Wiedzieli, że lecą po śmierć

Wiedzieli, że lecą po śmierć

Pasażerowie uprowadzonego samolotu walczyli z porywaczami Miał to być zwykły lot. Na pokłady czterech boeingów weszli drobni biznesmeni, nauczyciele z dziećmi, rodziny udające się na wakacje. A przecież podróż prowadziła na śmierć. Nikt nie przeczuwał, że do samolotów zakradły się bestie. Na podstawie zapisów z czarnych skrzynek oraz rozmów, które pasażerowie prowadzili przez telefony komórkowe, specjalistom FBI udało się odtworzyć przebieg tego najokrutniejszego w dziejach świata aktu powietrznego piractwa. Wiadomo, że terroryści poderwali się z miejsc w kilkanaście minut po starcie, zapewne w chwili, gdy stewardesy zaczęły wydawać posiłki. Było ich trzech, najwyżej sześciu w każdej maszynie. Wrzeszczeli jak opętani, wymachiwali plastikowymi nożami, przecinakami do papieru i brzytwami, które mieli ukryte w bagażach podręcznych, wśród przyrządów do golenia. Potrząsali czerwonym pudłem: „Uwaga, tu mamy bombę!” – krzyczeli. Na głowy nałożyli czerwone opaski – symbol desperacji i krwi. Rzucili się do szturmu na kokpity. Piloci zamknęli drzwi przed szaleńcami, usiłowali stawiać opór. Terroryści jednak byli gotowi na wszystko – sterroryzowali stewardesy, ranili je lub zabijali ciosami noży. Ryczeli na całe gardło: „Otwórzcie, bo wszystkich tu zarżniemy!”. Piloci nie mieli wyboru, zwłaszcza że pasażerowie krzyczeli ogarnięci zgrozą, dzieci płakały. LOT 11 Za sterami boeinga 767 linii American Airlines, odbywającego lot nr 11 z Bostonu do Los Angeles zasiadał 50-letni John Ogonowski, wytrawny as przestworzy, który w wolnych chwilach z powodzeniem prowadził rozległą farmę na północ od miasta. Boeing wystartował o 7.59, ale na wyznaczonym kursie pozostał zaledwie 16 minut. O 8.15 maszyna, zamiast skierować się na południe, gwałtownie skręciła na wschód. Kontrolerzy lotu zrozumieli, że stało się coś złego. Porywacze potrafili prowadzić samolot. W każdej grupie terrorystów znajdował się co najmniej jeden wyszkolony pilot. Piraci powietrzni natychmiast wyłączyli transponder, nadajnik emitujący sygnały pozwalające kontrolerom ustalić wysokość, na której znajduje się maszyna. Boeing nadal widoczny był na radarze, ale odtąd trudno było określić pułap lotu. John Ogonowski zachował zimną krew i potajemnie włączył mikrofon znajdujący się w kabinie. Zaszokowani kontrolerzy lotów usłyszeli głos mówiący do pilotów łamaną angielszczyzną: „Nie róbcie niczego głupiego. Nie chcemy zrobić wam krzywdy”. Potem porywacz pochwalił się: „Mamy także inne samoloty, mamy więcej samolotów”. Jeden z terrorystów zwrócił się do wieży kontrolnej o pozwolenie na wylądowanie na lotnisku Johna Kennedy’ego w Nowym Jorku. Prawdopodobnie piraci powietrzni usiłowali zrobić wrażenie, że chcą wylądować i prowadzić negocjacje. Pragnęli ukryć przed załogą i kontrolą naziemną swój szatański plan. Jak pisze dziennik „New York Times”, w kabinie pasażerów stewardesa, Betty Ong, zdołała połączyć się przez telefon komórkowy lub pokładowy znajdujący się z tyłu jednego z foteli, z centrum operacyjnym linii American Airlines. „Zadźgali nożami inne stewardesy, opanowali kokpit. Mamy zejść w dół w Nowym Jorku”, mówiła drżącym, lecz opanowanym głosem. Dzielna kobieta podała też numer fotela jednego z terrorystów. Dzięki temu FBI zyskała kluczowy ślad w śledztwie, zanim jeszcze tragedia na dobre się zaczęła, gdy lśniące wieże World Trade Center wciąż jeszcze dumnie wznosiły się ku niebu. W pewnej chwili porywacze wyrzucili pilotów z kabiny i sami przejęli stery. Drogę nawigacji mieli łatwą – musieli tylko kierować się wzdłuż rzeki Hudson. Na wieść o porwaniu dowództwo amerykańskich sił zbrojnych poderwało z bazy lotniczej w Otis dwa myśliwce F-15, ale w tej samej chwili boeing wbił się w północną wieżę World Trade Center. Była godzina 8.45. Spośród 92 znajdujących się na pokładzie osób nikt nie mógł przeżyć. Zginęli m.in. David Angell, producent popularnej komedii telewizyjnej „Frasier” i jego żona – Lynn, Berry Berenson Perkins – fotografik, wdowa po aktorze Anthonym Perkinsie – Sonia Puopolo, była tancerka baletowa i handlowiec – Robert Hayes, który miał przed lotem złe przeczucia, bowiem poprzedniego wieczoru odbył długi, samotny spacer i bardzo długo ściskał i całował żonę na pożegnanie. LOT 175 Boeing 767 linii United Airlines odbywający Lot 175 z Bostonu do Los

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 38/2001

Kategorie: Świat