PiS cały czas utrudniało działania spółdzielców, a teraz mówi, że będzie ułatwiało. To po prostu hipokryzja Waldemar Witkowski – od 2006 r. przewodniczący Unii Pracy. Kandydat z ramienia paktu senackiego na senatora w okręgu nr 1, obejmującym powiaty bolesławiecki, lubański, lwówecki i zgorzelecki. „Koniec z dziadostwem!”, mówił premier Morawiecki, obiecując program rewitalizacji bloków z czasów Polski Ludowej. Te bloki to rzeczywiście dziadostwo? – Niektórzy twierdzili, że te bloki wytrzymają maksymalnie 40 lat, a one są często w lepszym stanie niż te budowane na początku okresu transformacji, w latach 90. Wielka płyta się sprawdziła. Większość spółdzielni mieszkaniowych w odpowiednim czasie dociepliła budynki, na bieżąco remontowała windy, klatki schodowe. Wielka płyta to nie jest żadne dziadostwo. Premier nie wie, o czym mówi. Może zna się na bankowości, ale na pewno nie na spółdzielczości i funkcjonowaniu osiedli mieszkaniowych. Pewnie na takie osiedla w ogóle nie zagląda. – A ja zarządzam od roku 1992 spółdzielnią mieszkaniową. Jako wiceprzewodniczący Krajowej Rady Spółdzielczej widzę także, co się dzieje w spółdzielczości w Polsce i co przez osiem lat zrobiło PiS. Premier mówi, że chce budować windy przy blokach, w których wind nie ma. Ale PiS nie wprowadziło rzeczy najprostszej – ułatwień w przepisach prawnych, by spółdzielnie same mogły budować windy. Osobiście parę lat temu pisałem w tej sprawie do premiera. Nic nie zrobił. O czym pan pisał? – Żeby uprościł sposób wydawania pozwoleń na budowę dźwigów osobowych. Dziś, żeby zacząć taką budowę, trzeba wpierw uzyskać warunki zabudowy. Większość terenów w Polsce nie ma planów zagospodarowania przestrzennego, więc trzeba uzyskać tzw. wuzetkę. Na to czeka się miesiącami. Uzgodnienia trzeba też przeprowadzić z wodociągami, z energetyką. Nie wiadomo dlaczego, przecież budynek istnieje, chcemy dobudować tylko klatkę na windę. Ale prawo mówi: trzeba mieć uzgodnienia. Potem, jak już wuzetka jest, trzeba czekać na pozwolenie na budowę. I znowu powtarza się cały cykl. A wystarczy, że w spółdzielni mieszkaniowej znajdzie się kilku współwłaścicieli i któryś powie „nie”… Oczywiście można to pominąć, zastępując ich zgodę postanowieniem sądu. Ale to znowu trwa. Nam potrzeba nie gadania premiera, ale zmiany prawa. PiS rządzi od ośmiu lat, dlaczego nie ułatwiło spółdzielniom mieszkaniowym realizowania słusznych postulatów mieszkańców, pozwalając na budowę wind, parkingów itd.? Chcecie nam ułatwić życie? Zmieńcie prawo. Bo chce pan budować windy? – Będziemy dobudowywać windy, bo coraz więcej ludzi jest starszych, ma kłopoty ze wspinaniem się na swoje piętro. Ale trzeba uprościć prawo. Jeżeli do 70 m kw. można budować budynek bez wuzetki, bez pozwolenia na budowę, to dlaczego szklana klatka na windę, na zewnątrz bloku, ma być budowana w całym cyklu inwestycyjnym? To głupota. Nie będę ukrywał, że boję się pomysłów PiS dotyczących mieszkań. Ten najnowszy, z dwuprocentowym kredytem, nie zwiększył liczby mieszkań na rynku, za to mocno podniósł ich cenę. – Wciąż to powtarzam: mieszkania lokatorskie! Nie trzeba mieć własności, żeby mieszkać w mieszkaniu, które może być cały czas nasze. Obniżmy też koszty budowy mieszkań. Można to zrobić w prosty sposób. Publiczna ziemia, państwowa albo samorządowa – pod budownictwo wielorodzinne! Ale bez prawa własności. Niech spółdzielnia mieszkaniowa dostanie ją w użytkowanie za darmo. Tak było w starych czasach i tak może być w czasach obecnych. Tym bardziej że to jest praktyka stosowana w wielu państwach na świecie. A uzbrojenie terenu – kanalizacja, wodociągi, energetyka itd. – dlaczego, jeżeli to ma służyć realizacji celu społecznego, czyli budownictwa lokatorskiego czy społecznego, nie ma być za darmo? Gdyby spółdzielnie nie musiały płacić za uzbrojenie terenów gigantycznych pieniędzy, mieszkania byłyby tańsze… Co premier powiedział nowego? Czy obiecał coś, czego spółdzielnie nie robią? – Premier mówił o termoizolacji – otóż my generalnie realizujemy programy termoizolacyjne od lat 90. ubiegłego wieku. Wówczas zaczęła się praktyka docieplania budynków, wymiany instalacji, termozaworów itd. Wołano, że po ociepleniu budynków spółdzielnie malują je na różne kolory i mamy pastelozę. – Prawda była taka, że do lat 80. ceny ciepła produkowanego przez ciepłownie, ze względu na bardzo tani węgiel, były stosunkowo niskie. Państwo zresztą dopłacało przedsiębiorstwom energetycznym, żeby mieszkańcom nie podnosić kosztów. Państwo ustalało też, kiedy można było ciepło włączyć. Musiały być trzy kolejne dni