Wielka laba nauczycieli

Wielka laba nauczycieli

Pedagodzy zaczęli najdłuższe wakacje. Przed nimi 74 wolne dni W niektórych zapominalskich szkołach w ostatniej chwili odrabiano piątek 20 czerwca. Tak by 18 wręczyć świadectwa i zacząć dwuimiesięczne wakacje. W ten sposób w roku szkolnym 2002/2003 nauczyciele i uczniowie więcej świętowali, niż pracowali – na 181 dni nauki przypadały 184 dni laby (patrz: ramka). Z efektywnego czasu nauki trzeba jeszcze odjąć trzy dni rekolekcji, wypadające w powszednie dni święta – takie jak Dzień Kobiet (jakże go nie obchodzić w sfeminizowanym zawodzie), Dzień Dziecka, Dzień Nauczyciela, dzień sportu, a w liceach dodatkowo kilka dni matur, gdy większa część ciała pedagogicznego jest zajęta egzaminami. No i Dzień Wagarowicza z ochotą obchodzony także przez grono pedagogiczne. Do tego trzeba jeszcze dodać, a właściwie odjąć różne zastępstwa (albo ich brak), skrócone lekcje, wypadające np. zawsze na chemii (przypadek autentyczny) apele itp. – Polska szkoła jest nieefektywna. Wiele zajęć przepada, gdyż pod koniec roku są fikcją – przyznaje Aleksander Dobrzycki, dyrektor renomowanego wrocławskiego Liceum im. Polonii Belgijskiej. A więc świadectwa rozdane, a na progu wielkich wakacji warto się zastanowić, czym zajmowali się nauczyciele od września ubiegłego roku. Rok szkolny minął nauczycielom na staraniach, by nie musieli dwie godziny tygodniowo obowiązkowo poświęcać na zajęcia pozalekcyjne. O zwiększeniu 18-godzinnego (kuriozum światowe) pensum nikt nawet nie odważył się powiedzieć. Poza tym nauczyciele skupili się na walce o podwyżki. Dostali szybciej i tyle, ile było zapisane w ustawie, ale związki zawodowe chciały jeszcze więcej. Obojętni byli pedagodzy wobec raportu Organizacji Gospodarczej i Rozwoju (OECD), w którym stwierdzono, że nasze placówki wyróżniają się karnością (mamy najbardziej zdyscyplinowane po japońskich szkoły) oraz znikomą pomocą nauczycieli w zajęciach pozalekcyjnych. Polska oświata została w raporcie nazwana szkołą bez pytań. Pedagog bezradny Jednak przy końcu roku szkolnego myślimy raczej odświętnie, staramy się pamiętać nie tylko o tych, którzy byli serdeczni wobec naszych dzieci, ale co najważniejsze – skutecznie je uczyli. Dobry pedagog może dostać tytuł Nauczyciela Roku, medal Komisji Edukacji Narodowej, tytuł superbelfra lub nagrodę „za osiągnięcia dydaktyczno-wychowawcze”. Niestety, samorządy coraz mniej pieniędzy przeznaczają na nagrody w gotówce. – Szacunek ma ten, kto uczy i wymaga, kto „egzekwuje, ale nie tresuje” – to opinia Piotra Żarczyńskiego, nauczyciela plastyki w opolskiej podstawówce nr 26. Bo uczniowie cenią nauczycieli produkujących olimpijczyków, nawet jeśli sami mają marne stopnie. – Jeśli kwiaty na zakończenie roku szkolnego są wyznacznikiem poważania, to dostają je ci, którzy cisnęli i uczyli – twierdzi Joanna Rozmuszyńska ze Szkoły Podstawowej im. Józefa Wybickiego w Grójcu. Moi rozmówcy, nauczyciele, uważają, że prestiż zawodu budują wszyscy uczniowie – ci zdolni, bo pedagog stworzy im odrębny program, i ci leniwi, może mniej zdolni, bo wyciśnie z nich wszystko, co możliwe. – Pamiętasz lekcję, to znaczy, że dobrze zapamiętasz nauczyciela – to dewiza Artura Żywiołka, polonisty z liceum w Myszkowie. Prestiż zawodu nauczyciela badał prof. Michał Pohoski z Instytutu Socjologii UW. Nasz szacunek nie zmienia się od 1958 r. i jest bardzo wysoki. Jednak, jak wynika z badań, wypowiadając się o tym zawodzie, nie myślimy o konkretnych osobach (do nich mamy często zastrzeżenia), ale o roli społecznej. Myślimy odświętnie, jednak trudno nie zauważyć sygnałów wskazujących, że w szkole zmieniły się programy, ale nie styl wychowania. Oto w Zespole Szkół Rolniczych w Żywcu uczniowie płacili 10 zł, jeśli nie przynieśli do szkoły tenisówek, w Elblągu rodzice wagarowiczów dostawali karę 30 zł. W mazurskim gimnazjum w Purdzie ktoś, kto coś przeskrobał, na przykład zapalił papierosa, a miał prawo do darmowych posiłków, zostawał ich pozbawiony na tydzień lub dwa. – Nauczyciele zbyt często stosują restrykcje i zastraszanie. W szkole narastają trudności, wobec których pedagog jest bezradny. Prosta dewiza „będę uczył i to wystarczy” jest skazana na porażkę – mówi prof. Heliodor Muszyński, wieloletni wykładowca Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. – W szkole, w której pracuje mój znajomy pedagog, najsilniejsze nauczycielki wymierzają kary w imieniu innych. To przejaw bezradności. I dlatego choć rodzice nie wiedzą, jak wypełnić dzieciom wakacje, to cieszą się,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 26/2003

Kategorie: Kraj