Następcy Juliana Assange’a są bardziej aktywni, ale też agresywniejsi i zuchwalsi Hakerzy są utożsamiani z dążeniem do swobodnego przepływu danych i do wolności słowa. Gdy Kevin Mitnick, pierwszy szerzej znany haker, został aresztowany w 1995 r., o jego uwolnienie apelowały środowiska anarchistyczne. Ich zdaniem walczył on (włamując się m.in. do systemów Nokii, Motoroli i Fujitsu Siemens) z wielkimi korporacjami. Sam zainteresowany nigdy nie potwierdził, aby robił to z pobudek czysto ideologicznych. Od czasów Mitnicka media i władze zaczęły bardziej interesować się hakerami, w dalszym ciągu jednak pozostawali oni na uboczu. Wszystko się zmieniło wraz z WikiLeaks i ich redaktorem naczelnym. Julian Assange zaczął przygodę z hakerstwem wcześnie – w wieku 16 lat włamał się do głównego terminalu firmy telekomunikacyjnej Nortel oraz komputerów Pentagonu. Został za to ukarany grzywną w wysokości 2,1 tys. dolarów australijskich. Już wtedy wykazywał się rzadko spotykanymi zasadami etycznymi – nie uszkadzał ani nie zmieniał danych systemów, do których się włamywał, jedynie pobierał z nich informacje i dzielił się nimi ze światem. Z tych zasad wyrosły WikiLeaks, strona dedykowana wolności prasy, założona w 2006 r. Od początku publikowała informacje niewygodne dla rządów bądź korporacji, z reguły spotykając się z niewielkim zainteresowaniem mainstreamowych mediów. Ich uwagę przykuł dopiero film opublikowany w kwietniu 2010 r., przedstawiający amerykański helikopter strzelający do irackich dziennikarzy Agencji Reutera. Organizacja poszła za ciosem – w lipcu opublikowała prawie 80 tys. dokumentów dotyczących wojny w Afganistanie, a w październiku kolejne 400 tys., tym razem poświęconych wojnie w Iraku. Największe zainteresowanie wywołało jednak ujawnienie ćwierć miliona depesz dyplomacji amerykańskiej, które w listopadzie, wraz z WikiLeaks, zamieściły „New York Times”, „El Pais”, „Le Monde”, „Der Spiegel” i „The Guardian”. Po nasilonej działalności w 2010 r. aktywność WikiLeaks znacznie spadła, gdy Assange został oskarżony o gwałt na dwóch Szwedkach. Znacznie osłabiło to pozycję organizacji, która w tym roku ujawniła jedynie 779 dokumentów dotyczących więzienia w Guantánamo Bay. Zmiana warty Zamieszanie wywołane tymi kilkoma miesiącami nasilonej działalności zachęciło innych hakerów do podpisania się pod postulatami wolności wypowiedzi. W lutym 2011 r. CNN jako najbardziej kontrowersyjną inkarnację modelu WikiLeaks wymieniło grupę ukrywającą się pod nazwą Anonymous (Anonimowi). Mimo że działa ona praktycznie tak długo jak jej poprzedniczka (już w 2008 r. WikiLeaks opublikowały zdobyte przez Anonymous informacje dotyczące Sarah Palin – gubernator Alaski i jednej z czołowych postaci Partii Republikańskiej), dopiero teraz poważniej zainteresowała się nią opinia publiczna. Anonymous wywodzi się z powstałej ok. 2003-2004 r. na popularnych forach 4chan i eBaum’s World koncepcji anonimowej zbiorowości internautów, dążącej do jednego, z reguły dość swobodnie określonego celu. Nie ma ona lidera, jest to luźno powiązana grupa organizująca się przed każdą akcją na stronach internetowych. Początkowo zajmowała się głównie mniej lub bardziej udanymi żartami, przypisuje się jej m.in. blokowanie stron poświęconych hip-hopowi, umieszczenie na stronie Amerykańskiego Stowarzyszenia Epileptyków potencjalnie groźnych dla chorych animacji, migających jaskrawymi kolorami, oraz dodanie materiałów pornograficznych do filmów na serwisie YouTube. Z biegiem czasu coraz więcej akcji było uzasadnianych walką o wolność słowa. Na początku 2008 r. Anonymous wdali się w długi zatarg z Kościołem scjentologicznym. Wszystko zaczęło się, gdy na prośbę sekty 16 stycznia portal YouTube usunął wywiad z Tomem Cruisem, w którym aktor tak bardzo chwalił scjentologów, że uznali to za ośmieszające (mówił np., że tylko oni mogą pomóc po wypadku samochodowym, nie żadna policja czy pogotowie). Anonymous oskarżyli sektę o cenzurę w internecie. 21 stycznia w sieci pojawił się film, w którym wypowiadają oni wojnę scjentologom. Jej początkiem był atak na infolinię i strony internetowe, jednak szybko przeniosła się również na ulicę. 10 lutego protestowało 7 tys. osób w 100 miastach, m.in. w Londynie, Bostonie, Sydney, Dublinie i Nowym Jorku. Ponowne manifestacje odbyły się 15 marca i 12 kwietnia. Wielu uczestników nosiło maski z podobizną Guya Fawkesa, które stały się symbolem ruchu. Zainspirowały ich do tego komiks i film „V jak vendetta”, w których główny
Tagi:
Jakub Mejer