No i mamy temat na świąteczne spotkania. Będzie o co się spierać, bo z obozu władzy płyną sygnały o gotowości PiS do przyśpieszonych o pół roku wyborów. Ale czy prezes Kaczyński zdecyduje się na ucieczkę do przodu? Powodów do takiej decyzji ma więcej niż argumentów, by dotrwać do jesieni. Katastrofy jeszcze nie ma, ale posklejana na wybory zjednoczona prawica tak głośno trzeszczy, że trudno tego nie usłyszeć. Liczenie na wdzięczność wyborców jest ułudą, której ofiarą padło już wiele partii. Polacy jako naród najwyraźniej nie są na dłużej przywiązani do kogokolwiek. I PiS też nie będzie wyjątkiem. Podobnie będzie z mitem, jaki krąży wśród polityków i mediów. Mitem o żelaznym elektoracie. Najwierniejszych z wiernych, którzy zawsze będą trwali przy swojej partii i jej liderze. Przykład SLD nikogo, widać, nie nauczył, że wyborcy mają swoje interesy i w pogoni za najlepszym dla siebie rozwiązaniem zmieniają popierane partie. Największym paradoksem obecnej sytuacji jest mikry potencjał opozycji. Jeśli tak słaba programowo, a i kadrowo, opozycja wyrywa PiS aż tyle poparcia, to nie ma lepszego dowodu na słabnięcie obozu Kaczyńskiego. Okazuje się, że PiS coraz bliżej do tego, by przewrócić się o własne nogi. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że chyba w żadnej partii nie ma tylu perfidnych ambicjonerów, dla których utopienie partyjnego rywala jest celem samym w sobie. Komentator jest jak saper. Ryzykuje. A życie niezwykle szybko i często boleśnie weryfikuje jego oceny. Zobaczymy więc, czy ten scenariusz się spełni. Ale zanim to nastąpi, kłaniam się Szanownym Czytelnikom świątecznie. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint