Wielka dama tańczy sama

Wielka dama tańczy sama

Anna Jantar we wspomnieniach przyjaciół   Aleksander Fogiel aktor (…) Była to sobota 5 stycznia. Graliśmy w Chicago przy Edison Avenue. Nagle do mojej garderoby, nie pukając, zajrzało jakieś piękne, hoże dziewczę. Zajrzało, uśmiechnęło się i, krzyknąwszy radośnie „dobry wieczór”, zniknęło. „Boże kochany, przecież to Oleńka. Widział pan, panie kolego?” – zwróciłem się do sąsiada, młodego gitarzysty [Krzysztofa Szmigiero]. O takiej Oleńce musiał myśleć chyba pan Sienkiewicz. Biały kołpaczek na kształtnej główce, krótkie jasne futerko na zgrabnej kibici, wełniana przydługa spódniczka i jasne buciki z cholewkami. (…) „Więc to jest pani Jantar…”. (…) Pierwszą osobą, która złożyła mi gratulacje z racji udanego spektaklu i życzenia z okazji 50-lecia pracy w teatrze, była pani Anna. Ucałowałem jej ręce, a ona moje policzki. Nie pamiętam, ale chyba z panią Anną spełniłem pierwszy toast szampanem, jako że i o szampanie pomyśleli rodacy zza Wielkiej Wody. (…) I tak mogłoby skończyć się moje pierwsze i ostatnie spotkanie z piękną Oleńką – Anną Jantar, gdyby nie to, że cały nasz zespół został zaproszony na kolację do Polskiego Domu pod nazwą Europejska, w polskiej dzielnicy Chicago. (…) Gwiazdą wieczoru była Anna Jantar. Śpiewała znakomicie. Widownia słuchała uważnie, a na sali wytworzył się nastrój jak w teatrze. Każdą piosenkę kwitowały niemilknące brawa. (…) Kiedy opuszczaliśmy Polski Dom na dobre, Anna Jantar śpiewała dla swojej publiczności ulubioną piosenkę „Nic nie może wiecznie trwać”. Był ranek 6 stycznia 1980 r. (…)   Andrzej Marzec były pracownik Polskiej Agencji Artystycznej Pagart, promotor koncertów W 1978 r. wyjechałem do Stanów Zjednoczonych. Byłem tam do połowy 1981 r. W firmie Artpol, która zajmowała się handlem polskimi płytami i wspomaganiem polskich artystów na rynku amerykańskim. Odwiedzałem Anię w klubie Zodiak Mieczysława Moreny. W klubie w tym czasie grał zespół Tragap, a Ania występowała gościnnie z kilkoma swoimi największymi przebojami jako gwiazda, gość specjalny. Była w drodze powrotnej z Chicago do Polski, gdzie dłuższy czas śpiewała w tamtejszych klubach polonijnych. (…) Ostatni raz widzieliśmy się 12 marca 1980 r. Przyjechałem do Zodiaka na pożegnalny koncert Ani. Została mi z tego dnia wspólna fotografia… (…) Zawodowo przeżywała wtedy wspaniałe lata – odniosła fantastyczny sukces. Była ulubienicą chłopaków ze wszystkich zespołów, z którymi występowała. Nie była narzucającą się pięknością, nie rozbijała zespołów. Przeciwnie – była serdeczną, życzliwą koleżanką. Była po prostu dobra. W Pagarcie też wszyscy ją lubili, a to było specyficzne środowisko. Nie znam człowieka, który by powiedział o Ani złe słowo.   Izabela Skrybant-Dziewiątkowska wokalistka Tercetu Egzotycznego  (…) Pamiętam ją, zanim jeszcze zrobiła tak wielką karierę. Zaprosiliśmy ją i Jarka do Opery Wrocławskiej na nasz koncert. Tercet Egzotyczny otrzymał wtedy swoją pierwszą Złotą Płytę i Ania była naszym gościem specjalnym. Był rok 1972, pojawiła się dziewczyna bardzo skromna, nieśmiała, o wyjątkowej urodzie i nie przypuszczałam wtedy, że uda jej się zrobić tak olbrzymią karierę. (…) Jej ostatniego pobytu w USA nigdy nie zapomnę. Zatelefonowała do nas, że przyjeżdża do Chicago. Odwiedziła nas w klubie Polonez i była na naszym koncercie. To były jej ostatnie dni pobytu w Ameryce i bardzo się cieszyła, że wraca do Polski. Tęsknota dawała jej się we znaki. Myślała, że wrócimy razem z nią, ale zaproponowano nam przedłużenie pobytu i postanowiliśmy jeszcze trochę zostać, chociaż moje walizki też od dawna były spakowane. „Nie chcę lecieć sama”, mówiła. Bardzo jej było przykro z tego powodu. Nie mogła jednak już zmienić planów, bo wszystko wcześniej zostało ustalone, bilety itd. (…) Zastanawiała się, jak będzie wyglądać powitanie na lotnisku w Warszawie, nie było jej przecież długo w kraju. „Najchętniej rzuciłabym się na lotnisku na Natalkę, ale to biedne dziecko tylko może się mnie wystraszyć”. Cały czas opowiadała, jak to będzie, kiedy wróci, i jak sobie ten powrót wyobraża. W Chicago żegnała się też z zespołem, z którym grała, czyli z Perfectem. Pamiętam, że grali razem z Ewą Konarzewską oraz Basią Trzetrzelewską w Europejskiej. Przed samym wyjazdem zatelefonowała do mnie i tak się pożegnałyśmy.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 14/2014, 2014

Kategorie: Książki