Wildstein ma nareszcie sukces. Nie, nie programowy, bo to mu nie grozi. Ma sukces, bo znalazł Kwiatkowskiego. Andrzeja. Jeszcze niedawno skarżył się „Dziennikowi”, że wywaliłby go na zbitą twarz, ale nie może, bo mu się Kwiatkowski chowa w niszy ekologicznej. Wildstein wprawdzie ma nosa, ale nie takiego, żeby go wytropić. Głodem się nie dało, trzeba sposobem i Wildstein sposób znalazł. Czysty, prosty i uczciwy jak cały Wildstein. Najpierw obwieścił światu, że dopóki będzie prezesem, Kwiatkowski nie będzie miał programu. Jak rzekł, tak się stało. Słowa dotrzymał. Potem polecił go zwolnić, bo… nie ma programu i nie wyrabia wierszówki. Jak wyrabiać wierszówkę, gdy nie wolno wykonywać dziennikarskiej roboty, spryciarz nie powiedział. I niech ktoś teraz powie, że apolityczny Wildstein nie ma kwalifikacji do zarządzania telewizją. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint