Jerzy Duda-Gracz (1941-2004) Jego obrazów nie da się powiesić nad wersalką w pokoju stołowym. W swoim postrzeganiu świata Jerzy Duda-Gracz przez całe życie idzie pod prąd – pisaliśmy rok temu, przyznając sławnemu malarzowi Busolę „Przeglądu” za malowanie polskiej prowincji, która jest w każdym z nas, za drwienie z polskich przywar i wad, za tropienie ludzkich słabości. On sam o sobie i swojej twórczości mówił: „Jestem przywiązany do tego, co moje, bliskie, lokalne, i zanurzając się w polskość malarstwa, muzyki i literatury, od sarmackich trumniaków poprzez Chopina do Gombrowicza, próbuję ten ukochany peryferyjny grajdoł nie tyle „podnieść do wymiarów wszech, do wymiaru kosmicznego”, ile wyrazić tak, żeby adresaci moich obrazów nie zapierali się rodzinnej ojcowizny, nie wstydzili własnej słomy w butach, swojej tubylczości i odrębności. Czuję się (…) cząstką polskiej kultury, obyczaju i wiary, będąc też dziedzicem polskich grzechów: głupoty, nieżyczliwości, prywaty, zawiści, obłudy i kompleksów”. Jerzy Duda-Gracz, malarz, rysownik, scenograf, pedagog i publicysta, odszedł niespodziewanie podczas kolejnego pleneru malarskiego w Łagowie. 9 listopada pożegnaliśmy Go na cmentarzu w Katowicach. Pozostało po Nim 2500 obrazów, zostawił dziesiątki studentów, dla których był Mistrzem, i tłumy, które kochały jego twórczość. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint