Zaczynamy się odwracać od pseudopiwa produkowanego przez zagraniczne koncerny, które opanowały nasz rynek Piwo warzone w małych, regionalnych browarach zdobywa w Polsce coraz liczniejszych zwolenników. Nie chcą oni pić piwa przemysłowego z wielkich zakładów piwowarskich, które zdominowały i podzieliły między siebie rynek złotego trunku. Tę tendencję wyraźnie już widać w statystykach. Pięć lat temu udział piw z niewielkich browarów stanowił zaledwie 3% całej produkcji w Polsce. Dziś – już ponad 8%. Na Profesjonaliach Piwowarów i Barmanów odbywających się 16 i 17 września w Lublinie mniejsi producenci będą już widoczni, choć być może traktowani trochę jak nieproszeni goście, gdyż imprezę organizuje jeden z trzech wielkoprzemysłowych browarów rządzących naszym rynkiem piwnym. Wciąż ok. 90% piwa produkowanego w naszym kraju powstaje w browarach należących do trzech zagranicznych koncernów: SABMiller (browary Dojlidy, Lech, Tychy), Heineken (Elbląg, Leżajsk, Warka, Żywiec), Carlsberg (Bosman Szczecin, Kasztelan Sierpc, Okocim). Tak duży stopień koncentracji rynku nie występuje w innych krajach europejskich. Któryś z tych trzech potężnych producentów powinien wreszcie wypuścić markę „piwo przemysłowe”. Nazwa byłaby jak najbardziej uzasadniona, bo jest to przecież przemysł spożywczy na wielką skalę, w którym mamy do czynienia z automatycznymi liniami wytwórczymi, komputeryzacją, prawdziwie masową produkcją. W jednym z największych browarów w Polsce (poznański Lech) można wytwarzać prawie 7,5 mln hl piwa rocznie, czyli aż 1,5 mld półlitrowych puszek. W jednym z najmniejszych (Bartek w Cieślach), zaledwie 1000 hl (zgodnie z unijnymi regulacjami browar jest mały wtedy, gdy jego moce produkcyjne nie przekraczają 200 tys. hl rocznie). Tak wielka produkcja jak w Lechu i kilku innych browarach powoduje, że wszystkie najważniejsze parametry są tam ujednolicone, surowce muszą być standardowe i możliwie tanie, a naczelnym celem pozostaje ograniczanie kosztów. Zrozumiałe zatem, że i jakość wytwarzanego w ten sposób płynu jest niska, bo przy ogromnej skali produkcji i cięciu kosztów nie da się spełnić wyśrubowanych wymagań. W odniesieniu do ok. 90% całej polskiej produkcji piwa trudno zatem mówić o piwach lepszych i gorszych. One są po prostu prawie jednakowe, a podstawowa różnica dotyczy zawartości alkoholu. Ściślej mówiąc, są jednakowo kiepskie. Na pewno smaczniejsze Na szczęście ludzkich gustów nie da się ujednolicić i im bardziej branża piwna chce taśmowo poić nas niemal identycznymi produktami, tym chętniej sięgamy po piwa mające indywidualny, rozpoznawalny smak. Takie właśnie jest piwo z małych, regionalnych browarów. Jak mówi doświadczony piwowar Michał Saks, piwom masowym brakuje swoistego charakteru, będącego własnym dziełem i efektem pracy browarnika. Nie można jednak z pełnym przekonaniem i obiektywnie stwierdzić, że piwo z małych browarów ma wyższą jakość niż piwo przemysłowe, gdyż w niewielkich zakładach ze względu na to, że parametry procesu warzenia piwa są elastycznie dopasowywane do różnic w używanych surowcach, trudno zapewnić identyczność kolejnych partii. To zróżnicowanie smaku jest mimo wszystko zaletą, a nie wadą małych browarów. Niełatwo jednak porównywać „szkiełkiem i okiem” stopień wypełniania norm produkcyjnych w wielkich koncernach, w których piwo powstaje na taśmie w sposób przemysłowy, oraz w małych browarach, gdzie jego wytwarzanie jest bardziej sztuką niż produkcją. – Trudno mi powiedzieć, czy piwo z naszych browarów jest lepsze. Ono jest – tylko i aż – smaczniejsze. Pojęcie wyższej czy niższej jakości powinno być odnoszone do produktów stricte przemysłowych. Przy takim wyrobie jak piwo najważniejsze jest to, czy nam ono smakuje, czy nie. Uważam, że piwo z mniejszych browarów smakuje lepiej – twierdzi Andrzej Olkowski, prezes Stowarzyszenia Regionalnych Browarów Polskich, zrzeszającego 20 z prawie 60 niewielkich, regionalnych browarów funkcjonujących w naszym kraju. Czemu przypisać lepszy smak piwa z małego browaru? Powodów jest wiele, poczynając od mniejszej skali produkcji. Im większa produkcja, tym większe muszą być wszelkie zbiorniki zainstalowane w browarze, to zaś wpływa na smak. Fermentacja w kadziach o wysokości najwyżej kilku metrów to nie to samo co fermentacja w ogromnych zbiornikach mających wielkość budynku mieszkalnego. Tam nacisk cieczy na dno zbiornika jest dużo większy,
Tagi:
Andrzej Leszyk