Idę do firmy dłużnika, witam się i daję mu do podpisania przygotowane oświadczenie. W stresie ludzie podpisują wszystko – wyznaje osoba ściągająca długi Naturalni wrogowie – windykator i dłużnik. Ten pierwszy zna dziesiątki sposobów na nękanie dłużnika, który – choć na słabszej pozycji – nie oddaje pola bez walki. Polacy zalegają ze zwrotem 25 mld zł i każdego roku niespłaconych długów jest więcej. Przedstawiamy listę trików stosowanych przez każdą ze stron. Nie tak wyobrażacie sobie dłużniczkę. Żadnych trzęsących się rąk, drżącego głosu, spłoszonych spojrzeń i strachliwego zerkania na telefon. Barbara ma 35 lat, jest modnie ubrana, pewna siebie i roześmiana. Ma dobrą pracę, mieszkanie (na kredyt) w warszawskim apartamentowcu i długi, bo wszystko chciała mieć od razu. I podłogę z bielonych desek, i zmywarkę do naczyń, i elektryczną suszarkę do bielizny, i piękną kuchnię, i szafę na wymiar. – Moi rodzice dorabiali się przez 30 lat – mówi – a ja w miesiąc pozaciągałam kredyty, obciążyłam karty i umeblowałam mieszkanie na najwyższym poziomie. Bo fajnie jest mieć. Kiedy musiałam odejść z pracy, nie miałam żadnych oszczędności, żeby spłacać raty w wysokości kilku tysięcy złotych miesięcznie. Jest źle, a będzie jeszcze gorzej Biuro Informacji Gospodarczej InfoMonitor w raporcie opublikowanym pod koniec 2010 r. donosi, że Polacy są winni bankom, firmom usługowym i pożyczkowym ponad 25 mld zł zaległych płatności. Coraz więcej osób nie spłaca swoich długów – liczba tych, którzy nie regulują obciążeń w terminie, wzrosła w trakcie 2010 r. o 75%. Mateusz Pawłowski, jeden z właścicieli krakowskiego Centrum Ochrony Dłużnika, pomaga osobom, które wpadły w tarapaty finansowe. – Nasi klienci na pytanie, dlaczego brali kredyty, odpowiadają najczęściej: „Bo dawali”. Najniebezpieczniejsze są nie kredyty hipoteczne, ale pożyczki, które najłatwiej zaciągnąć: karta kredytowa, debet, szybki kredyt gotówkowy – wyjaśnia. – Przychodzą do nas klienci, którzy mają po 20 takich pożyczek. Rekordzista miał ich 65, na różne kwoty – od 2 tys. do kilkunastu tysięcy. Brał, dopóki mógł spłacać, potem wpadał w pułapkę kredytową. Jedne kredyty spłacał drugimi. To najczęstszy przypadek, z jakim się spotykamy. Trik pierwszy: dłużnik ucieka Barbara została na lodzie z kredytami gotówkowymi i obciążoną kartą – w sumie miała pięć długów. Przez 14 lat nie była na urlopie, cały ten czas przepracowała w jednej firmie. To było stanowisko z dużą odpowiedzialnością i nienormowanym czasem pracy – w praktyce 10-12 godzin spędzanych przed komputerem każdego dnia. Była w fatalnej formie, na granicy załamania nerwowego, musiała odejść z pracy natychmiast. – Banki zaczęły dzwonić prawie od razu – opowiada. – Nie odbierałam telefonów, bo było mi wstyd. Za każdym razem, kiedy w telewizji widziałam reklamę firmy windykacyjnej, z której płynął przekaz: „Przyjdź, porozmawiaj”, dostawałam niemalże zawału serca. Jak na ironię Barbara dokładnie znała sytuację od drugiej strony. Zanim rzuciła pracę, zajmowała się windykacją. – Odzyskiwałam pieniądze moich klientów – wspomina. – Miałam w tym prawie stuprocentową skuteczność. Wiem, jak się za ludźmi dzwoni i jak się prowadzi takie rozmowy. Wiem też, że ucieczka, brak kontaktu, nieodbieranie telefonu to żaden sposób na rozwiązanie problemu, ale nie potrafiłam stawić temu czoła. W końcu Barbara wyjechała z kraju. U przyjaciół w Izraelu przez cztery miesiące regenerowała siły. – Nieodbieranie telefonów z banku to trik stosowany nagminnie. Ludzie myślą, że jak nie będą rozmawiać, problem zniknie. Tymczasem sytuacja dłużnika pogarsza się z każdym tygodniem milczenia – twierdzi Krzysztof. Nie tak wyobrażacie sobie windykatora – Krzysztof jest energiczny, sympatyczny, nie wygląda na człowieka bez serca. Skończył studia prawnicze, potem podyplomowo bankowość, a niedawno rozpoczął kolejny kierunek – kulturoznawstwo. Ot tak, żeby pogimnastykować szare komórki i dowiedzieć się czegoś o świecie. Przez prawie dekadę pracował w bankach, dziś – w firmie windykacyjnej. – Pierwszy telefon z banku ma się już około siedmiu dni po terminie spłaty – wyjaśnia. – Rozmowa jest uprzejma i spokojna: przypominamy, prosimy o uregulowanie, pozdrawiamy. Druga brzmi mniej więcej tak: „Umówiliśmy się, że oddasz pieniądze, ale nic z tego nie wynika. Zapłać już,
Tagi:
Dominika Buczak