Recesja nieuchronnie pogrąża świat w chaosie i działa przeciw globalizacji Przy pierwszym spojrzeniu świat po 11 września 2001 r. sprawiał wrażenie, że skierował się ku powrotowi do swoich źródeł. Ameryka zmierzała do umacniania swej amerykańskości, a kraje należące do kręgu kultury islamskiej podkreślały swoją odrębność. Ale patrząc dokładniej, można zobaczyć, że następuje przewartościowanie tego, co miało być od ostatniego ćwierćwiecza trwałą podstawą systemu amerykańskiego, zmiany przebiegają też gdzie indziej i dotyczą również stosunków międzynarodowych. Stany Zjednoczone w nowy sposób zaczynają definiować swój interes narodowy oraz swoje miejsce w świecie. Rewizji ulega również stosunek do gospodarki, tym głębszej, gdyż ów znamienny dzień jedynie przyspieszył procesy recesyjne zapoczątkowane wcześniej w USA, a także w innych znaczących krajach świata. Gospodarka amerykańska wraz z wzorującymi się na niej innymi krajami ma dwóch ojców. Obaj należą do nurtu liberalnego, ale jeden z nich liberalizm widzi wąsko – jako zredukowany do wolnego rynku, a drugi szeroko, rozciągając go na całe społeczeństwo. Pierwszy z nich to Milton Friedman, który największe sukcesy odnosił w czasach prezydentury Ronalda Reagana i jego następcy, drugi to John M. Keynes, który stał przy boku Franklina Delano Roosvelta, a później odwoływali się do niego kolejni przywódcy Stanów Zjednoczonych aż do Lyndona Johnsona. Pierwszy uważał, że podstawą zdrowej i dynamicznej gospodarki jest równowaga finansowa i nieskrępowanie wolnego rynku, drugi kładł nacisk na przebieg procesów realnych, na równowagę społeczną i dynamiczną funkcję popytu. Zwolennicy Friedmana redukują liberalizm do ekonomizmu, sympatycy Keynesa uważają liberalizm za filozofię społeczną i polityczną. Dzisiejsi Amerykanie ponownie coraz bardziej skłaniają się ku większemu udziałowi państwa w gospodarce i poważnemu potraktowaniu ponoszenia odpowiedzialności przez państwo również za gospodarkę, a więc poglądy Keynesa biorą górę. Nowojorscy strażacy uświadomili bogatym właścicielom i wysokoopłaconym menedżerom, że bez nich nie przeżyłyby ich firmy ani oni sami. Społeczeństwo nie przetrwa bez wydajnego sektora publicznego. Czy ktoś z biznesmenów, nie mówiąc już o innych ludziach, wątpi teraz, że transport musi być bardziej uregulowany i powolniejszy (odprawy stają się dłuższe), by zapewnić bezpieczeństwo podróżnemu? Sytuacja okazała się zaskakująca, okoliczności zwyciężyły doktrynę. Rozrastającemu się naciskowi na sprawowanie silniejszych rządów i znacznemu zwiększeniu aktywności państwa przewodzi amerykański prezydent, który zapewniał przed objęciem urzędu, że politykę podatkową należy zminimalizować, a zasięg państwa ograniczyć. George W. Bush nie wahając się, jeszcze we wrześniu, dofinansował korporacje lotnicze, które bez interwencji państwa zbankrutowałyby i które zgodnie z regułami wolnego rynku, upaść powinny natychmiast. Powszechne stały się pretensje do linii lotniczych (również ze strony ich pracowników) o to, że kierując się jedynie pomnażaniem swych zysków, dotychczas odrzucały wprowadzenie ulepszonych środków bezpieczeństwa. Gdyby te środki chroniące personel i klientów zastosowano wcześniej, mogłoby nie dojść do masakry w Nowym Jorku i Waszyngtonie. Bohaterami w Stanach Zjednoczonych stali się nie ludzie ze świata biznesu, ale z sektora publicznego – strażacy uosabiający bezpieczeństwo, zaufanie i troskę o innych. W dobie kryzysu ludzie uciekają się pod ochronę trwałego państwa. Symbolem nieograniczonej niczym swobody był do jesieni 2001 r. rynek finansowy. Rozmaici ludzie – wśród nich gangsterzy, terroryści i baronowie narkotykowi – bez skrępowania korzystali z rajów podatkowych i licznych dziur w systemie globalnym, by transferować swe pieniądze i oficjalnie nimi obracać, nie ponosząc przy tym szczególnych kosztów czy większego ryzyka. Korporacje ukrywały swe dochody przed fiskusem, przenosząc dowolnie ich rejestrację z kraju mniej dogodnego w lepsze miejsce. Twierdzono, że tak być musi, bo wszelkie regulacje spowodują odpływ kapitałów, wadliwe ich rozlokowanie, rynek tego nie wytrzyma i załamie się. Jednak i to się zmienia, a tzw. prawdy oczywiste również tym razem okazały się po prostu stereotypami krzewionymi przez konformistyczne umysły polityków i powoływanych lub samozwańczych doradców. Po ataku na World Trade Center pojawiła się fala rozporządzeń, mająca na celu wprowadzenie kontroli nad ruchem finansów na świecie i zmierzająca do wprowadzenia prawa do globalnego systemu finansowego. Atak na rządowe i biznesowe budynki amerykańskie nie wywołał recesji, on tylko znacznie zwiększył prawdopodobieństwo jej narastania. Już w dwóch pierwszych kwartałach 2001 r. tempo wzrostu gospodarki Stanów Zjednoczonych znacząco się zmniejszyło
Tagi:
Paweł Kozłowski