Amerykanie pomagają usunąć chemikalia, które rozpylili podczas wojny w latach 60. Trzecie pokolenie Wietnamczyków odczuwa skutki amerykańskiej wojny chemicznej. Wciąż rodzą się dzieci z deformacjami. Waszyngton odmawiał wzięcia za to odpowiedzialności. Dopiero teraz USA zdecydowały się oczyścić jeden z silnie skażonych regionów.Operacja rozpoczęła się 9 sierpnia i obejmie 29 ha gruntów w pobliżu byłej amerykańskiej bazy lotniczej w Da Nang, w środkowej części kraju. Według ambasady Wietnamu w USA, koszty przedsięwzięcia wyniosą 43 mln dol., dekontaminacja zaś zostanie zakończona w 2015 r. Władze USA nie udzieliły konkretnych informacji. Ze skażonego regionu zostanie zebranych ok. 70 tys. m sześc. ziemi, która następnie będzie podgrzana do 335 st. C. Gorąco doprowadzi do rozkładu toksycznej dioksyny w glebie.Poziom dioksyn w ziemi wokół Da Nang jest 300-400 razy wyższy od dopuszczalnych norm międzynarodowych. Trucizna dostała się wraz z wodą deszczową do miasta oraz do okolicznych wsi. Na jej działanie narażonych jest 100 tys. ludzi.W rozpoczęciu operacji wziął udział amerykański ambasador w Hanoi, David B. Shear, stwierdzając: „To wydarzenie w naszych relacjach. Wspólnie usuwamy ziemię, stawiając pierwsze kroki w kierunku pogrzebania dziedzictwa przeszłości”. Gospodarze byli uprzejmi, dawali jednak do zrozumienia, że mocarstwo zdecydowało się na pomoc za późno.„To ważne posunięcie, ale tym, którzy cierpieli, nie wystarcza”, powiedział Ngô Quâng Xuan, były ambasador Wietnamu przy ONZ. Emerytowany gen. Nguyê~n Va˘n Rinh, obecnie przewodniczący wietnamskiego stowarzyszenia ofiar Agent Orange, pamięta ciemny deszcz chemikaliów z samolotów i helikopterów US Army na pola uprawne i dżunglę. Rośliny i zwierzęta ginęły potem w ciągu kilku dni, a żołnierze ciężko chorowali. „Udręka ludzi trwa. Nasze relacje mogłyby osiągnąć nową jakość, gdyby USA wzięły na siebie odpowiedzialność i pomogły ofiarom”, oświadczył generał.Stratedzy Waszyngtonu, prowadzący krwawą i bezsensowną, jak się powszechnie uznaje, wojnę w Wietnamie, nie potrafili pokonać armii ani partyzantów północy. Postanowili więc niszczyć las tropikalny chemikaliami, aby zlikwidować kryjówki przeciwników niewidoczne z powietrza. Ataki chemiczne miały zostać skierowane na środkową część kraju oraz na tzw. szlak Ho Szi Mina, rozbudowaną sieć dróg, prowadzącą przez Laos i Kambodżę, którym przybywali na południe żołnierze północy, a także sprowadzano zaopatrzenie. Operacja Ranch Hand Do niszczenia roślinności użyto herbicydów, produkowanych przez 37 amerykańskich firm, w tym Monsanto i Dow Chemicals. Zastosowano przede wszystkim silny defoliant nazwany Agent Orange (pomarańczowy czynnik), beczki z nim wojsko bowiem oznaczało na pomarańczowo. Lotnictwo USA zrzucało także inne herbicydy, takie jak Agent Blue, Agent Purple, Agent Green, Agent Pink i Agent White.Agent Orange zabija rośliny szerokolistne, uprawne oraz drzewa liściaste. Armia USA zapewniała Wietnamczyków, że środki chwastobójcze są nieszkodliwe dla zwierząt i ludzi. Nie była to prawda, Agent Orange zrzucano bowiem w znacznie wyższych (do 55 razy) stężeniach niż stosowane w rolnictwie. Ponadto zanieczyszczony był dioksyną, silną trucizną, powodującą uszkodzenia genetyczne, zwłaszcza ludzkich embrionów. Pierwsze testy z herbicydem armia USA przeprowadziła 10 sierpnia 1961 r. Obecnie10 sierpnia jest obchodzony w Wietnamie jako dzień pamięci ofiar Agent Orange. Operacja zrzucania toksycznych herbicydów z powietrza, nazwana Ranch Hand (Robotnik Rolny), rozpoczęła się w 1962 r. Jej punkt szczytowy przypadł na lata 1968-1969. Ostatni raz wypalano w ten sposób wietnamski las w styczniu 1971 r. Akcja dobiegła końca, ponieważ Departament Rolnictwa USA w specjalnym raporcie ostrzegł rząd, że dioksyny mogą powodować wady wrodzone u dzieci. Z najnowszych badań wynika, że armia amerykańska zrzuciła na Wietnam 80 mln litrów środków chwastobójczych, które zniszczyły roślinność na powierzchni 2,2 mln ha. Chemikalia opadły na prawie 4 tys. wsi.Operacja nie uchroniła jednak USA przed klęską. W kwietniu 1975 r. ostatni amerykańscy żołnierze w pośpiechu opuszczali Wietnam.Władze w Hanoi nie miały środków na odbudowę kraju, a zwłaszcza na oczyszczenie terenów skażonych chemicznie. Według ocen Wietnamskiego Czerwonego Krzyża, z Agent Orange i innymi herbicydami zetknęły się 3 mlnludzi. Według rządu w Hanoi, na wpływ defoliantów narażonych zostało aż 4,8 mln
Tagi:
Krzysztof Kęciek