Państwo polskie finansuje aspiracje kulturalne swojego społeczeństwa na poziomie najniższym spośród 25 krajów Unii WALDEMAR DĄBROWSKI, minister kultury, absolwent Wydziału Elektroniki Politechniki Warszawskiej. Stypendysta the British Council, Goethe Institut oraz Departamentu Stanu USA. Założyciel i dyrektor Klubu Riwiera-Remont (1973-1978), dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Miasta Warszawy w latach 1979-1981. W 1982 r. objął wraz z Jerzym Grzegorzewskim dyrekcję Centrum Sztuki Studio w Warszawie. W 1990 r. został wiceministrem kultury i sztuki szefem Komitetu Kinematografii. W latach 1994-1998 był prezesem Państwowej Agencji Inwestycji Zagranicznych, potem dyrektorem naczelnym Teatru Wielkiego-Opery Narodowej. Jest prezesem Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. W 2000 r. otrzymał order Legii Honorowej przyznany przez rząd Republiki Francuskiej. – Dysonans - tak można nazwać sytuację, jaka ostatnio powstała wokół osoby pana ministra. Został pan uhonorowany najwyższym odznaczeniem kultury francuskiej, Komandorią Sztuki i Literatury Republiki Francuskiej, którą w Polsce może się pochwalić zaledwie kilka osób. A z drugiej strony w naszych mediach pojawiły się publikacje wobec pana niezwykle napastliwe. Sprawa ta ma ścisły związek z pracami nad ustawą o kinematografii. Uczciwie mi powiedziano, że będą na mój temat kłamać. Mój wyjazd na oficjalne spotkanie ministrów kultury Europy w Cannes opatrzono tytułem: Byczy się za nasze pieniądze. A ja tam przyleciałem późnym wieczorem, uczestniczyłem w spotkaniu ministerialnym, jednej projekcji filmowej, spotkałem się z naszymi twórcami obecnymi na festiwalu i następnego dnia stamtąd wyjechałem. Natomiast tekst w pewnym tygodniku jest dla mnie niezwykle przykry, ponieważ przedstawia w chronologicznym porządku moje dokonania życiowe, ale podlewa to sosem wskazującym na to, że wszystko, co zrobiłem, było wynikiem zręcznego pojawienia się w pewnych sytuacjach obok kogoś tam, kto był demiurgiem rzeczywistości. Chciałbym więc zapytać, dlaczego Riwiera-Remont była w połowie lat 70. rokrocznie uznawana za najlepszy klub studencki w Polsce? Dlaczego Teatr Studio, obok Teatru Starego, w latach 80. był jedynym polskim teatrem obecnym w europejskim dyskursie kulturowym? Skąd się wzięła zupełnie nowa estetyka Opery Narodowej i wspaniała frekwencja? Oczywiście, nie twierdzę, że to wyłącznie moja zasługa to się bierze z talentu artystów, z mistrzostwa muzycznego Jacka Kaspszyka czy wielkiego talentu Mariusza Trelińskiego. Ale faktem jest, że Mariusz Treliński debiutował w operze z mojej inicjatywy. – Ostra reakcja pewnych środowisk była do przewidzenia. Obowiązek płacenia na kinematografię naruszył interesy finansowe prywatnych telewizji, kablówek, dystrybutorów i tzw. kiniarzy. Nagle objawili się oni jako obrońcy kieszeni podatnika… Obłuda w tym wypadku jest zupełnie oczywista. Na początku lat 90., naiwnie interpretując sens wolności, samorządności itd., doprowadziliśmy do rozpadu kinematografii. Oddaliśmy kina i z roku na rok obniżaliśmy poziom finansowania, doprowadzając do stanu absurdalnego. W 2002 r. kinematografia francuska miała budżet na poziomie 490 mln euro, a my 1,5 mln euro! Nie da się robić filmu, który jest równocześnie dyscypliną artystyczną i przemysłową, poniżej pewnego minimum budżetowego. Musieliśmy podjąć działania legislacyjne tworzące nowoczesne prawo filmowe które nakładają taką daninę na rzecz dobra, jakim jest narodowe kino, na tych, którzy czerpią ogromne zyski jako uczestnicy rynku medialnego. To jest standard europejski. – Do tego ci, którzy najgłośniej krzyczą przeciw płaceniu, wiele lat nie płacili tantiem. Właśnie. To było zdumiewające, gdy na posiedzeniu senackiej Komisji Kultury szef stowarzyszenia reprezentującego operatorów telewizji kablowych powiedział z dumą, że od roku już płacą należności za prawa autorskie! – Przejęliśmy zatem system finansowania kinematografii z państw unijnych. Co jeszcze moglibyśmy przejąć? Na przykład z Francji chyba sporo… Na pewno troskę o kreowanie przestrzeni zewnętrznej miast, wiosek, domów. Jak człowiek wychodzi z blokowiska, to siłą rzeczy sam jest jego fragmentem. Ale największym zagrożeniem jest myślenie w kategoriach skrajnego liberalizmu, który nie jest już obecny nigdzie na świecie. Od Francuzów wziąłbym umiejętność kreślenia linii, która nazywa się polityką kulturalną i która nieustannie koryguje relacje pomiędzy tym, czym w kulturze może zarządzać rynek, a tym, co jest powinnością państwa. Innymi słowy, kultury