Kardynał Józef Glemp już 20 lat Prymasem Polski „Często w trudnych momentach zadawałem sobie pytanie, jak postąpiłby w podobnej sytuacji kardynał Wyszyński”, zwierzał się w gronie bliskich prymas Józef Glemp. Pewien wytrawny dyplomata watykański powiedział mi niedawno, że obserwując Glempa w pierwszych latach jego prymasowskiej posługi, miał nieodparte wrażenie, iż między tym skromnym, nie szukającym rozgłosu ani poklasku biskupem, nagle, po dwóch latach posługi na prowincjonalnym biskupstwie wyniesionym do najwyższych kościelnych godności i przez 12 lat będącym kapelanem Stefana Wyszyńskiego, a jego dawnym mistrzem utrzymywała się jakaś niewidzialna więź. – Realistyczne odczytywanie polskiej rzeczywistości tamtych lat bez ulegania presjom zewnętrznym prowadziło „prymasa stanu wojennego” do podejmowania decyzji godnych męża stanu – dodał mój rozmówca. – W tonie wypowiedzi Glempa i papieża o sprawach kraju często można było dostrzec różnice, jednak strategia pozostała jedna: komponował ją papież, a interpretował na miejscu Glemp. Intuicja prymasa Wypowiedzi i wywiady Józefa Glempa z lat 80. odczytywane z dzisiejszej perspektywy prowadzą do konkluzji, że z intuicją i bez nadmiernych złudzeń oceniał wtedy protagonistów naszej sceny politycznej. O „Solidarności” powiedział w wywiadzie, którego udzielił tygodnikowi „Polityka” w kilka dni po mianowaniu arcybiskupem metropolitą gnieźnieńskim i warszawskim (7 lipca 1981 r.): „Na ile »Solidarność« będzie reprezentatywna dla odczuć narodu, dla najszerzej pojętej klasy robotniczej, na tyle Kościół będzie obecny przy tym ruchu”. Dwadzieścia lat później ta przestroga następcy Prymasa Tysiąclecia sprawdza się z zadziwiającą dokładnością. Józef Glemp zwykł mawiać o sobie, że „nie zna się na polityce i nie chciałby jej uprawiać”. Mimo tej deklarowanej niechęci przez ostatnie dwa dziesięciolecia był w polityce polskiej stałym, ważnym punktem odniesienia. Kardynał Wyszyński, który na łożu śmierci uzyskał od papieża telefoniczne zapewnienie, że tym, który zajmie jego miejsce, będzie mianowany dwa lata wcześniej biskup warmiński, Józef Glemp, miał powody, aby prosić Jana Pawła II o tę nominację. Wbrew temu, co się zwykło mówić, nie była ona zupełnym zaskoczeniem. „Tygodnik Powszechny” zamieścił zaraz po śmierci Wyszyńskiego wywiady z dwoma duchownymi: Józefem Tischnerem i Józefem Glempem. Wtajemniczeni odebrali to jako sygnał, że jeden z nich może zostać następcą Wielkiego Prymasa. Tischner z góry kategorycznie odmówił. Kardynał Glemp, wielokrotnie krytykowany przez świeckie media i katolickich intelektualistów, przy każdych kolejnych wyborach przewodniczącego Konferencji Biskupów okazywał się niezastąpiony jako „prymas środka”, ponieważ ewolucja w polskim Kościele zachodziła wolniej, niż wielu się tego spodziewało. Dziś oba skrzydła Episkopatu są u jego boku reprezentowane przez dwóch wiceprzewodniczących: otwartego na dialog ze światem zewnętrznym Europejczyka – arcybiskupa gnieźnieńskiego, Henryka Muszyńskiego, i konserwatywnego tradycjonalistę – arcybiskupa przemyskiego, Józefa Michalika. Nie żyjący już wieloletni sekretarz generalny Episkopatu Polski, abp Bronisław Dąbrowski, który w latach 80. odgrywał kluczową rolę w układaniu stosunków między Kościołem a ówczesną władzą w Polsce, przypomniał w laudacji na 10-lecie Józefa Glempa jako przewodniczącego Episkopatu warunki, w jakich obejmował swe obowiązki: „Wszystko w Polsce legło w gruzach; śmierć Prymasa Tysiąclecia, dogorywający niejako po zamachu papież, dławiony ruch »Solidarności«”. – Stefan Wyszyński był przed śmiercią przekonany, że Polsce grozi interwencja zbrojna wschodniego sąsiada – mówił arcybiskup w rozmowie, którą prowadziliśmy podczas jednego z jego ostatnich pobytów w Rzymie. – W kraju obawiano się wybuchu. Decydując się na osobę następcy, brał pod uwagę cechy osobiste i formację swego byłego kapelana: przywiązanie do wiary i upór, solidne wykształcenie prawnicze uzyskane na Uniwesytecie Laterańskim i brak ambicji politycznych. Między Scyllą i Charybdą Dominikanin ojciec Jacek Salij, teolog i pisarz, którego zapytałem, co – jego zdaniem – Józef Glemp „przejął” od swego mistrza, odparł: – Jedną z wielkich zasług kardynała Wyszyńskiego była konsekwentna obrona deptanych przez władze praw Kościoła. Większość jego interwencji była doraźnie nieskuteczna, ale długofalowo postawa ta podtrzymywała w Kościele i poza nim świadomość praw osoby ludzkiej oraz prawa Kościoła do autonomii wobec państwa. Dzięki temu nasze społeczeństwo potrafiło całkiem nieźle odróżnić prawo od bezprawia,
Tagi:
Mirosław Ikonowicz