pałkami, gazem łzawiącym i armatkami wodnymi. Krew się lała, a w oblężonym parlamencie Komisja Polityki Społecznej i Rodziny przygotowywała projekt ustawy zachowującej przywileje emerytalne górników. Następnego dnia przyjął go Sejm. To było największe zwycięstwo górników po przemianie ustrojowej, na której górnictwo węgla kamiennego nie zyskało. Za Gierka wydobywano nawet 200 mln ton węgla. W ubiegłym roku – bardzo dobrym dla branży – 79 mln ton. W tym roku będzie mniej, bo popyt odbiorców krajowych jest mniejszy, a eksport – choć po raz pierwszy od paru lat przewyższy import – opłaca się słabo, a często się do niego dopłaca. Na zwałach zalegają miliony ton czarnego złota. Z tego powodu Kompania Węglowa, największa firma węglowa w Europie, zmniejszyła tegoroczne wydobycie o 5 mln ton. Od początku lat 90. mówiono o wszechpotężnym imperium górniczym, które blokuje reformy i naprawę finansów publicznych. Umacniano przekonanie, że na przywileje górników składa się reszta społeczeństwa. Górnicze lobby osłabiono jeszcze przed końcem PRL. Jesienią 1987 r., w ramach reorganizacji rządu Zbigniewa Messnera, zlikwidowano Ministerstwo Górnictwa i Energetyki. Ostatni szef resortu, Jan Szlachta, stanął na czele nowo powołanej Wspólnoty Węgla Kamiennego z siedzibą w Katowicach. Szlachta, który przeszedł wszystkie szczeble górniczej kariery, miał mocną pozycję także po powołaniu rządu Tadeusza Mazowieckiego. To nie podobało
Tagi:
Krzysztof Pilawski