Więcej walki niż gry

Więcej walki niż gry

15.03.2015 Warszawa 24. kolejka Ekstraklasy mecz Legia Warszawa - Wisla Krakow n/z gol samobojczy w 90 minucie na remis dla Legii Boban Jovic bramkarz Michal Buchalik , Dariusz Dudka fot. Andrzej Iwanczuk/REPORTER

Wiosna piłkarskiej Ekstraklasy „Jestem drewniakiem, może fajnym chłopakiem, ale w piłkę nożną nie umiem grać wcale. Wiesz, co to znaczy, nie muszę ci tłumaczyć, każdą moją głupią akcję w meczu musisz mi wybaczyć”. Nie, to nie jest surowa rymowanka jednego z futbolowych ekspertów, ale słowa rapowej piosenki, którą wykonuje pomocnik Cracovii Marcin Budziński. To kolejny spot krakowskiego klubu w kampanii „Karnet jest wielki”. Ale po takiej swoistej samokrytyce warto chociaż skrótowo przyjrzeć się, co piszczy w polskiej piłce. Oto – w meczowej formule – luźne minutowe zapiski. Tak, gramy o puchar Podlasia 3 minuta – wtedy padła najszybciej zdobyta bramka podczas tegorocznej piłkarskiej wiosny. Zasiliła konto napastnika szczecińskiej Pogoni Marcina Robaka (z Lechem 1:1, 14 lutego w Szczecinie). 12 minuta – w tej właśnie chwili pomocnik Jagiellonii Maciej Gajos strzelił pierwszego gola stołecznej Legii w zwycięskim meczu w stolicy 3:1 (15 lutego). Potem strzelił jeszcze trzecią bramkę i całkowicie zasłużenie został piłkarzem 20. kolejki. Ten młody zawodnik, urodzony w 1991 r., dał się poznać z jak najlepszej strony jesienią, co zaowocowało powołaniem do reprezentacji. Jednak ani w eliminacyjnym meczu z Gruzją, ani w towarzyskim ze Szwajcarią nie wystąpił. Teraz znalazł się w kadrze na najbliższy mecz z Irlandią. Do trzech razy sztuka? 12 minuta – „Zagraliśmy beznadziejnie”, ocenił występ Wisły w przegranym 0:1 spotkaniu z Lechią w Gdańsku (13 lutego) napastnik krakowian Paweł Brożek. Co ciekawe, a co trudno sobie wyobrazić, w kolejnych meczach podopieczni trenera Franciszka Smudy zagrali jeszcze gorzej, a czarę goryczy dopełniła przegrana 0:1 z Zawiszą (Alvarinho w 12. minucie) na własnym stadionie 7 marca. Nie wytrzymał superszef Bogusław Cupiał i rozstał się z byłym selekcjonerem reprezentacji. To pierwsze, ale zapewne nie ostatnie zwolnienie trenera podczas tegorocznej piłkarskiej wiosny. 13 minuta – szczęśliwa dla Jagiellonii, bo po golu Karola Mackiewicza dająca zwycięstwo 1:0 we wrocławskim spotkaniu ze Śląskiem 21 lutego. Po zakończeniu gry trener białostockiej drużyny Michał Probierz wypytywany, czy po dwóch zwycięskich wyjazdach myśli o czymś więcej, z charakterystyczną dla siebie swadą odpowiedział: „Tak, gramy o puchar Podlasia”. Wykazał się wyobraźnią i realizmem, bo już w następnym meczu Jagiellonia przegrała u siebie z Koroną 1:2, a potem z Lechem w Poznaniu 0:2. Jak widać, naszym zespołom można wiele zarzucić, ale na pewno nie to, że potrafią utrzymać stabilną formę. 33 minuta – trafienie Josipa Barišicia dało Zawiszy wygraną 1:0 z Lechem 14 marca w Bydgoszczy. Chorwat pojawił się w polskim klubie dopiero w połowie lutego, przechodząc z NK Osijek. Jak widać, na aklimatyzację w nowym otoczeniu nie potrzebował dużo czasu. Sukces bydgoszczan jest potwierdzeniem, że w polskiej lidze każdy jest w stanie wygrać z każdym. Po 24 kolejkach drużyna prowadzona przez Mariusza Rumaka nadal zajmowała ostatnią pozycję w tabeli, ale jako jedyna w Ekstraklasie 2015 r. nie przegrała meczu i nie straciła gola! 37 minuta – Maciej Iwański, strzelając celnie z rzutu wolnego, podwyższył na 2:0 (wcześniej trafił z karnego) prowadzenie Podbeskidzia w wyjazdowym meczu z PGE GKS w Bełchatowie 14 lutego. Ostatecznie „górale” wygrali 2:1, a jednak ich trener Leszek Ojrzyński pozwolił sobie na daleko posuniętą samokrytykę: „To, że graliśmy dzisiaj w piłkę, byłoby za dużo powiedziane, ale się udało. Nie kontrolowaliśmy tego, co się działo na boisku. Wyglądało to nieciekawie, więc wynik jest rewelacyjny. Należy podziękować niebiosom”. Jeden z naszych najbardziej utalentowanych trenerów postawił trafną diagnozę – przynajmniej na razie w większości spotkań obserwowaliśmy więcej walki niż gry w piłkę. Do tego odwieczne zdawanie się na opatrzność i przychylne zrządzenie losu. No i czekanie na „prawdziwą ligę”, czyli serię siedmiu meczów od 9 maja. Takie są uroki i zalety tej naszej dziwacznej Ekstraklasy. Dlatego chociażby Legia mogła sobie pozwolić na występ tzw. drugiego garnituru w bezbramkowym spotkaniu z Koroną w Kielcach 22 lutego. Kto bogatemu zabroni… Musieliby nam chyba zabić zawodnika 40 minuta – podczas spotkania Piast-Górnik Zabrze (2:2, 7 marca w Gliwicach) bramkarz gości Pāvels Šteinbors sfaulował napastnika gospodarzy Kamila Wilczka.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2015, 2015

Kategorie: Sport