9 milionów aut do naprawy, 52 ofiary śmiertelne. Największy koncern motoryzacyjny świata z trudem walczy o odzyskanie zaufania 28 sierpnia 2009 r. O 18.35 dyżurny policji drogowej stanu Kalifornia odbiera telefon: Jedziemy na północ autostradą 125. Zablokował się nam pedał gazu… Mamy kłopoty… Jedziemy 120 mil na godzinę. Nie możemy… nie możemy zahamować… Za pół mili koniec autostrady…. Dyżurny pyta, czy mają możliwość zgaszenia silnika. W odpowiedzi słyszy: Zbliżamy się do skrzyżowania, a w tle: Trzymajcie się! i Módlmy się!. Po chwili słychać hałas i krzyk. Rozmowa się urywa. Rozpędzone auto to lexus ES 350, pojazd luksusowej marki Toyoty. W chwili, w którym rozmowa zostaje przerwana, zderza się na skrzyżowaniu z suvem Forda. Kolizja nie zatrzymuje jednak rozpędzonego wozu, taranuje on ogrodzenie, wpada na wał ziemny i zaczyna koziołkować. Zatrzymuje się dopiero na dnie suchego koryta rzecznego i staje w płomieniach. Na miejscu giną cztery osoby oficer policji drogowej, Mark Saylor, jego żona, córka i szwagier. Ameryka jest zszokowana, kiedy dowiaduje się, że przyczyną tragedii mogła być mata podłogowa, która zablokowała pedał gazu. Usterki chodzą parami Ponieważ doniesienia o niekontrolowanym przyspieszeniu w autach Toyoty pojawiały się już wcześniej, Agencja Bezpieczeństwa i Ruchu Drogowego (NHTSA) postanawia przyjrzeć się sprawie bliżej. 29 września wydaje oświadczenie, w którym ostrzega właścicieli toyot o matach podłogowych i możliwym zablokowaniu pedału gazu. Tego samego dnia koncern informuje, że traktuje bezpieczeństwo publiczne niezwykle poważnie i że w związku z tym rozpoczyna akcję niemającą precedensu w historii naprawy tej usterki w 3,8 mln wyprodukowanych przez siebie aut. Akcja obejmuje zasięgiem modele głównie niedostępne w Polsce, takie jak luksusowa Camry, sedan Avalon, pickupy Tacoma i Tundra, zielony Prius i luksusowe lexusy ES 350, IS 250 oraz IS 350. Pod koniec zeszłego roku sytuacja nie wyglądała więc groźnie. Producent samochodu wykrył usterkę i postanowił wziąć za nią odpowiedzialność. Upublicznił więc sprawę i zobowiązał się do napraw na własny koszt. Jest to rutynowa procedura. Toyota już wcześniej ogłaszała podobne akcje w 2007 r. nawet dwukrotnie. Podobnie postępują inni producenci; ostatnio także Nissan wezwał pół miliona swoich klientów na darmowe usunięcie usterki. Chociaż skala przedsięwzięcia robiła wrażenie, nie wzbudzało ono wielu emocji. Na czym właściwie polega problem? Jak się okazało, maty podłogowe, w które wyposażone są niektóre pojazdy, nie przylegają szczelnie do podłogi, lecz mogą się przesuwać, co może grozić utknięciem pedału gazu w macie. Jako tymczasowe rozwiązanie inżynierowie proponowali przymocowanie mat do podłogi; w internecie natychmiast znalazły się filmiki instruktażowe, jak to zrobić. 25 listopada Toyota ogłosiła, że znalazła ostateczne rozwiązanie problemu wymiana mat i pedałów gazu na krótsze, aby zapobiec zacinaniu się. Sprawa wydawała się zamknięta. Pod koniec stycznia wychodzi jednak na jaw kolejna usterka. Toyota informuje o zbyt słabej konstrukcji pedału gazu. W wyniku zużycia pedał może gorzej się wciskać, a co gorsza, raz dociśnięty może już w tej pozycji pozostać. Problemem dotkniętych jest 2,3 mln aut. Do listy wadliwych modeli dołączyły Corolla, RAV4, Matrix, Highlander i Sequoia. Tydzień później na listę aut z zabójczą matą podłogową zostaje wciągniętych kolejne 1,1 mln pojazdów. Następnego dnia sprawa przekracza Atlantyk koncern ogłasza, że problem zbyt słabego pedału gazu dotyczy również 1,8 mln pojazdów sprzedanych w Europie. Po świecie krąży już 9 mln bubli, czyli prawie tyle, ile aut Toyota produkuje w ciągu roku. Słodka zemsta Ameryki Japoński koncern natychmiast stał się celem niewybrednych praktyk rynkowych konkurencji. Jako pierwszy, już pod koniec stycznia, specjalną ofertę dla zirytowanych klientów Toyoty przedstawił koncern General Motors. Chłopcy z Detroit mogli wziąć odwet na konkurencji zza Pacyfiku, która w 2008 r. odebrała im tytuł największego producenta samochodów na świecie, który GM dzierżył bez przerwy od 77 lat. Jeśli ktoś zamieni swoją toyotę na dowolne auto ze stajni GM, np. chevroleta albo cadillaca, otrzyma 1000
Tagi:
Kuba Kapiszewski